To ma być dla Niemców bardzo długie 90 minut. Także dla Roberta Lewandowskiego, którego we wtorek będzie pilnował indywidualnie Sergio Ramos. Mistrz świata i Europy traktuje to wyzwanie bardzo osobiście, według relacji hiszpańskiej prasy jest tak naładowany energią i chęcią odwetu, że w miejscach gdzie stawia stopę na treningu pozostają tylko gołe placki ziemi po wyrwanej trawie. Dziennik "Marca" poświęca misji Ramosa osobny artykuł będący jednocześnie deszczem komplementów pod adresem Polaka. "Marca" pisze, że na Signal Iduna Park Lewandowski poniżył defensywę Realu złożoną z graczy o wyjątkowej, międzynarodowej renomie, co wymaga natychmiastowego rewanżu we wtorek. Ze składu Realu wypada Pepe, na środek obrony przeniesie się Ramos, by stworzyć parę z Varanem, na prawym skrzydle zagra Essien. Jeśli "Królewscy" marzą o finale na Wembley, muszą poradzić sobie z Polakiem, każdy kolejny gol napastnika Borussii, będzie dla gospodarzy katastrofą. Obawa przed Lewandowskim jest w Madrycie ogromna. Nikt nie wątpi, że Cristiano Ronaldo i jego kolegów stać na trzykrotne pokonanie Romana Weidenfellera. Jak sprawić, by Polak, który cztery dni temu rozstrzelał Real, tym razem nie nękał Diego Lopeza? To właśnie misja dla Ramosa i wspierającego go Varane’a. Real ruszy do szaleńczego ataku od pierwszej minuty, w środku pomocy ma zagrać ofensywna para Alonso - Modrić, więc z morderczymi kontrami Borussii będą musieli sobie radzić obrońcy. Jeśli uda się zagrać "na zero" z tyłu, awans do finału stanie się realny. Wyzwiska, którymi przyjęli fani drużynę wracającą z Dortmundu, szybko ustąpiły miejsca aktom jednoczącym Real w jego wielkim celu. Klub wydał przed rewanżem z Borussią specjalne wideo. Gracze "Królewskich" od Ikera Casillasa po Cristiano Ronaldo wypowiadają sakramentalną kwestię: "Naszą siłą jesteś Ty". To jest wręcz szokujące, że najważniejszy mecz w erze Jose Mourinho Real rozgrywa nie przeciw swojemu odwiecznemu rywalowi z Barcelony, ale przeciw skromnej ekipie z Dortmundu. Mourinho czeka osobiste wyzwanie. Trener Realu słynie z genialnych pomysłów na sparaliżowanie przeciwnika. Tymczasem jutro musi pozwolić swoim graczom podjąć na boisku skrajne ryzyko. To nie w jego stylu, ale innego wyjścia nie ma. Stadion Santiago Bernabeu jest miejscem, w którym "Królewscy" wielokrotnie odwracali losy z pozoru przegranej rywalizacji. Kibice apelują o powrót "ducha Juanito", gracza symbolizującego tamte dni. W 1986 roku w Pucharze UEFA Real przegrał z Borussią w Moenchengladbach 1-5, by u siebie zwyciężyć 4-0. Albo dekadę wcześniej: poległ z Derby County w Pucharze Europy 1-4, aby wygrać rewanż 5-1. Raul Gonzalez, który niedawno rozegrał mecz numer 1000. w zawodowej karierze, poprosił o wolne u swoich szefów z Al Sadd, by móc przybyć do Madrytu. "Im bardziej gracze Borussii są pewni awansu, tym gorzej dla nich" - mówi Emilio Butragueno. Do tego międzypokoleniowego chóru legend dołącza się Alfredo di Stefano. Wszyscy chcą natchnąć drużynę wiarą. Ze względu na swoją historię, Real jest zdolny do rzeczy niezwykłych. Podstawowy kłopot "Królewskich" polega jednak na tym, że kondycja fizyczna Ronaldo oceniana jest na 70 proc. Z bólem mięśni wystąpił już na Signal Iduna Park, jutro wyjdzie do gry tylko ze względu na wagę spotkania. Swoje problemy ma też Juergen Klopp, Łukasz Piszczek przejdzie testy medyczne dziś, Gundogan i Goetze wrócili do treningów, ale nie bez bólu. 90 minut na Santiago Bernabeu będzie wymagało skrajnej determinacji i wysiłku po obu stronach. Nie będzie miejsca nawet na moment oddechu. W Dortmundzie Real został stłamszony, jutro ma wziąć rewanż. Klopp i Borussia czują swoją siłę, ale wiedzą, że myśl o finale na Wembley trzeba odłożyć. W fazie grupowej pokazali, iż nie boją się ani Santiago Bernabeu, ani podrażnionego w swojej ambicji Realu. Dwa zwycięstwa i remis, które osiągnęli w tym sezonie przeciw drużynie Mourinho z bilansem bramkowym 8-4 to wynik imponujący. Zaprzepaszczenie takiej szansy na finał Champions League, byłoby niewybaczalne. Paradoksalnie dzięki zwycięstwu 4-1 na Signal Iduna Park, Borussia znalazła się pod wielką presją. Jak poprowadzi ten niezwykły mecz Howard Webb, największy gwiazdor wśród sędziów, uwielbiający wpływać na przebieg rywalizacji? Hiszpanie nie znoszą Anglika za to, że podczas finału mistrzostw świata w RPA dopuścił do brutalnej gry Holendrów. Pocieszają się jednak tym, że Webb to kolega Mourinho. Trener Realu zawsze wychwalał go publicznie. Nie ma wątpliwości, że starcie na Santiago Bernabeu może mieć swój wątek sędziowski. W ostatnich meczach Champions League arbitrzy popełnili masę błędów. Oby kontrowersyjny Anglik pokazał, że może być inaczej. Autor: Dariusz Wołowski Dyskutuj z autorem na jego blogu