W rozgrywanym kilkanaście miesięcy temu w Kijowie finale Champions League Liverpool mierzył się z obrońcą tytułu - Realem Madryt - którego główną bronią miał być najlepszy strzelec w historii Ligi Mistrzów - Cristiano Ronaldo. Klopp postanowił wykorzystać postać słynnego Portugalczyka i sygnowaną jego inicjałami markę ubrań CR7, by rozluźnić atmosferę panującą w szatni "The Reds" przed decydującym starciem. Gdy wszyscy piłkarze zasiedli już na swoich miejscach, a Niemiec wśród ogólnego napięcia i skupienia miał rozpocząć przedmeczową odprawę, Klopp stanął pośrodku i włożył swój podkoszulek w wystające spod spodni bokserki, na których widniał duży napis "CR7". Jak zdradził dziennikarzom "The Athletic" Wijnaldum, po tej sytuacji cała drużyna wybuchnęła śmiechem, co znacząco rozluźniło atmosferę wśród piłkarzy.Koniec końców po ostatnim gwizdku sędziego to Ronaldo miał więcej powodów do zadowolenia - w swoim ostatnim meczu w barwach Realu Madryt sięgnął bowiem do piątą w swojej karierze Ligę Mistrzów. Niewiele jednak zabrakło, by wypuszczona przez niego linia ubrań przyczyniła się zwycięstwa Liverpoolu, lecz z powodu fatalnej postawy Kariusa, a także przez fenomenalny strzał przewrotką Bale i kontuzję Salaha, "The Reds" musieli czekać na triumf w Champions League przez kolejnych 12 miesięcy. TB