- Kiedy zwracasz się do białego człowieka, nie mówisz do niego "biały człowiek". Dlaczego tak mówisz o czarnym? - pytał wzburzony Demba Ba arbitra technicznego Sebastiana Coltescu. Chwilę wcześniej rumuński sędzia zwrócił się do arbitra głównego Ovidiu Hategana, by ten podbiegł do linii bocznej ukarać członka sztabu zespołu ze Stambułu. "Czarny tam! Idź zobaczyć, kto to jest. Czarny tam, to nie jest możliwe, żeby tak się zachowywać" - mówił Coltesctu. Wypowiedź, którą na pustym stadionie usłyszeli trenerzy i rezerwowi gości, stała się ostatecznie przyczyną przerwania meczu. Piłkarze ze Stambułu nie chcieli grać. Do protestu dołączyli również paryżanie. "Nie będziemy grać z tymi facetami" - powiedział napastnik PSG Kylian Mbappe. Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl Kliknij! Na czele rewolty piłkarzy, jak zdarzenie określił paryski dziennik "L'Equipe", stał jednak Demba Ba, 35-letni rezerwowy Basaksehiru. To on po wyjaśnieniach sędziego dał jasny sygnał, że drużyna ma zejść do szatni. W akcie solidarności w ślad za nimi udali się zawodnicy PSG. Ba urodził się we Francji, w regionie paryskim. Grał we: Francji, Belgii, Niemczech, Chinach i Turcji. W wywiadzie dla francuskich mediów powiedział, że nigdy nie zagrałby we Włoszech. Dlaczego? Z powodu rasizmu na stadionach Serie A. - Gdybym miał taką możliwość, to jest powód, dla którego bym tam nie zagrał. Uważam, że wszyscy czarni piłkarze (cytat dosłowny - przyp. ok) powinni opuścić tę ligę. Nie zatrzymałoby to głupoty i nienawiści, ale inne rasy nie byłyby już celem ataków - zaproponował Ba. Niejednokrotnie dawał znać, że nie zamierza biernie przyglądać się przejawom rasizmu. Kiedy grał w chińskim zespole Shanghai Shenhua, oskarżył o zachowania rasistowskie jednego z rywali. Federacja chińska ukarała winnego karą dyskwalifikacji na sześć spotkań.