Pod koniec sierpnia Borski prowadził spotkanie ostatniej rundy kwalifikacji LM Anderlecht Bruksela - AEL Limassol. Jednak dopiero w środę po raz pierwszy sędziował mecz zasadniczej części elitarnych rozgrywek.Warszawianin, podobnie jak Paweł Gil z Lublina, został wyznaczony przez UEFA na 1. kolejkę fazy grupowej, a w poniedziałek dowiedział się, że wraz z piątką asystentów (Rafał Rostkowski, Tomasz Listkiewicz, Dawid Piasecki, Daniel Stefański i Maciej Wierzbowski) czeka go wyjazd do Francji. W środę był "rozjemcą" w potyczce Lille OSC z BATE Borysów (1-3).- Otoczkę całego meczu Champions League znałem już z Brukseli, ale teraz zetknąłem się z futbolem w najlepszym wydaniu. Choć Lille i BATE nie należą do ścisłej czołówki kontynentu, to stworzyły dobre widowisko, a tempo gry było imponujące. To chyba różni poszczególne szczeble rozgrywek. Z podobną dynamiką, szybkością zetknąłem się wcześniej tylko prowadząc bardzo dramatyczny i emocjonujący mecz Ligi Europejskiej Steaua Bukareszt - Napoli oraz spotkanie drużyn narodowych Japonii i Urugwaju - powiedział Marcin Borski.Jak przyznał, cały skład sędziowski miał sporo pracy.- Tempo było cały czas wysokie, a ekipa białoruska, która zaprezentowała się świetnie, grała głównie z kontry, co sprawiało, że było sporo akcji na pograniczu spalonego. Trzykrotnie też doszło do starć w polu karnym, a przy jednym z goli piłka, po odbiciu się od poprzeczki, minimalnie przekroczyła linię. Asystent bramkowy stanął jednak na wysokości zadania i właściwie ocenił sytuację - wyjaśnił.Uważa, że z postawy całej szóstki można być zadowolonym. - Żadna z drużyn nie miała pretensji, a to coś znaczy. Także obserwator pozytywnie wyrażał się o naszej pracy - zaznaczył.Co jeszcze zapamięta z debiutu w LM? - Na pewno olbrzymie wrażenie zrobił na mnie nowy stadion w Lille. Powstał już z myślą o Euro 2016. Ma zasuwany dach, z zewnątrz przypomina futurystyczną, szklaną bryłę - opisał.Na pamiątkę przywiózł specjalną monetę, którą przed pierwszym gwizdkiem dokonał losowania stron boiska i drużyny rozpoczynającej grę.- Z tym zetknąłem się po raz pierwszy. Przygotowane zostały tylko dwie monety z wygrawerowaną datą i miejsce meczu oraz nazwami zespołów. Jedną na pamiątkę otrzymuje arbitra, a drugą - któryś z kibiców. Do kogoś z widzów trafiają też kartki, których używałem podczas sędziowania, a po meczu musiałem je podpisać - dodał Borski.Wyprawa do Lille zabrała polskim sędziom dwa dni, a wszystkie jej aspekty reguluje szczegółowo UEFA.- Nasz pobyt organizowała francuska federacja. Z lotniska w Paryżu odebrał nas tzw. oficer łącznikowy, którym zazwyczaj jest obecny bądź były sędzia. On za nas odpowiada i dba, by nie doszło do żadnych kontaktów z działaczami klubów. W jego towarzystwie autostradą zostaliśmy zawiezieni do Lille. To, w jakim hotelu mieszkamy, z jakich restauracji korzystamy, a nawet, co jemy jest szczegółowo uregulowane. Standard nie może być ani zbyt wysoki, ani za niski, nie może budzić żadnych kontrowersji - poinformował.Wieczorem w przeddzień meczu, wzorem piłkarzy, sędziowie mogą przeprowadzić trening na stadionie."Mamy na to około godziny. To nowość, którą UEFA wprowadziła od tego sezonu, ale bardzo przydatna. Dzięki temu można zapoznać się ze stadionem, sprawdzić stan murawy. Następnego dnia rano odbywa się spotkanie z przedstawicielami drużyn, na których ostatecznie dogrywane są kwestie strojów oraz przekazujemy im sugestie i uwagi dotyczące gry. UEFA zdecydowała, że nie musi w nim uczestniczyć arbiter główny, tylko jeden z asystentów bramkowych. Nas reprezentował Dawid Piasecki" - wyjaśnił.Na stadionie sędziowie meldują się półtorej godziny przed rozpoczęciem gry. "Z hotelu jechaliśmy na stadion 15 minut w eskorcie policji. Po przyjeździe przebieramy się, rozgrzewamy i ... pierwszy gwizdek. Po meczu krótki odpoczynek, rozmowa z obserwatorem i po otrzymaniu płyty DVD z zapisem spotkania powrót do hotelu. Po kolacji jeszcze we własnym gronie omówiliśmy mecz. Zasnęliśmy chyba o trzeciej w nocy, a już o siódmej musieliśmy jechać na lotnisko" - powiedział Borski, który oficjalną ocenę swojej pracy pozna w ciągu jednego, dwóch tygodni."Dostanę maila od Komisji Sędziowskiej, a ocena będzie wypadkową noty wystawionej przez obserwatora na stadionie i tzw. telewizyjnego, który śledzi, czy jakieś zdarzenia nie uszły naszej uwadze" - przyznał.Arbitrzy z grupy Elite Development zazwyczaj otrzymują szansę sprawdzenia się w jednym spotkaniu LM."Teraz czekają mnie zapewne głównie mecze LE, ale tam też grają wielkie firmy i można trafić na szlagier. A gdybym jeszcze raz dostał nominację na LM, byłoby to dla mnie naprawdę spore wyróżnienie" - podsumował Borski.