INTERIA.PL zaprasza na tekstową relację na żywo z tego wydarzenia. Początek o 20.45 Bez Lewandowskiego, Suboticia, Bendera - trener Juergen Klopp jest szczęśliwy mając komfort posadzenia na ławce tej trójki. Kiedy po losowaniu grup Champions League spojrzał na terminarz, musiał być mocno zaniepokojony, że trzy dni po szczycie Bundesligi w Monachium Borussię czeka starcie z mistrzem Anglii. W najbardziej śmiałych marzeniach nie mógł przypuszczać, iż stawką ostatniej kolejki Ligi Mistrzów będzie dla jego drużyny wyłącznie milion euro. Zamiast morderczej walki do ostatniej sekundy, w grupie śmierci wszystko się rozstrzygnęło przed czasem. Już tylko Ajax Amsterdam i Manchester City rywalizują w korespondencyjnym pojedynku o prawo gry w Lidze Europy. Dla gwiazd Manciniego wartych pół miliarda jest to cel niemal poniżający. W czasach, gdy Premier League bije rekordy wpływów i popularności, jej mistrz okazał się papierowym tygrysem drugi rok z rzędu. W maju minęło 20 lat od finału Pucharu Europy na Wembley, w którym Mancini w barwach ukochanej Sampdorii poznał smak porażki z Barceloną po dogrywce. Parę napastników tworzył z Gianlucą Viallim, obaj marzyli o szansie rewanżu, udało się tylko Viallemu, z Juventusem cztery lata później. Medaliści mistrzostw świata z turnieju Italia’90 kończyli kariery w lidze angielskiej. Vialli pozostał tam jako trener, Mancini wrócił do Włoch, gdzie w Fiorentinie, Lazio i Interze zapracował na pozycję wschodzącej gwiazdy. Sukcesów międzynarodowych nigdy jednak nie miał, choć z klubem z Mediolanu osiągał ćwierćfinał Ligi Mistrzów. Dziś i to byłoby w City wielkim wydarzeniem. Posada w Manchesterze wydaje się istnym cudem. Szejk Mansour jest bajecznie bogaty, a przy tym niewiarygodnie cierpliwy. Kibice też nie są rozkapryszeni sukcesami, półtora roku temu Mancini dał im pierwszy od 35 lat Puchar Anglii, w maju pierwsze od 44 lat mistrzostwo kraju. Sukces w Europie miał przyjść siłą rozpędu, drużyna zatrzymała się jednak w rozwoju, choć w Premier League wciąż nie przegrała meczu. Dziś na Signal Iduna Park mistrz Anglii gra o zachowanie twarzy. Znalazł się na krawędzi między katastrofą i upokorzeniem, to musi boleć Manciniego, ale też graczy takich jak Nasri, Aguero, czy Silva, którzy przybywali na Etihad Stadium zwabieni nie tylko pieniędzmi, ale też przekonaniem, że w nowej drużynie znajdą możliwości rozwoju, jakich nie mieli w poprzednich. Tymczasem mecz w Dortmundzie jest dla nich rodzajem epitafium, nawet w batalii o Ligę Europy zależą nie tylko od siebie, ale od wyniku Ajaksu na Santiago Bernabeu. Pocieszeniem może być tylko perspektywa derbów Manchesteru już za pięć dni. Wtedy Mancini i jego gracze dostąpią realną szansy rehabilitacji. W trudnej sytuacji znalazł się także inny włoski trener Carlo Ancelotii. PSG, które wydało latem na transfery najwięcej, ma już 5 pkt straty do prowadzącego we Francji Lyonu. Dziś klub z Paryża podejmuje FC Porto i musi je pokonać, by wygrać grupę. Sukces w Champions League jest życiowym marzeniem Zlatana Ibrahimovicia, gracza, który potrzebował kilkunastu tygodni, by owinąć sobie stolicę Francji wokół palca. Podobno zaczyna już rządzić nie tylko kolegami z drużyny, ale też Ancelottim. Kontrast między finansowym potencjałem PSG i Porto jest tak samo duży jak w przypadku MC i Borussii. Na Estadio do Dragao żyjący ze sprzedaży graczy Portugalczycy wygrali jednak 1-0. Tak jak projekt Mansoura w Manchesterze, tak paryski szejka Al-Khelaifiego rodzą się w bólach. Może to dobrze, bo nie znudzą się zbyt szybko poznając po drodze, co to znaczy prawdziwa sportową złość. Roman Abramowicz pompował majątek w Chelsea przez 9 lat, zanim podbiła Europę. Tyle że klub z Londynu zatrzymywał się zwykle na półfinale Champions League i dopiero dziś, po największym sukcesie w swojej historii, jest o krok od poznania smaku porażki w fazie grupowej. Dyskutuj na blogu z Darkiem Wołowskim Relację tekstową z meczu Borussia Dortmund - Manchester City możesz śledzić również na urządzeniu mobilnym Zobacz wyniki i tabelę grupy D Ligi Mistrzów