Na pozór przeprowadzka z Liverpoolu do Mediolanu wyglądała jak przesiadka z drezyny do superekspresu. Rafael Benitez zostawiał tonący w kłopotach klub z Anfield zamieniając go na Inter opromieniony najlepszym sezonem w swojej historii. W rzeczywistości Hiszpan podjął się jednak "misji niemożliwej". Gdyby Inter wciąż grał dobrze, wszyscy i tak uznaliby, że to zasługa Jose Mourinho. Ale obrońca Pucharu Europy ma poważne kłopoty, zdradzając oznaki skrajnego wyczerpania. Kto jest temu winien? Jadą na pustym baku "W ubiegłym sezonie, kiedy już padaliśmy na twarz, przychodził Mourinho i prosił nas o ostatni wysiłek. Wykonywaliśmy to, co kazał, teraz w baku nie pozostało nam już ani kropli benzyny" - wyznał niedawno Dejan Stanković. On, a także Materazzi, D. Milito, Cordoba, Cambiasso, Julio Cesar, Suazo, Mariga, Muntari i Motta leczyli, lub leczą kontuzje, choć sezon trwa dopiero 2,5 miesiąca. Niektórzy, jak Cambiasso i Milito wracali do gry, by znowu ulec urazom. Walter Samuel zerwał więzadła w kolanie i nie zagra do końca sezonu. Maicon ma kontuzję mięśnia, która wyklucza go na trzy tygodnie. W weekend hitowe derby Mediolanu odbędą się bez niego. Graczy Interu dopadło już w tym sezonie 17 urazów, z czego aż 15 mięśniowych, a 10 tego samego mięśnia. Przychodząc do Mediolanu Benitez chciał, by na drużynie zbudowanej przez Mourinho znać było jego rękę. Inter miał grać jak Barcelona, zdecydowanie bardziej ofensywnie. Hiszpan uwolnił Samuela Eto'o, którego Portugalczyk krępował zadaniami defensywnymi. Ofensywna gra bez ... goli Efekt jest jednak taki, że w Serie A zespół zdobył zaledwie 12 goli, podczas, gdy w zeszłym roku o tej porze, przy grze defensywnej miał ich aż 26! Jego średnia ligowa w ostatnich sześciu latach wynosiła 20,5. By znaleźć sezon, w którym Inter strzelał tak mało jak teraz, trzeba się cofnąć aż o dekadę. Z punktami też nie jest najlepiej. Beniteza ratuje Eto'o, którego bramkom drużyna zawdzięcza 11 pkt z 19 zdobytych do tej pory. I tak jest to dla Interu najgorszy ligowy start od sześciu lat. Zdaje się, że nawet Kameruńczyk, któremu hiszpański trener dał na boisku wolną rękę, tęskni za jego poprzednikiem. W dniu meczu Milan - Real, kiedy gracze Interu mieli wolne, Eto'o i Materazzi poszli odwiedzić Mourinho (przyjechał z "Królewskimi" do Mediolanu). Dzień wcześniej, na boisku Inter wyglądał na mechanizm, któremu ktoś odciął zasilanie. Bezdyskusyjnie przegrał w Londynie z Tottenhamem, a prezes Massimo Moratti skomentował ze złością, że widział drużynę zgaszoną, bez siły i jakiegokolwiek pomysłu na zagrożenie bramce Anglików. Zabrzmiało to nawet jak ostrzeżenie dla Beniteza. Jakie są relacje Hiszpana z piłkarzami? Wiadomo tylko, że mieli do niego żal, iż przywrócił ćwiczenia na siłowni - z których zrezygnował Mourinho. Poza tym ich metody pracy Moratti uważa za podobne. "Dużo treningów z piłką, mało bez piłki" - mówi prezes. Dodaje, że nikogo nie wini za plagę kontuzji w drużynie, ale jest ona czymś naturalnym, gdy zmienia się trenera. Szkoleniowiec jest nowy, ale oczekiwania w Mediolanie pozostały takie same. Inter zdobywał mistrzostwo Włoch w ostatnich pięciu latach kończąc współpracę z Mourinho potrójną koroną. W erze Ligi Mistrzów nie było klubu, który obroniłby Puchar Europy. Półtora roku temu bliski był Manchester United, ale przegrał finał z Barceloną w Rzymie. W kolejnym sezonie drużyna Pepa Guardioli dotarła do półfinału, gdzie zatrzymał ją Inter. Wydaje się, że klub z Mediolanu ma znacznie mniejsze szanse niż poprzednicy na odegranie jakieś roli w tej edycji Champions League. Lider wyczerpany fizycznie i psychicznie W lidze czeka go żądny zemsty Milan - w ostatnich latach notorycznie upokarzany przez Mourinho. Inter musi też walczyć o wyjście z fazy grupowej Ligi Mistrzów, w końcu roku jedzie na mundial klubów, po którym przemęczenie jeszcze się pogłębi. Nie będzie czasu na odpoczynek. Część winy ponosi pewnie sam Moratti. Po zdobyciu potrójnej korony sprzedał Mario Balotellego nie sprowadzając nikogo nowego. Uznał, że zwycięskiej drużyny się nie zmienia. Tymczasem większość z jego graczy ma za sobą najbardziej morderczy sezon w swoim życiu. Lider Wesley Sneijder grał do ostatniego meczu mundialu w RPA. Dziś wygląda na wyczerpanego fizycznie i psychicznie. Ten stan ducha jest w drużynie powszechny, udziela się nawet Benitezowi, który tłumaczy słabe wyniki plagą urazów i pechem. W obronę bierze go Sandro Mazzola. Legendarny piłkarz, który zdobył z Interem dwa Puchary Europy (1964 i 65) uważa, że Rafa jest znakomitym trenerem, a jego zespół płaci za wysiłek z poprzedniego roku. Brzmi to jak wołanie na puszczy. Mediolan tęskni za Mourinho - zwłaszcza, że miał okazję zobaczyć na własne oczy jak gra teraz Real. Mają wiele wspólnego "Mou" ma satysfakcję. Być może jednak jego misja w Madrycie jest mimo wszystko mniej karkołomna niż wyzwania, które spadły na Beniteza w Mediolanie? Trenerzy Realu i Interu mają ze sobą sporo wspólnego - nie byli wybitnymi piłkarzami, ale potrafili oczarować świat z ławki rezerwowych. Jeden i drugi wypłynął w Pucharze UEFA, by zaledwie rok później potwierdzić kwalifikacje w Champions League. Mourinho dokonał tego z Porto (2003 i 2004), Benitez z Valencią (2004) i Liverpoolem (2005). Ich drogi musiały się w końcu skrzyżować w Lidze Mistrzów i Premier League. Może Portugalczyk tak bardzo nie lubi Hiszpana dlatego, że dwa razy Liverpool stawał na drodze jego Chelsea do finału Champions League? Potem kariera Beniteza na Anfield lekko przyblakła, Mourinho odbudował swoją pozycję w Interze. Dziś gra Benitezowi na nosie. Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. <a href="http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/?id=1975486">Dyskutuj z Darkiem Wołowskin na jego blogu!</a>