INTERIA.PL zaprasza na tekstową relację na żywo z tego meczu. Początek w środę o 20.45"Messiego trzeba przypilnować indywidualnie" - powiedział Silvio Berlusconi do trenera Massima Allegriego przed środowym starciem gigantów na San Siro. Bez względu na antypatię, jaką budził w roli polityka były premier Włoch, jako właściciel Milanu jest żywą legendą, z którą mierzyć się ma prawo tylko nieżyjący już Santiago Bernabeu. Prezes Realu na przełomie lat 50. i 60. poprowadził swoją drużynę do sześciu triumfów w Pucharze Europy, Berlusconi ma na koncie zaledwie o jedno trofeum mniej. Ojciec bywał z nim na San Siro już w dzieciństwie. "Byłem wystarczająco mały, by wchodzić bez biletu". Na początku 1986 roku kupił zadłużony klub, z trudem podnoszący się po aferze totonero (czarnego totka), by zatrudniając Arriga Sacchiego i trójkę Holendrów: Ruuda Gullita, Marca van Bastena, Franka Rijkaarda z marszu zdominować nie tylko Serie A, ale i światowy futbol. Magnat medialny zawładnął calcio i sercami Włochów do tego stopnia, że z czasem wynieśli go do roli najważniejszego człowieka w państwie. Jako polityk osiągnął jednak bez porównania gorszą reputację. Barcelona pamięta Milan To właśnie Milan Berlusconiego był sprawcą najczarniejszego dnia w historii Barcelony. Ateński finał Champions League sprzed 19 lat oglądałem z trybun, mając okazję zobaczyć na własne oczy rozpacz Katalończyków. Ich ukochany "Dream Team", prowadzony przez Johanna Cruyffa, z Guardiolą, Romario, Koemanem i Stoiczkowem, który zaledwie dwa lata wcześniej zdobył pierwszy w historii klubu Puchar Europy, został starty z powierzchni ziemi pod ateńskim Akropolem. Data 18 maja 1994 roku przywoływana jest odtąd zawsze, gdy Milan gra z Barceloną, mimo iż Katalończycy już dwa razy wzięli rewanż. W kwietniu 2006 roku gol Guly'ego z podania Ronaldinha rozstrzygnął o prawie gry w finale Champions League, a przed niespełna rokiem w ćwierćfinale Barca znów była górą (0-0 i 3-1). Od tamtej pory Milan stał się jednak kompletnie nową drużyną. Od lata, przez klub Berlusconiego przewinęło się aż 61 piłkarzy. Pato, Thiago Silva, Ibrahimović zostali sprzedani, z San Siro odeszła też cała generacja graczy tak emblematycznych jak Gattuso, Inzaghi, Nesta, Seedorf, którzy stanowili o wielkości drużyny przez ostatnią dekadę. Fenomen Milanu i Berlusconiego polegał bowiem na tym, że zespół nieustanie się odradzał, mimo iż wielcy gracze odchodzili. Taki kryzys jak teraz, zdarza się pierwszy raz. Berlusconi zdaje się zmęczony piłką, myśli o sprzedaży klubu, lub podzieleniu się władzą z nowymi inwestorami. Póki co drużyna jest w stanie transformacji. W pół roku średnia wieku kadry Milanu spadła z 31 do 27 lat. W klubie znalazł przystań wychowanek Barcelony Bojan Krkic i reprezentant Polski Bartosz Salamon. Sprowadzony za 20 mln euro z Manchesteru City Mario Balotelli, w Champions League grać nie może, do składu wróci być może zmagający się z urazem 21-letni Stephan El Shaarawy, rewelacja Serie A. W ostatnim półroczu Berlusconi sprzedał piłkarzy za 91,5 mln euro, kupił za 55,5 mln, na początku sezonu drużyna spisywała się fatalnie, ale w ostatni piątek po zwycięstwie nad Parmą wskoczyła na trzecie miejsce w tabeli, do strefy Ligi Mistrzów. Skazani na pożarcie? Może więc ten obecny Milan nie jest wcale skazany na pożarcie? Naprzeciwko stanie jednak drużyna, z którą poważny kłopot miałby nawet słynny zespół "Rossonerich" z holenderskim trio z przełomu lat 80 i 90. Barcelona zagra na San Siro w pełnym składzie. Pojawienie się tria maluchów: Xavi, Iniesta, Messiego budzi obawę pomieszaną z ekscytacją na każdym stadionie. Ostatni ligowy mecz Milanu na San Siro obejrzało 33 tys widzów, na Barcelonę przybędzie komplet 80 tys ludzi. Wpływy z biletów sięgną rekordowych 5 mln euro, pozostaje pytanie: czy obecna drużyna jest w stanie stworzyć spektakl, do jakich przywykli w erze Berlusconiego jej kibice? Xavi Hernandez nie ma wątpliwości, gdy pytają go o presję faworyta ciążącą na Barcelonie. "Lepiej, że się z nami liczą, bo pamiętam takie mecze, gdy wybieraliśmy się na San Siro z wyrokiem skazującym i nikt nie stawiał na nas złamanego grosza". Katalończycy jechali do jaskini lwa, po najniższy wymiar kary, dziś sami stali się lwem, który odwiedza terytorium przypominające mu jak ciężko było osiągnąć obecny status. I jak łatwo go stracić. Dyskutuj na blogu Darku Wołowskiego Zobacz zestaw par 1/8 finału Ligi Mistrzów INTERIA.PL zaprasza na tekstową relację na żywo z wtorkowego meczu pomiędzy Arsenalem Londyn a Bayernem Monachium. Początek o 20.45