Kto jest faworytem finału Champions League? Od samego początku rywalizacji o tytuł najlepszej drużyny na kontynencie najwyżej stały notowania Barcelony. Ponieważ od powstania Ligi Mistrzów w 1992 roku nikomu nie udało się obronić trofeum, szanse Manchesteru bukmacherzy oceniali dość nisko. Drużyna Aleksa Fergusona rozdarta walką na wielu frontach (m.in o klubowe mistrzostwo świata) miała tego nie wytrzymać. Ale wytrzymała. W ćwierćfinale większe wrażenie zrobiła Barca, która po fenomenalnej grze na Camp Nou pobiła Bayern 4:0. Manchester umordował się z Porto, ratując awans golem z 35 m zdobytym przez Cristiano Ronaldo. W półfinale role się odwróciły, to drużyna Fergusona przeskoczyła Arsenal bez wysiłku, podczas gdy Barca do pokonania Chelsea potrzebowała pomocy niebios. Przed meczami z Bayernem, z którym Barca nigdy nie wygrała w ankiecie "Sportu" na jej awans stawiało 97 proc Katalończyków. Dlatego tak zaskakujące jest, że teraz, gdy ich drużyna zdobyła mistrzostwo i Puchar Króla, aż 77 proc ludzi, który z pewnością są kibicami zespołu Guardioli w bliźniaczej ankiecie stawia na Manchester. Bukmacherzy widzą szanse identycznie, a Leo Messi uważa, że umiejętności czysto piłkarskie przemawiają za Barceloną. Tylko że w końcówce morderczego sezonu czynnikiem rozstrzygającym może być siła fizyczna, a ta jest z pewnością atutem Manchesteru. Najlepiej obrazuje to porównanie symboli obu ekip: Messiego i Ronaldo. Nad piłka obaj panują doskonale, w grze w tłoku przewagę ma nawet Argentyńczyk, ale atut siły i szybkości jest po stronie Portugalczyka. Ronaldo to po prostu atleta, którego można wyobrazić sobie w olimpijskim finale stu metrów. CZYTAJ CAŁY TEKST I DYSKUTUJ NA JEGO TEMAT Z DARKIEM WOŁOWSKIM!