Swego czasu podczas mojego pobytu w pewnym hotelu w Kairze poznałem boya hotelowego imieniem Sayed, który przedstawił się jako zagorzały kibic Al-Ahly. Sayed zjawił się w moim pokoju, by naprawić klimatyzację. I tak od słowa do słowa, doszliśmy do tego, że kibicuje ekipie Al-Ahly. Następnego dnia poszliśmy zobaczyć największy klub Afryki, jak powiada Sayed. Egipt ma bowiem 80-85 mln mieszkańców, z czego 22 mln mieszkają w Kairze - największym mieście Afryki i jednym z większych na świecie. Kair ma kilka klubów piłkarskich - np. Zamalek, ale to Al-Ahly jest najlepszy i najpopularniejszy. 42 razy sięgał po mistrzostwo kraju, z czego od 2005 roku był mistrzem rokrocznie, z wyjątkiem trzech sezonów - w tym w 2012 i 2013 roku, po tragedii w Port-Saidzie. Dziewięciokrotnie wygrał afrykańską Ligę Mistrzów, którą tutejsi kibice traktują bardzo serio. Interesuje ich nie tylko nie mniej, ale nawet bardziej niż Liga Mistrzów z Europy. - Ilu kibiców ma FC Barcelona albo Real Madryt? - zapytał Sayed. Wzdrygam ramionami. Nie byłem pewien. Socios FC Barcelony jest pewnie ze 170 tysięcy, a Realu Madryt - może ze 100 tys. Faktycznych kibiców i sympatyków - miliony. - Ale ile milionów? - dopytywał Egipcjanin. - Pewnie sporo - odpowiedziałem ostrożnie. - A widzisz. A zespołowi Al-Ahly kibicuje 60 milionów osób! Pewnie przesadzał, jednakże skalę popularności tej ekipy w Egipcie, Afryce i całym świecie arabskim zachowuje. - Na każdych 10 kibiców piłkarskich w Egipcie pewnie ośmiu to fani Al-Ahly - dodał z dumą, gdy prowadził mnie do bramy klubu. Klub Al-Ahly ma swoją siedzibę tuż obok Midan el-Tahrir, czyli kairskiego Placu Wolności, na którym toczy się wszelka walka polityczna w tym kraju. Wystarczy przejść w stronę kairskiej opery i oto... jesteśmy. Jesteśmy przed wielką tablicą, na której znajdują się zdjęcia i nazwiska 72 osób. Ofiar jednej z największych tragedii w dziejach futbolu. Sayed tłumaczył: - Stosunki między Al-Ahly a Al-Masri zawsze były napięte. Nie znosimy się. - To większa niechęć niż między Al-Ahly a Zamalekiem? Egipski kibic dostał wtedy gęsiej skórki. - Zamalek to nikt - mówi i pokazuje palcem wskazującym i kciukiem odcinek może pół centymetra. - Jest o, taki malutki. Ale gramy z nim derby w Kairze i wtedy są emocje. Al-Masri to jednak co innego. To wróg polityczny. Al-Ahly to więcej niż klub O Al-Ahly należałoby powiedzieć, że to nie tylko klub piłkarski. Jego gigantyczna, niewyobrażalna właściwie w Europie (wyobraźcie sobie, że Lechowi Poznań kibicuje 80 procent polskich kibiców piłkarskich!) popularność powoduje, że stał się także ruchem. Politycznym, społecznym, jakim chcecie. W każdym razie - instytucją generującą poglądy i kroczące za nimi zmiany. Al-Ahly stał się ogniskiem rewolucji wymierzonej w Hosni Mubaraka, która następnie w 2011 roiku obaliła tego przywódcę Egiptu. Trudno powiedzieć, co było pierwsze - jajko czy kura. Czy to kibice piłkarscy, widząc swoją masę, uformowali się w polityczne przedsięwzięcie, czy też raczej odwrotnie - to inne siły polityczne zainteresowały się ich ruchem, masowością i możliwościami. Fakt był taki, że gdy 1 lutego 2012 roku doszło do nieszczęsnego meczu Al-Masri Port Said z Al-Ahly Kair, de facto starły się tam nie tyle dwa zespoły, a dwie polityczne siły, dwa ruchy społeczne i dwie masy ludzi. Już na murawie został pobity trener Al-Ahly, którym wtedy był Manuel Jose. Do dalszych zamieszek doszło poza stadionem. W polskich relacjach znalazłem informacje, że większość z ofiar stanowili ludzie stratowani przez tłum, ale w Port Saidzie ludzie nie tylko się tratowali, ale również mordowali na ulicach. Kłuli nożami, tłukli kamieniami w głowy, wreszcie dusili. Zamieszki chwilami przypominały polowanie jednych ludzi na drugich. To była egipska noc świętego Bartłomieja. - Ci z Al-Masri wyłapywali fanów Al-Ahly. Każdego, kogo udało się im zidentyfikować i złapać, zabijali - wyjaśniał mój egipski kolega. Sayed twierdził, że część policji pozwalała na to, godziła się, bo kibice Al-Ahly byli zwolennikami rewolucji. Pod stadionem Al-Ahly w Kairze stoi wielka tablica ze 72 zdjęciami ofiar. Po tragedii w Port-Saidzie liga egipska została zawieszona do odwołania. Sezonu 2011/2012 nie dokończono, kolejny się nie odbył. Piłkarze przychodzili tylko na treningi. Biegali w kółko, ćwiczyli, grali towarzysko i wychodzili do domów. Nie rozgrywali meczów. Egipski sąd wyrokujący w sprawie masakry w Port Saidzie skazał na śmierć 21 osób, których uznał za winnych rzezi. Zaraz po wyroku doszło do kolejnej zadymy. Kibice Al.-Masri ruszyli na więzienie, by odbić i uwolnić skazanych. Opór stawili im ci z Al-Ahly. Zginęły kolejne 22 osoby. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź