- Widzę, że mamy powtórkę z Trabzonu. Gdy jechaliśmy na mecz Pucharu UEFA do tego tureckiego miasta w samolocie trzymali nas pół godziny, a później w autokarze włączyli ogrzewanie. Koszmar - wspominał na lotnisku w Tel-Awiwie Ryszard Czerwiec, były pomocnik Wisły, a obecnie skaut tego klubu. Oczekiwanie na bagaż przeciągało się w nieskończoność. Dopiero po 50 minutach torby podróżne trafiły do wiślaków, ale w autokarach nie było tak źle, jak w Turcji - działała klimatyzacja. Bez niej trudno byłoby oddychać w gorącym i suchym powietrzem stolicy Izraela. Wszyscy byli w szoku, gdy okazało się, że na lotnisku całej ekipie z Krakowa zatrzymano paszporty! Okazało się jednak, że to udogodnienie, dzięki któremu Wisła uniknęła dosyć uciążliwej kontroli celno-paszportowej. Podczas blisko czterogodzinnego lotu piłkarze Macieja Skorży relaksowali się lekturą prasy, książek, tudzież muzyką. Mauro Cantoro podrygiwał ze słuchawkami na uszach, co chwila płatając figle próbującemu uciąć drzemkę Juniorowi Diazowi. - Salsa najlepsza w takich chwilach - reklamował spolonizowany Argentyńczyk i z chęcią dał posłuchać gorących rytmów południa. Cantoro wespół z Piotrem Brożkiem, Cleberem i Wojciechem Łobodzińskim nie mogli przegapić też największej atrakcji podróży, jaką było zwiedzanie kabiny pilotów. "Łobo" był bliski nawet przejęcia sterów drugiego pilota. Patryk Małecki pobierał tymczasem bezcenne lekcje piłkarskie od mistrza Czerwca. Opuszczających lotnisko tylnym wyjściem piłkarzy zdążyła nakręcić izraelska telewizja. Poza tym nie było żadnego konduktu powitalnego. Podczas podróży z Tel-Awiwu do odległej o 70 km Jerozolimy wiślakom mogło być gorąco, ale nie z uwagi na temperaturę w autokarze (sprawna klimatyzacja). Bardziej ze względu na widok gotowych do wystrzału karabinów maszynowych, w jakie byli wyposażeni dwaj policjanci na motocyklu eskortujący mistrzów Polski. "Biała Gwiazda" na czas batalii "Beitar" zatrzymała się w hotelu "Cytadela". Michał Białoński z Jerozolimy