Już od samego rana można było ujrzeć na ulicach Wiecznego Miasta kibiców w szalikach i koszulkach Wisły. Fani z Krakowa zachowywali się spokojnie i niczym turyści zwiedzali piękny i pogodny Rzym. Większość pizzerii, kawiarenek i pubów była okupowana przez Polaków, ale policja nie zanotowała żadnych awantur. Na Stadio Olimpico kibice zaczęli przybywać już 3 godziny przed pierwszym gwizdkiem arbitra. Przeznaczony dla gości sektor powoli wypełniał się po brzegi, a kryte trybuny odbijały coraz głośniej przyśpiewki fanów. Gdy piłkarze Wisły wyszli na rozgrzewkę byli wręcz zaskoczeni tak liczną grupą kibiców. - Dziękuję im, bo to naprawdę nam bardzo pomogło - mówił po meczu Kamil Kosowski. Od pierwszego gwizdka greckiego sędziego w "polskim" sektorze już nikt nie siedział. Każda akcja wiślaków była nagradzana gromkimi oklaskami. Po każdej z trzech bramek panowała prawdziwa euforia. Ludzie nie wierzyli własnym oczom, że polski klub może tak grać tak widowiskowo. - Z przebiegu meczu można było pomyśleć, że to Wisła gra w Serie A - mówił wyraźnie podekscytowany fan Wisły. Do dość nieprzyjemnych incydentów doszło po zakończeniu meczu. Polscy kibice zostali najpierw przetrzymani przez służby porządkowe na sektorze (około 1,5 godziny), a później włoscy "carabinieri" nie potrafili kilku grupom wskazać drogi do autokarów. Najpierw przegonili ich kilometr od stadionu, a później kazali wracać z powrotem na Stadio Olimpico. Fani Wisły utrzymali jednak nerwy na wodzy i posłusznie wykonywali polecenia rzymskiej policji. Różne źródła podają inne dane, co do liczby kibiców Wisły na meczu z Lazio. Jedni twierdzili, że było około 2 tysiące fanów, a niektórzy widzieli nawet 6 tysięcy osób. Najbliższą prawdy będzie jednak liczba trzy tysiące. Andrzej Łukaszewicz, Rzym