Rosyjski zespół kończył rozgrywki grupowe bez perspektywy awansu choćby do Ligi Europy. Już przed pierwszym gwizdkiem było jasne, że klub reprezentantów Polski nie opuści czwartego miejsca, ale za to mógł pomieszać szyki drugiemu Atletico, które nie było pewne awansu do 1/8 finału Ligi Mistrzów. Madrytczycy przed ostatnią kolejką mieli tylko punkt przewagi nad Bayerem Leverkusen. W szeregach "Loko" wiele obiecywano sobie po grze przemianowanego na ofensywnego pomocnika Krychowiak, obecnie jednego z najbardziej wyróżniających się piłkarzy zespołu. Świetną grą i bramkami w dotychczasowych meczach sezonu (9 goli i 3 asysty w 23 meczach) Polak zapracował na miano lidera zespołu. W zespole Lokomotiwu na debiut w Lidze Mistrzów doczekał się 32-letni Anton Koczenkow, który od kilkunastu dni zastępuje między słupkami kontuzjowanego Guilherme. Wejścia do bramki nie miał jednak udanego, bo w dwóch meczach ligowych wpuścił sześć goli, a w środowy wieczór poprzeczka została zawieszona znacznie wyżej. Koczenkow w najczarniejszych snach nie przypuszczał, że mecz w Madrycie może rozpocząć się dla niego tak fatalnie. Bramkarz Lokomotiwu już w pierwszej minucie tak niefortunnie interweniował w polu karnym, że "skosił" Joao Feliksa i doświadczony węgierski sędzia Viktor Kassai podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Kieran Trippier, ale Koczenkow odkupił swoje winy, lewą ręką zagarnął piłkę i sparował na słupek. Początek meczu należał do agresywnie grających gospodarzy, którzy nie pozwalali podopiecznym Jurija Semina przekroczyć środkowej linii boiska. Zmotywowani przez Diego Simeone piłkarze grali tak, jakby szybko chcieli rozprawić się z serią czterech meczów bez zwycięstwa. I pierwszy krok postawili tuż po kwadransie. W 16. minucie byliśmy świadkami podyktowania drugiego rzutu karnego, a decyzję poprzedziło obejrzenie powtórki przez sędziego Kassaia. Węgier upewnił się, że Rifat Żamaletdinow pechowo zagrał piłkę ręką na skraju pola karnego i wskazał na "wapno". Tym razem ryzyko na swoje barki wziął Felix i technicznym strzałem przy prawym słupku nie dał żadnych szans bramkarzowi. Dziesięć minut później madrytczycy cieszy się z drugiego gola autorstwa Moraty, ale ich radość była krótka. Pachniało minimalnym spalonym i węgierski arbiter, po konsultacji z wozem VAR, potwierdził niewielki ofsajd, anulując to trafienie.Efektownie grający Felix był bliski podwyższenia prowadzenia w 37. minucie. 20-latek pognał od połowy boiska lewą stroną, ściągnął na siebie uwagę trzech rywali, a mimo to wpadł w pole karne i oddał kąśliwy strzał prawą nogą. Koczenkow tylko patrzył, jak piłka nieznacznie mija prawy słupek bramki i mógł odetchnąć z ulgą. W końcu w protokole meczowym zapisał się także Krychowiak, ale niezbyt chlubnie. Krótko przed przerwą Polak faulował Thomasa i zarobił żółtą kartkę. Statystyki były bezwzględne dla gości, a mimo to przyjezdni rozpoczęli drugą połowę bez zmian w składzie i bardzo szybko przyjęli drugi cios. W 54. min Koke, po krótko rozegranym rzucie rożnym, wrzucił piłkę na bliższy słupek, gdzie świetnie wbiegł obrońca Felipe i mocnym strzałem z powietrza zaskoczył bramkarza.Lokomotiw nie dość, że był tłem dla Hiszpanów, to jeszcze w 67. minucie stracił doświadczonego Vedrana Czorlukę. Chorwat ucierpiał w starciu we własnym polu karnym i od razu sygnalizował, że coś poważnego się stało. Zaraz pojawiły się przy nim służby medyczne, ale nie było szans, by postawić go na nogi. Czorluka chowając twarz w dłoniach został na noszach zniesiony z murawy. Prowadząc dwoma golami Atletico już tak nie forsowało tempa i ostatnie fragmenty meczu nie były porywającym widowiskiem.AG Atletico Madryt - Lokomotiw Moskwa 2-0 Bramki: 1-0 Felix (17. z karnego), 2-0 (Felipe 54.) <a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-S-liga-mistrzow-faza-grupowa-grupa-d,cid,636,rid,3927,gid,1131,sort,I" target="_blank">Grupa D Ligi Mistrzów: wyniki i tabela</a>