Gospodarze szybko załatwili sprawę. Już w czwartej minucie meczu Saul Niguez zdobył, jak się później okazało, jedyną bramkę meczu. Jeszcze przed przerwą żółtą kartę zobaczył kluczowy piłkarz Liverpoolu Sadio Mane. Po przerwie już nie pojawił się na murawie. - Decyzja z Sadio nie była zaplanowana przeze mnie, to była przymusowa decyzja ze względu na to, że mógł zostać chwilę później wyrzucony z boiska. Sędzia mógł dać mu czerwoną kartkę już wcześniej, nie chciałem więc mu dawać kolejnej okazji do tego - tłumaczył na antenie Polsatu Sport Klopp, nawiązując do gorącej atmosfery na boisku. - Obawiałem się, że rywale będą się przewracali, gdy tylko Sadio weźmie głębszy oddech. Robili wszystko, aby wyleciał z boiska. On był ich celem. Nie chciałem ryzykować - dodał szkoleniowiec. - Gdy mecz przebiega w takiej atmosferze, trzeba jako sędzia pokazać swoją siłę. A ja nie jestem pewien, czy była choć jedna żółta kartka dla rywali. To jest po prostu śmieszne. Już w pierwszej połowie trzech moich piłkarzy leżało na murawie - mówił Klopp. Niemiecki trener Liverpoolu w kilku sytuacjach miał pretensje do sędziego Marciniaka, między innymi domagając się rzutu karnego dla swojej drużyny. W końcówce spotkania Klopp zobaczył nawet żółtą kartkę, gdy głośno wyrażał swoje niezadowolenie z kolejnej decyzji arbitra. - Zasłużyłem na kartkę, bo powiedziałem za dużo. Ale czy nie miałem racji? - mówił trener, który zaraz po zakończeniu spotkania wyjaśnił sobie wszystko z sędzią Marciniakiem. WS