Po 22. kolejkach prowadzący w tabeli piłkarze ŁKS mają 49 punktów. Tyle samo zgromadziła ekipa z Bielska-Białej. Trzeci Piast Gliwice traci do tej dwójki osiem punktów. Zdaniem trenera ŁKS Andrzeja Pyrdoła zwycięzca niedzielnego pojedynku nie będzie jednak jeszcze mroził szampana, którym uczci awans do ekstraklasy. "Na to jest zdecydowanie zbyt wcześnie. Ten, kto wygra nie zapewni sobie jeszcze awansu. Trzy punkty dadzą jednak spory komfort" - powiedział Pyrdoł. Jego zdaniem ŁKS i Podbeskidzie mają równe szanse na zwycięstwo. Łódzki szkoleniowiec podkreślił, że "górale" są podbudowani sukcesami w Pucharze Polski. "Oglądaliśmy ich pucharowe mecze z Wisłą Kraków i Lechem Poznań, a także ligowy pojedynek z GKS Katowice. Widać, że są podbudowani pucharowymi sukcesami, które dodały im pewności w grze. Na pewno będzie to dla nas bardzo wymagający przeciwnik" - powiedział Pyrdoł. W poprzedniej kolejce ŁKS wygrał 2-1 wyjazdowe spotkanie z Bogdanką Łęczna. Oba gole dla łódzkiej ekipy w doliczonym czasie gry strzelił Rafał Kujawa. Z wygranej piłkarze ŁKS cieszyli się podwójnie, bo do Łęcznej pojechali w mocno osłabionym składzie. Z powodu nadmiaru żółtych kartek musiał pauzować Piotr Klepczarek, a kontuzje wykluczyły z gry pomocników: Bartosza Romańczuka, Koseckiego i Marcina Smolińskiego oraz napastnika Mięciela. Przed meczem z Podbeskidziem sytuacja kadrowa łodzian jest nieco lepsza, choć wiadomo, że szkoleniowcy nadal nie będą mieli do swojej dyspozycji wszystkich piłkarzy. Gotowi do gry są Klepczarek i Romańczuk. Na pełnych obrotach nadal nie ćwiczą natomiast Kosecki, Mięciel i Smoliński. "Występ tego ostatniego jest wykluczony. Mamy jednak nadzieję, że do pełnej sprawności zdążą wrócić Kosecki i Mięciel. Decyzję dotyczącą ich ewentualnego występu podejmiemy tuż przed meczem" - podkreślił Pyrdoł. Dodał, że bez względu na to, ilu kontuzjowanych graczy wróci do kadry, ŁKS w niedzielę nie wystąpi w takim samym składzie, jak w Łęcznej.