Pierwszym liderem została szczecińska Pogoń, która pokonała ekipę z Płocka 2:0. Wynik niezbyt wysoki, ale aż sześć spotkań inauguracyjnej kolejki zakończyło się podziałem punktów. Zremisowały także zaliczane do największych faworytów: Wisła, Legia i Groclin. ASY Dariusz Kubicki (trener Polonii Warszawa) Jak na razie zatrudnienie Kubickiego okazuje dobrym pomysłem krytykowanego także i przez nas za niektóre posunięcia właściciela Polonii Jana Ranieckiego. Teraz jednak trzeba mu oddać, że przy doborze trenera się nie pomylił. Przeciwko Lechowi Kubicki wystawił jedenastkę z zaledwie jednym napastnikiem, ale to konserwatywne ustawienie nie przeszkodziło Polonii w zwycięstwie. Pod okiem "Kuby" pewnie poczuli się młodzi gracze, a często ośmieszana w poprzednim sezonie defensywa była we wtorek solidną i zgraną formacją. Andrzej Kubica (Górnik Łęczna) Na szczęście dla "Bobo" Kaczmarka i kibiców z Łęcznej Andrzej Kubica nie stracił formy z rundy wiosennej. Znów imponuje skocznością, dobrym przeglądem sytuacji na murawie i - co najważniejsze - skutecznością. W 33. minucie spotkania z krakowską Wisłą, napastnik Górnika ubiegł obrońców "Białej Gwiazdy" i strzałem głową pokonał Radosława Majdana. Na wyróżnienie zasługuje także dośrodkowanie w wykonaniu Grzegorza Bronowickiego, ale samo uderzenie Kubicy także było przedniej marki. Edi (Pogoń Szczecin) Zwycięstwo "Portowców" z Wisłą Płock 2:0 i objęcie przez nich fotela lidera to w dużej mierze zasługa Brazylijczyka. Edi rozpoczął akcję, po której padła pierwsza bramka dla Pogoni, choć duży udział przy niej miał również Marko Colaković, a także zdobył drugiego gola dla podopiecznych Bogusława Pietrzaka. Będąc w sytuacji sam na sam z Jakubem Wierzchowskim nie dał żadnych szans na skuteczną interwencję bramkarzowi "nafciarzy". Dobra gra Ediego nie jest zaskoczenie dla kibiców Pogoni. Brazylijczyk miał już udaną końcówkę rundy wiosennej poprzedniego sezonu. Dobra postawa Ediego udowadnia, że transfery z Brazylii do Polski nie zawsze są niewypałami. Michał Karwan (Cracovia) Środkowy obrońca zanotował bardzo udany debiut w oficjalnym meczu Cracovii. Piłkarz, który przeszedł do "Pasów" z Górnika Zabrze, mądrze kierował obroną swojego nowego zespołu w wyjazdowym spotkaniu z Kolporterem Koroną Kielce. Gra Karwana przypadła do gustu zwłaszcza trenerowi Cracovii Wojciechowi Stawowemu, który określił, że piłkarz, razem z drugim stoperem Michałem Świstakiem, zaprezentował się "wzorcowo". - Skoro trener tak ocenia, to nie pozostaje nic innego, tylko się cieszyć z takiej opinii. Był to dla nas bardzo trudny mecz i cieszę się, że z tyłu udało nam się zagrać na zero - powiedział obrońca po meczu. A kibice Cracovii maja nadzieję, że Karwan będzie godnym następcą Kazimierza Węgrzyna. Jacek Dembiński (Amica Wronki) Dembiński jest jak wino i to wcale nie tanie. Piłkarz Amiki jest bez wątpienia jednym z wyróżniających się graczy Idea Ekstraklasy, co udowodnił w środę w Grodzisku Wielkopolskim. Przez całe spotkanie z Groclinem Dembiński ciężko pracował, a ukoronowaniem tej pracy był gol w 82. minucie zdobyty wślizgiem w stylu jakiego nie powstydziłby się sam Gary Lineker. Do przyznania Asa skłoniła nas także umiejętność tego doświadczonego piłkarza do przyznawania się do błędów. - Cieszę się, że zdobyłem bramkę, bo przy drugiej dla gospodarzy to ja zawiniłem - powiedział po meczu. CIENIASY Idioci podający się za kibiców Korony Kielce Włodarze Kolportera Korony Kielce zapewne nie tak wyobrażali sobie debiut w Idea Ekstraklasie. Nie dość, że piłkarze tylko bezbramkowo zremisowali z Cracovią, to jeszcze część zgromadzonych na trybunach widzów pokazała, że nie zasługują na oglądanie spotkań nawet B klasy. Idiotom mieniącym się kibicami Korony nie podoba się, że w ich klubie występuje czarnoskóry obrońca Hernani. Jeszcze kilka dni temu zastanawiali się w sieci, czy może jednak zgodzić się na grę Hernaniego, bo nie jest aż tak czarny jak piłkarze drugoligowego Heko... Ostatecznie rasiści z Kielc nie odpuścili, ale na złość im Brazylijczyk był jednym z najlepszych piłkarzy na boisku. A tym, którzy popsuli piłkarskie święto w Kielcach przypominamy tylko, że zarówno oni, Hernani, jak i pozostałe 6 miliardów ludzi na Ziemi pochodzi od małpy. Twardy orzech do zgryzienia, prawda panowie? Jacek Zieliński (trener Legii Warszawa) Zieliński przez wiele lat był ostoją defensywy Legii Warszawa. Ale wszystko wskazuje na to, że znakomity obrońca nie ma przed sobą wielkiej przyszłości na ławce trenerskiej. To prawda, że Legia straciła ostatnio dwóch podstawowych graczy - Artur Boruc i Marek Saganowski wybrali grę na Zachodzie - ale warszawski klub wciąż ma spory potencjał i powinien grać o najwyższe cele w lidze. A po ostatnim meczu z Arką można mieć o to obawy. Legioniści mieli ułatwione zadanie, bo Arka od 35. minuty grała w dziesiątkę. Ale Zieliński wciąż trzymał się zachowawczego ustawienia z niemrawymi Surmą i Magierą w roli defensywnych pomocników, którzy do spółki z czterema obrońcami mieli powstrzymywać ataki osamotnionego Pilcha... A gdy w końcu zabrał się za zmiany, ściągnął najbardziej widocznych Szałachowskiego i Klatta, który co prawda nie wykorzystał wcześniej świetnej sytuacji, ale wprowadzał spore zamieszanie w szykach obronnych gdynian. Młodziacy, których wpuścił w ich miejsce Zieliński pierwszej ligi na razie nie podbili i Legia w fatalnym stylu rozpoczęła nowy sezon... Jacek Kowalczyk (Wisła Kraków) Czy w zespole "Białej Gwiazdy" naprawdę nie ma lepszych obrońców niż były piłkarz GKS-u Katowice? Bo jeśli tak, to chyba lepiej, żeby Wisła grała w dziesięciu... Kowalczyk prezentował się na boisku w Łęcznej fatalnie - spóźniał się z interwencjami, źle ustawiał, zupełnie nie rozumiał się z kolegami z obrony i bramkarzem Radosławem Majdanem. Zresztą kilka razy musiał wysłuchać kazań od Majdana i bodajże Marka Zieńczuka, którzy mieli dość jego koszmarnych zagrań. Kibice Wisły pocieszają się, że w następnym meczu zdrowy będzie już Arkadiusz Głowacki, a działacze sfinalizują lada dzień transfer Fina Jukki Sauso. A Kowalczyk wróci tam, gdzie jego miejsce, czyli do trzecioligowych rezerw... Krzysztof Kotorowski (Lech Poznań) Bramkarz "Kolejorza" z pewnością zapamięta 35. minutę wtorkowego meczu z Polonią Warszawa. Wtedy na uderzenie z dystansu z prawie 30 metrów zdecydował się Dariusz Dźwigała. Piłka została kopnięta precyzyjnie, ale strzał z takiej odległości nie miał prawa zaskoczyć Kotorowskiego. Stało się inaczej. - Straciliśmy frajerskie bramki i dlatego przegraliśmy to spotkanie - powiedział o porażce 1:2 Tomasz Iwan, pomocnik Lecha.