"Ta informacja spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Miałem za sobą świetne pół roku w Odrze Wodzisław, teraz chciałem walczyć o tytuł mistrza Polski w barwach Polonii Warszawa. Może Pan Bóg ma jakiś cel w tym, że doświadczył mnie chorobą? Może przez mój przykład, coś chce przekazać innym ludziom? Pewne rzeczy nie dzieją się bez powodu... Będę walczył Kiedy na początku lipca dowiedziałem się o postępach mojej choroby, to zrobiło mi się gorąco. Ale nogi mi się nie ugięły - dla mnie to kolejne wyzwanie życiowe, przez które muszę przejść. Po moich dotychczasowych próbach, czy na gruncie życia prywatnego, czy zawodowego patrzę na problemy, nawet zdrowotne z innej perspektywy... Po dwunastu latach na obczyźnie jestem pełen pozytywnej energii. Będę walczył ze wszystkich sił, ponieważ taką mam naturę. Teraz przeszczep W końcu będę miał normalną nerkę. Zacznę normalne życie, mam nadzieję, że dzięki odpowiedniej postawie, wrócę do profesjonalnego uprawiania sportu. Brakuje informacji na temat przeszczepu nerek - w Polsce odbywa się zaledwie 2 procent przeszczepów rodzinnych. To bardzo źle, w Skandynawii ta liczba sięga 90 procent. Byłem wybierany najlepszym bramkarzem w Danii i nikt nie wiedział, że mam poważną niewydolność nerek. A sprawa się ciągnie od kilkunastu lat. Napisałem w książce Piszę zresztą o tym w swojej autobiografii, która ukazał się w Danii jesienią 2009 roku. Cały rozdział w "Fucking Polak" poświęcony jest chorobie. Pisałem o tym także na Facebook-u. Ludzie z reguły nie zdają sobie sprawy, jak poważna to choroba. Nerki czyszczą cały organizm. Jak nie wyczyszczą z toksyn, to możesz umrzeć. Cztery lata temu lekarz w Danii powiedział, że moje nerki w 30 procentach są uszkodzone. Normalnie nie powinien pan grać - oświadczył. Po czym dodał: - Musi pan bardzo uważać... Tak uważałem, że w lidze duńskiej wywalczyłem srebrny i brązowy medal, a także byłem wybrany najlepszym bramkarzem. Nie miało to żadnego wpływu na moją formę. Tak było też w Wodzisławiu, gdzie wiosną zrobiłem furorę. Koniec Onyszki Jak często w swoim życiu słyszałem: Koniec Onyszki! Onyszko skończony! Teraz to już naprawdę po Onyszce! W Odrze pokazałem na co mnie stać. Zgłosiły się Wisła Kraków i Polonia Warszawa. Podpisałem kontrakt z "Czarnymi Koszulami" i chciałem wszystkim w Danii pokazać. Po cichu marzyłem o powołaniu do reprezentacji przez Smudę. Nie można mieć marzeń? Kontrakt w Polonią podpisałem 20 maja - wszedł w życie 1 lipca. Nie przeszedłem przed podpisaniem umowy żadnych badań. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że nerki są w takim stanie - ja też nie. Nerki mają to do siebie, że nawet chore, nie bolą... Rutynowe badanie Na obozie przeszedłem rutynowe badanie krwi. Wyszły bardzo złe wyniki - katastrofalna morfologia. Zostałem skierowany do specjalisty od nerek. Pani doktor - jak zobaczyła badania - to była w szoku, że jeszcze egzystuję. Że nie padłem. Ta choroba postępowała latami, organizm się do niej przyzwyczaił. Duże znaczenie ma fakt, że jestem sportowcem. Jakbym nie był sportowcem, to już bym nie żył bez dializ, czy przeszczepu. Kiedy pytałem się, czy konieczny jest zabieg, pani doktor odpowiedziała: - Nie rozmawiamy o pańskiej karierze, rozmawiamy o pańskim życiu. Później odbyłem konsultację u wybitnej pani profesor w Warszawie. Prosiłem o zgodę na powrót do treningów. Spotkała mnie kategoryczna odmowa. Pani profesor powiedziała, że jak będę miał jakieś zakażenie, czy gorączkę, to nerki nie wytrzymają - będzie natychmiastowe zagrożenie życia. Rodzina ze mną W tej godzinie próby nie zawiodłem się na mojej rodzinie. Moja mama i mój brat od razu zadeklarowali się, jako dawcy. Tata też chce, ale nie wydaje mi się, żeby był na tyle zdrowy. Jeśli chodzi o moich najbliższych - nie było chwili wahania. Normalne się czuję, normalnie zachowuję. Natomiast jeśli chodzi o jedzenie, czy picie, to prawie nic nie mogę. Co najwyżej kartofle mogę spożywać. Nie mogę jeść owoców, czy warzyw. Jednak tyle lat jadłem, że jakoś przyzwyczaiłem organizm. Ostateczna konsultacja odbędzie się 22 lipca. Jeżeli badania przebiegną sprawie, to wkrótce po tym czeka mnie operacja... Menedżer przeciwko Po to ma się menedżera, aby opiekował się twoją osobą - w dobrych i złych chwilach. Dlatego gość otrzymuje prowizję. Po to ma się menedżera, aby sprawdził warunki kontraktu. Nie ma się menedżera tylko dlatego, że się kogoś lubi - to człowiek, który w jednym palcu powinien mieć przepisy FIFA, UEFA, PZPN, do tego musi się orientować w sprawach podatkowych, czy prawa pracy. Mój menedżer, w tej chwili próby, powinien mi pomóc, prowadzić dialog z klubem... O czym jednak mówimy. Byliśmy umówieni, że podpiszę kontrakt, nie biorąc pieniędzy za samo parafowanie umowy od klubu - w zamian miałem otrzymać część pieniędzy z prowizji menedżera. W środę miał mi dać 100 tysięcy złotych, pewnie połowę tego, co otrzymał od właściciela klubu, Józefa Wojciechowskiego. Powiedziałem mu o wynikach badań. Spotkał się ze mną w czwartek, ale nie dał mi pieniędzy. Co więcej - wykonał przy mnie połączenie do Wojciechowskiego. Teraz pojechał i oddał mu pieniądze. Moje pieniądze. Bo co? Bo liczy na kolejne transfery do Polonii?! Pieniądze na leczenie Menedżer umył ręce. Nie wolno robić takich rzeczy. Wie, że mam problemy, bardzo poważne problemy. To są moje pieniądze, powinienem je dostać miesiąc temu. Mieliśmy między sobą dżentelmeńską umowę. Okazał się bezczelnym człowiekiem, pozbawionym skrupułów. Wcześniej nie chciałem wierzyć w opowieści o nim - chciałem zobaczyć innego Jarka Kołakowskiego. Te pieniądze są mi potrzebne na dalsze leczenie. Może inni piłkarze to przeczytają, pójdą po rozum do głowy, jeśli chodzi o współpracę z tym menedżerem. Na dniach wypowiadam mu umowę i nie chcę go znać... Jestem zły na siebie Zawsze byłem prostolinijny i często przez to dostawałem w d.... W Odense zwolnili mnie w godzinę po rozprawie z żoną. Sprytnie mnie podeszli. Nie wiedziałem, co podpisuję, a było to podpisanie rozwiązania umowy. Oszukali mnie na bardzo dużo pieniędzy. Teraz się z nimi procesuję. Sam na siebie jestem zły, nie popełnia się takich błędów, jak ten z Kołakowskim, gdy człowiek komuś ufa na słowo. Trzeba było wpisać tę sumę w kontrakt. Menedżer jednak powtarzał: - Chyba mi wierzysz, przecież się rozliczymy... Doskonale wiedział, ile sam może zarobić. Gdybym wybrał Wisłę, to nie dostałby żadnej prowizji, bo krakowski klub już od dawna z nim nie współpracuje. Co zrobi Polonia? Tak naprawdę nie wiem, jak postąpi Polonia. Na razie z Konwiktorskiej nie mam żadnych informacji. Jedyny kontakt miałem z lekarzem Jackiem Jaroszewskim. Dużo mi pomógł, jeździł ze mną wszędzie, radził - wielkie podziękowania dla pana Jacka. Na razie władze klubu się nie odzywają. Pojawiają się różne głosy, ale nie będę komentował doniesień prasowych. Byłbym rozczarowany, gdyby ze mnie zrezygnowali... To byłby bardzo zły sygnał dla innych zawodników. Jestem otwarty na rozmowę z prezesem, ale pragnę podkreślić, że nikt nie będzie na mnie krzyczał, czy mnie wyzywał. Klasnić był pierwszy Niesamowita jest historia napastnika reprezentacji Chorwacji, Ivana Klasnicia. Lekarz klubowy Werderu Brema długo lekceważył jego badania. Tymczasem schorzenie nerek może postępować, gdy podaje się środki znieczulające, czy choćby drink proteinowy po siłowni. W pewnym momencie jego nerki pracowały w 5 procentach! Przeszedł jedną operację - nerka od mamy się nie przyjęła. Dopiero druga od ojca, zaczęła normalnie funkcjonować. Co się stało z Klasnicem w chwili największej próby? Klub przedłużył z nim kontrakt. Pokazał, że mu zależy na zdrowiu, na życiu zawodnika. Nie wyobrażam sobie, żeby Polonia mnie teraz wyrzuciła na bruk... Klasnić jest pierwszym piłkarzem, który po transplantacji nerki wrócił do zawodowej piłki, ja będę drugim - pierwszym w Polsce. Mocno w to wierzę!". Z Arkadiuszem Onyszką rozmawiał Roman Kołtoń Czytaj również: <a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/ekstraklasa/news/fucking-polak-od-dwoch-lat-atakuja-mnie-geje,1507806">Onyszko: Atakują mnie geje</a>