Wynik 2-1 na Old Trafford nie oddaje różnicy, jaka dzieli dziś Manchester United od Chelsea Londyn. Broniący tytułu goście zwracają go drużynie bezdyskusyjnie lepszej, która mogąc sobie pozwolić na remis, nie musiała zdobywać więcej goli. To był mecz rozstrzygający sezon Premier League, a także dający Manchesterowi zwycięstwo 4-3 w siedmioletnim wyścigu, od kiedy kwestia mistrzostwa została zapisana na wyłączność tych klubów. Jeśli w dwóch pozostałych kolejkach Manchester wywalczy punkt, pojedzie na finał Champions League jako mistrz Anglii. Będzie to tytuł 19., dający drużynie Aleksa Fergusona pierwsze miejsce w klasyfikacji wszech czasów przed Liverpoolem. Jeszcze bliżej mistrzostwa kraju jest drugi z finalistów Ligi Mistrzów Barcelona, która po derbowym zwycięstwie nad Espanyolem potrzebuje punktu w trzech pozostałych do końca sezonu kolejkach. Imponujące zwycięstwo Realu Madryt w Sewilli 6-2 okraszone czterema golami Cristiano Ronaldo, odłożyło co najmniej o trzy dni 21. koronację drużyny z Katalonii. 28 maja na Wembley w finale Ligi Mistrzów zmierzą się już prawie na pewno mistrzowie dwóch najsilniejszych lig Europy. Tak samo było dwa lata temu w Rzymie, kiedy Barca zwyciężyła Manchester 2-0. Wtedy faworytem byli Anglicy, a teraz? Xavi stawia na United Xavi Hernandez stwierdził, że biorąc pod uwagę miejsce rozgrywania finału więcej szans trzeba przyznać Manchesterowi. Mówi, co myśli, czy tylko ucieka od presji? Od meczu sprzed dwóch lat bardziej zmieniła się Barcelona, z której odeszli Toure, Silvinho, Henry i Eto'o. Alex Ferguson mógłby wystawić w zasadzie ten sam skład, co 24 miesiące temu, tyle, że Chicharito Hernandez będzie musiał zastąpić Cristiano Ronaldo. Meksykanin jest wielkim odkryciem sezonu, ale czy daje już drużynie tyle, co ówczesny posiadacz "Złotej Piłki"? Część komentatorów ryzykuje tezę, że dwa lata temu Manchester był kadrowo silniejszy. Tyle, że dziś wydaje się być w lepszej formie. Szczególnie fizycznej, co odegrało wielką rolę w meczu z Chelsea. Tymczasem Guardiola będzie mógł teraz posłać do gry Erica Abidala i Daniego Alvesa, czyli dwóch podstawowych bocznych obrońców, których dwa lata temu stracił w półfinale. Trudno jednak rozstrzygnąć, które ofensywne "tridente" (trójząb) jest mocniejsze: Messi, Eto'o i Henry czy Villa, Messi i Pedro. Na pewno w dwa lata Argentyńczyk jeszcze się rozwinął, ale czy 28 maja będzie miał kto zastąpić nieposkromionego Eto'o stworzonego do takich wyzwań jak finał Ligi Mistrzów? Co do formy, to Manchester osiągnął właśnie jej szczyt. Barca gra teraz wolniej, bardziej przewidywalnie, jakby brakowało jej sił. W dziewięciu ostatnich meczach Katalończycy zdobyli zaledwie 13 goli, inna rzecz, że cztery z nich to były Gran Derbi. Pojedynek z Manchesterem będzie jednak podobnej skali trudności. Zespół Guardioli ma dziś kłopoty nie tylko ze stwarzaniem sytuacji podbramkowych, ale i ich wykorzystywaniem: we wspomnianych dziewięciu spotkaniach Villa i Pedro trafili do siatki zaledwie po razie. Ferguson powinien zagrać jak Arsenal Komentatorzy w Anglii uważają, że drużyna Aleksa Fergusona powinna zagrać na Wembley tak, jak Arsenal w pierwszym meczu w 1/8 finału LM. Na "The Emirates" Barca była długo przy piłce, ale każda kontra gospodarzy stwarzała pod bramką Valdesa zagrożenie. Szybcy Rooney i Chicharito są do takiej gry stworzeni. Manchester może też zrobić użytek ze swojej przewagi fizycznej, choć jeśli obrona Barcy zagra w ustawieniu Alves, Pique, Puyol, Abidal częściowo ten atut Anglików zredukuje. Przewaga Fergusona nad Guardiolą polega na tym, że Manchester może grać jak chce, tymczasem sposób gry Barcy jest z góry określony. Tak samo było jednak dwa lata temu i Anglicy nie potrafili tego wykorzystać. Pytanie podstawowe dotyczy faktu na ile silny i zdyscyplinowany zespół Fergusona obrzydzi życie trójce finalistów "Złotej Piłki"? Jeśli Xavi, Iniesta i Messi nie dostaną miejsca do gry, szanse Manchesteru będą rosły. W pojedynku z Chelsea Ferguson wystawił w pomocy Giggsa, Carricka, Parka i Valencię - czyli zaledwie jednego defensywnego pomocnika. Gdyby jednak, jak mówi, przed finałem posłuchał rad Jose Mourinho, na Wembley nie zdecyduje się raczej na tak odważny wariant. Z Andersonem zamiast Valencii zmaleje siła Manchesteru. Być może jednak trener United poczuje, iż drużyna jest wystarczająco silna, by nie trzeba jej było dopasowywać do przeciwnika? Wtedy czekałby nas z pewnością superfinał. Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego