Rządzi kasa Nieważne skąd, ważne, że wpływa na konto. Z tej zasady już od dawna korzysta światowy futbol. Prezydent FIFA Sepp Blatter bez najmniejszej żenady siedział na loży honorowej z Władimirem Putinem podczas finału mistrzostw świata w Brazylii. Rosyjskie wojska dopiero co anektowały Krym, a Putin z Blatterem i kanclerz Niemiec Angelą Merkel z uśmiechami na ustach oklaskiwali piłkarzy na brazylijskiej Maracanie. No bo futbol ma łączyć, a nie dzielić... O tym jak bardzo łączy, można przekonać się, patrząc na kwoty przelewów, jakie Gazprom wysyła to tu, to tam. Kilkadziesiąt milionów euro dla was? Proszę bardzo! Kilkanaście dla klubu w Niemczech czy Anglii? Nie ma najmniejszego problemu. 60 mln euro za spokój? Do podpisania umowy pomiędzy Gazpromem i FIFA doszło we wrześniu ubiegłego roku. Rosyjski potentat energetyczny od 2015 roku zostanie oficjalnym partnerem światowej organizacji futbolu i głównym sponsorem mistrzostw świata, które odbędą się w Rosji w 2018 roku. Choć nie podano wartości kontaktu, to szacuje się, że co roku na konto FIFA będzie wpływać przynajmniej 60 milionów euro. Czy w takim razie można się dziwić, że Blatter i spółka pozostają głusi na wezwania, aby zbojkotować następny mundial lub odebrać Rosji prawa do organizacji turnieju? Nie zmieni tego nawet wołanie Unii Europejskiej. Bruksela pracuje nad kolejnymi sankcjami dla Moskwy. Oprócz obostrzeń gospodarczych jest w nich także miejsce na sport - wykluczenie reprezentacji oraz klubów ze wszystkich rozgrywek międzynarodowych. Unia może mówić swoje, ale i tak decyzje podejmą Blatter z Platinim. Jak mysz pod miotłą siedzi także UEFA. Skrupulatnie pilnująca porządku w europejskim futbolu organizacja nie zdecydowała się otworzyć sprawy dyscyplinarnej przeciwko rosyjskiemu związkowi piłki nożnej, mimo że w eliminacjach Pucharu Rosji, wystąpiły trzy kluby z Krymu - Tawrija Symferopol, SKChF Sewastopol i Żemżuczyna Jałta. Oprócz tego wspomniany tercet zaczął sezon w drugiej lidze rosyjskiej (trzeci poziom rozgrywek). A przecież Krym w świetle prawa międzynarodowego wciąż należy do Ukrainy i aby kluby z tego rejonu występowały w rozgrywkach w innym kraju, potrzebna jest specjalna zgoda futbolowej centrali. Nie tym razem. UEFA i FIFA głośno protestowały, ale współpraca rozkwitła Co ciekawe, zarówno UEFA jak i FIFA głośno protestowały, kiedy szef Gazpromu Aleksij Miller proponował utworzenie jednej ligi piłkarskiej dla krajów byłego ZSRR. - To stałoby w sprzeczności z zasadami FIFA - komentował pod koniec 2012 roku Blatter, a podobne stanowisko zajął Michel Platini. No, ale wtedy Gazprom nie łożył grubej kasy na FIFA, a jego współpraca z UEFA dopiero rozkwitała. Teraz UEFA nie spieszy się z grożeniem palcem Rosjanom, bo podobnie jak FIFA, siedzi w kieszeni Gazpromu. Od sezonu 2012/13 największy na świecie wydobywca gazu ziemnego jest oficjalnym partnerem Ligi Mistrzów, Superpucharu Europy i Ligi Mistrzów Kobiet. Reklamy paliwowego potentata zdobią bandy podczas wszystkich meczów najbardziej prestiżowych klubowych rozgrywek Starego Kontynentu. Platini i spółka kasują za to od 40 do 60 milionów euro rocznie. Co na to Władimir Putin? Za każdym razem ze spokojem powtarza, że UEFA i FIFA nie mieszają futbolu z polityką. Wychodzi na to, że ma rację. Autor: Krzysztof Oliwa