<a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/final-ligi-mistrzow-juventus-fc-barcelona,4221" target="_blank">Kliknij tutaj i zobacz zapis relacji na żywo z meczu Juventus - Barcelona!</a> 70 lat temu do rzucenia Berlina na kolana, armie wszystkich mocarstw świata - spoza osi - potrzebowały 1,5 mln ton bomb. Leo Messiemu i jego kolegom wystarczyła do tego piłkarska wirtuozeria. Juventus nie chciał pozwolić się rozpędzić "Dumie Katalonii". Od pierwszej minuty zastosował wysoki pressing. Postraszył rywala "bombą" Claudia Marchisia (2. min, piłka przeszła nad poprzeczką) i rzutem rożnym. I na tym się skończyły próby wprowadzenia włoskiego dyktatu na Stadionie Olimpijskim w Berlinie. 205 sekund i pięknej akcji złożonej z 16 podań potrzebowała Barca, by objąć prowadzenie. Lionel Messi rozciągnął akcję na lewą stronę, do Neymara, Brazylijczyk podał w tempo do wchodzącego w pole karne Andresa Iniesty, ten oddał na prawo do Ivana Rakiticia, dla którego strzał bez przyjęcia w prawy róg był bułką z masłem. Nie tylko dla "Starej Damy", ale dla każdej obrony świata to wszystko działo się za szybko, by temu przeciwdziałać. Co ciekawe, to pierwszy gol Barcy od lutego, którego nie strzelił, bądź przy którym nie asystował ktoś z tria: Messi - Neymar - Suarez. Barcelończycy chcieli strzelać dalej. W 9. min kibice z Katalonii ryczeli "Messi, Messi", ale to Neymar wbiegł do środka i huknął z 16 m nad poprzeczką. Pięć minut później Gianluigi Buffon potwierdził po raz kolejny, że jest jak wino. W wieku 37 lat wykazał się niebywałym refleksem, bo tylko jemu zawdzięcza obronę piekielnie trudnego strzału Daniego Alvesa, po którym piłka zmierzała w przeciwną stronę w stosunku do tej, w którą podążał bramkarz. Juve wyglądało na pogodzone z losem. Brakowało mu siły w ofensywie. Zaskoczyć defensywę rywala próbował Paul Pogba, ale jego chytre podanie do Carlosa Teveza przeciął z trudem Javier Mascherano. W 25. min Claudio Marchisio "kropnął" zza pola karnego, lecz piłka przeleciała tuż nad poprzeczką. Po raz pierwszy Juventus zatrudnił Marca-Andre tes Stegena dopiero tuż przed przerwą, lekkim strzałem Alvaro Moraty w środek bramki. Do tego momentu prowadzenie "Dumy Katalonii" mógł podwyższyć dwukrotnie Luis Suarez, ale najpierw nie trafił na bramkę, a później Buffon obronił na rzut rożny jego uderzenie z 15 m (39. i 40. min). Dwukrotnie z piłką w polu karnym turyńczyków zatańczył Leo Messi, ale - mimo minięcia kilku rywali - nie udało mu się oddać strzału. Na początku II odsłony Juventus ruszył pod bramkę rywala z okazji rzutu wolnego i rożnego. Po tym drugim Barca wyprowadziła kontrę czterech na dwóch i mistrzów Włoch uratował tylko geniusz Buffona, który pięknie obronił strzał z bliska Luisa Suareza. W 50. min rozpędził się Messi, rozegrał kilka podań "na klepkę" z Suarezem i Neymarem, by uderzyć z 16 m. Choć siedzący za tą właśnie bramką kibice Barcelony zahuczeli niczym pszczeli rój, piłka przeszła nad poprzeczką W 55. min stało się to, czego mało kto się spodziewał. Marchisio piątą zagrał do wchodzącego pod pole karne Stephana Lichsteinera, ten oddał do Teveza, który odwrócił się i - mając czystą pozycję - wypalił. Ter Stegen zdołał odbić piłkę, jednak niczym śpiących rycerzy na Giewoncie tifosich Juve przebudził Alvaro Morata, trafiając z bliska do pustej bramki! Nagle ze spacerku po Puchar Ligi Mistrzów ten mecz zamienił się dla Barcy w drogę przez mękę, a "Stara Dama" przeobraziła się w zespół jakże trudny do ugryzienia! Co więcej, goręcej zaczynało się robić pod bramką ter Stegena. W 62. min, po kolejnej składnej akcji Juventusu Tevez, z 16 m, wypalił za wysoko. Stadion zawrzał, Juventus atakował z pasją. I wtedy na Ziemię zstąpił Messi. Przeprowadził zabójczą kontrę, uciekł na lewo Pirlo, strzelił w prawy róg, Buffon odbił, ale Luis Suarez dopełnił formalności dobitką. Luis Henrique cieszył się jak sześciolatek na trampolinie. Spontanicznie skakał w górę, jakby spadł mu kamień z serca. Kibice z Włoch zamarli, usiedli i mentalnie wyszli ze stadionu. Ich dramat mógł być większy w 72. min, gdy Neymar trafił do siatki, ale sędzia Cuneyt Cakir, po konsultacji z asystentem bramkowym nie uznał tego gola. I miał rację - Neymar trafił głową w swoją rękę, a ten rykoszet zmylił Buffona. Juventus nie poddał się. Nadal zagrażał bramce. Choćby po rzutach rożnych. Po jednym z nich w 77. min mógł wyrównać Pogba, ale nie trafił głową do pustej bramki. Ale Barca miała też świetne okazje, by rozstrzygnąć spotkanie. Ofensywne zapędy uskuteczniał Gerard Pique. Przy trzecim z nich dostał prostopadłe podanie i w stuprocentowej huknął z bliska o metr za wysoko. W końcówce próbowali Pereyra, Marchisio i Tevez, ale nic nie wskórali. Kolejna kontra dała za to bramkę "Dumie Katalonii". Pedro, który kilka chwil wcześniej wszedł na murawę, podał do Neymara, a ten strzałem w prawy róg ostatecznie rozwiał marzenia Juventusu. Puchar Ligi Mistrzów trafił zasłużenie w ręce Barcy. Lepszego sezonu Luis Enrique nie mógł sobie wymarzyć. W pierwszym roku trenerskiej pracy na Camp Nou wygrał wszystkie trofea, jakie mógł: mistrzostwo Hiszpanii, Puchar Króla i teraz Ligę Mistrzów! Marc-Andre ter Stegen (Barcelona): - Graliśmy w tym roku znakomitą piłkę i zasłużyliśmy na to zwycięstwo. Moim celem jest zdobywaniu tytułów. Nie mam słów, które określiłby, co teraz czuję. Możemy być z siebie dumni. Luis Suarez (Barcelona): - Sezon był naprawdę bardzo trudny. Moja żona i dzieci też z tego powodu ucierpiały. Przede wszystkim chciałbym właśnie im podziękować oraz moim kolegom z drużyny. Javier Mascherano (Barcelona): - Niesamowite. W moich najśmielszych snach nie przypuszczałem, że ten sezon będzie dla nas tak udany. Mieliśmy jednak także trudne momenty. Wszyscy jesteśmy szczęśliwi, że stanowimy część tej drużyny. W tym meczu zadecydowała linia pomocy i napastnicy. Gianluigi Buffon (Juventus Turyn): - Jestem zawiedziony, ale taki właśnie jest sport, musimy się z tym pogodzić. Mieliśmy wiele pięknych momentów, w których mogliśmy się cieszyć razem z naszymi kibicami. Szkoda, że teraz się nie udało, ale w tym sezonie zrobiliśmy jako drużyna bardzo duży postęp. Alvaro Morata (Juventus Turyn):˙- Mogliśmy to wygrać, ale się nie udało. Jesteśmy świetną grupą piłkarzy, ale musimy dalej pracować i walczyć. Dla tego zespołu nie ma żadnych granic. Jesteśmy wszyscy dumni z tego, że nosimy koszulkę takiego klubu. Claudio Marchisio (Juventus Turyn): - Mamy za sobą wspaniały sezon. Udało nam się zareagować na szybko straconą bramkę, ale niestety rywale znowu wyszli na prowadzenie. Barcelona to bardzo silny zespół i my o tym wiedzieliśmy. Jesteśmy mimo wszystko dumni z tego, że udało nam się dotrzeć aż do finału. Ten sezon był fantastyczny w naszym wykonaniu i dzisiaj wieczorem powinniśmy o tym pamiętać. Finał Ligi Mistrzów: Juventus FC Turyn - FC Barcelona 1-3 (0-1) Bramki: 0-1 Rakitić (4. asysta Iniesta), 1-1 Morata (55. asysta Tevez), 1-2 Suarez (68. asysta Messi), 1-3 Neymar (90+5. asysta Pedro). Juventus: Buffon - Lichsteiner, Barzagli, Bonucci, Evra (89. Coman) - Marchisio, Pirlo, Vidal (79. Pereyra), Pogba - Tevez, Morata (84. Llorente). FC Barcelona: ter Stegen - Dani Alves, Pique, Mascherano, Jordi Alba - Rakitić (90. Mathieu), Busquets, Iniesta (78. Xavi) - Messi, Suarez (90.+5 Pedro) , Neymar. Sędziował Cuneyt Cakir z Turcji. Żółte kartki: Vidal (11.), Pogba (41.). Widzów: 72 tys. **** Przed finałem LM, pod Bramą Brandenburską rozegrano finał akcji "Football for Friendship". Nastolatkowie z Rapidu Wiedeń pokonali FC Zurich 5-2, choć w jego bramce dziennie spisywała się kobieta. Reprezentujący Polskę pierwszy klub Roberta Lewandowskiego - UKS Varsovia odpadł w eliminacjach finałowego turnieju w Berlinie. Z Berlina Michał Białoński <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-P-liga-mistrzow-final,cid,636,rid,2310,sort,I" target="_blank">Liga Mistrzów. Komplet wyników i statystyki - kliknij tutaj!</a>