To był powrót polskiego zespołu do rozgrywek Champions League po 20 latach przerwy. W grupie F występują jeszcze Real Madryt i Sporting Lizbona. - Co możemy powiedzieć po wyniku 0-6? Oczywiście to była katastrofa. Pierwsze minuty naszej gry były fatalne. Straciliśmy bardzo szybko trzy bramki, a na tym poziomie sportowym jest bardzo trudno odrobić nawet jednego gola. Popełniliśmy dokładnie te same błędy, co w ekstraklasie i musimy w końcu wyciągnąć z tego wnioski. Mamy naprawdę dobrych piłkarzy w składzie i musimy w końcu także zdobywać gole - podkreślił król strzelców polskiej ligi ostatniego sezonu. Po takiej porażce piłkarze, jak i trener Besnik Hasi zaczęli mówić, że najważniejsze w tej chwili są rozgrywki krajowe. W tabeli Ekstraklasy Legia zajmuje dopiero 13. miejsce. - Bądźmy realistami. Czego możemy oczekiwać po Lidze Mistrzów? Będzie bardzo trudno w kolejnych meczach zdobywać bramki. Nie wiem, czy jest sens skupiać się na tych rozgrywkach, dawać z siebie wszystko. Wydaje mi się, że dla kibiców bardzo ważne jest mistrzostwo kraju. Jeśli nie będziemy o to walczyć, to w przyszłym roku w ogóle nie będziemy grać w Europie, a to jest duży problem dla klubu i piłkarzy. Oczywiście nie szukamy teraz wymówek, bo na mecze Ligi Mistrzów nie potrzeba dodatkowej motywacji. Każdy zawodnik chce grać w takich spotkaniach - dodał Nikolić. Podkreślił, że atmosfera na trybunach w środę była fantastyczna i dziękuje kibicom za doping do samego końca. - Ale wynik jest katastrofą. Nie wolno nam popełniać takich błędów i tracić sześciu bramek na własnym boisku. Nawet z taką drużyną jak Borussia. Nie ma na to wytłumaczenia - zaznaczył węgierski snajper serbskiego pochodzenia. On sam miał także pretensje do albańskiego szkoleniowca, że nie wystawił go od początku. - Oczywiście, że byłem zły na taką decyzję. Moje miejsce jest na boisku, a nie na ławce. Udowadniam to w każdym meczu. Powiedziałem trenerowi przed spotkaniem, że jednym z powodów, dla których zostałem w Legii była możliwość występów w Lidze Mistrzów. Chcę grać co trzy dni, bo czuję się dobrze i jestem na to przygotowany. Dowiedziałem się jednak, że w pierwszej połowie trener chce zagrać defensywnie i nie widzi mnie na murawie. Po zmianie stron miałem wejść, by próbować strzelić z kontrataku, ale niestety po 20 minutach było już praktycznie po meczu - podsumował. Teraz najważniejsze dla legionistów są występy w krajowych rozgrywkach i najbliższy mecz z Zagłębiem Lubin. - W Lidze Mistrzów nie jesteśmy faworytami, a w Ekstraklasie tak, i dlatego mamy całkowicie inne oczekiwania. Nie jesteśmy w tym miejscu w tabeli, gdzie byśmy chcieli i to jest duży problem. Ale oczywiście przed meczami Champions League też nie chcemy oddawać punktów. Tak samo zależy nam na zwycięstwach. Walczymy o każdy mały punkt, staramy się o cud, ale to będzie bardzo trudne. Zobaczyliście na jakim poziomie jest Borussia i my. Sporting Lizbona i Real Madryt nie są gorszymi drużynami - ocenił. Nikolić podkreślił jednocześnie, że wina za wynik meczu z BVB 0-6 leży zarówno po stronie piłkarzy, jak i trenera. - Nie możemy teraz zwalać całej winy na szkoleniowca. To zawodnicy są na murawie i musimy też wziąć za to odpowiedzialność. To my przecież graliśmy. O jakiej taktyce mówimy? Po pięciu minutach była ona już zniszczona przez straconą bramkę. Trzeba było wszystko zmieniać - zaznaczył. Kolejny mecz w Lidze Mistrzów Legia zagra 27 września w Lizbonie ze Sportingiem.Zobacz wyniki, terminarz i tabelę grupy F Ligi Mistrzów