Ten mecz był zapowiadany jako wielki rewanż za finał Champions League sprzed dwóch lat. W Stambule lepsi okazali się "The Reds", którzy wygrali w rzutach karnych. Bohaterem tamtego spotkania był Jerzy Dudek. Polski bramkarz fantastycznie spisywał się zwłaszcza w serii "jedenastek". W stolicy Grecji Dudek również się pojawił, ale tym razem musiał zadowolić się rolą rezerwowego. W podstawowym składzie ekipy z Anfield Road wyszedł Jose Reina. Patrząc na wyjściowe składy obu zespołów można było odnieść wrażenie, że zarówno Ancelotti, jak i Rafael Benitez przede wszystkim zabezpieczyli dostęp do bramki. Milan i Liverpool rozpoczął mecz z jednym nominalnym napastnikiem. Na szpicy we włoskiej ekipie wystąpił Filippo Inzaghi, a w zespole Liverpoolu najbardziej wysuniętym piłkarzem był Dirk Kuyt. Pierwsze minuty meczu to wzajemne badanie sił. Ale już w 10. minucie mediolańczycy popełnili błąd, który mógł ich drogo kosztować. Piłka znalazła się pod nogami Jermaine'a Pennanta, który z prawej strony pola karnego starał się umieścić piłkę w siatce. Dida zażegnał niebezpieczeństwo, wybijając piłkę. W miarę upływu czasu zarysowała się przewaga podopiecznych Beniteza. Piłkarzom "The Reds" trudno było przebić się przez defensywę Milanu, więc strzałami z dystansu starali się zagrozić bramce Didy. W 27. minucie jedna z takich prób omal nie skończyła się powodzeniem. Xabi Alonso huknął z ponad 20 metrów. Piłka o centymetry minęła lewy słupek bramki Milanu. Groźnie strzelał jeszcze John Arne Riise (32. minuta), ale uderzenie było niecelne. Piłkarze Milanu skupili się głównie na rozbijaniu ataków rywali. W akcjach ofensywnych Kaki i spółki brakowało dokładności i polotu. Jedyna, godna odnotowania sytuacja dla Milanu miała miejsce w 16. minucie, kiedy ładny strzał Kaki obronił Reina. Kiedy wydawało się, że pierwsza część spotkania zakończy się bezbramkowym remisem, sędzia Herbert Fandel podyktował rzut wolny dla Milanu 18 metrów od bramki "The Reds". Do piłki podszedł Andrea Pirlo. Pomocnik Milanu i reprezentacji Włoch strzelił mocno, piłka odbiła się jeszcze od pleców Inzaghiego i wpadła do siatki. 1:0! Szał radości w sektorach zajmowanych przez kibicow Milanu! Kilkadziesiąt sekund później arbiter zakończył pierwszą połowę. Druga część do złudzenia przypominała to co działo się w pierwszych 45 minutach. Stroną przeważającą był Liverpool, a Milan skupił się na obronie. Poczynania "The Reds" determinował wynik. Piłkarze z Anfield Road musieli odrobić jednobramkową stratę. Serca do gry i ambicji nie można zawodnikom Liverpoolu odmówić. Dida jednak zachowywał czyste konto, choć starali się zmusić go do kapitulacji Gerrard (sam na sam), Risse (z dystansu) i znów Gerrard (minimalnie obok słupka). Schowany za podwójną gardą Milan czyhał na okazje do kontr i zadanie ostatecznego ciosu Liverpoolowi. I "rossoneri" dopięli swego, a konkretnie niesamowity Filippo Inzaghi. W 82. minucie napastnik Milanu otrzymał znakomite prostopadłe podanie od Kaki, minął Reinę i posłał piłkę do siatki. Liverpool zdołał zdobyć honorową bramkę, kiedy w 89. minucie do siatki Milanu trafił Kuyt, ale na doprowadzenie do remisu zabrakło im czasu. AC Milan - Liverpool FC 2:1 (1:0) Bramki: dla Milanu - Filippo Inzaghi dwie (45, 82); dla Liverpoolu - Dirk Kuyt (89). Sędziował: Herbert Fandel (Niemcy). Milan: Dida - Massimo Oddo, Alessandro Nesta, Paolo Maldini, Marek Jankulovski (79-Kacha Kaładze) - Gennaro Gattuso, Andrea Pirlo, Massimo Ambrosini, Clarence Seedorf (90-Giuseppe Favalli 90), Kaka - Filippo Inzaghi (89-Alberto Gilardino); Liverpool: Pepe Reina - Steve Finnan (88-Alvaro Arbeloa), Daniel Agger, Jamie Carragher, John-Arne Riise - Jermaine Pennant, Javier Mascherano (78-Peter Crouch), Xabi Alonso, Steven Gerrard, Boudewijn Zenden (59-Harry Kewell) - Dirk Kuyt.