Dariusz Wołowski, Interia: Dimano to ćwierćfinalista poprzedniej edycji Ligi Europy. W 1/8 finału wyeliminowało Tottenham. W ostatnich latach mistrz Chorwacji dość regularnie gra też w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Czyli przeciwnik z wysokiej półki. Dariusz Dziekanowski (były piłkarz Legii i reprezentacji Polski): - W III rundzie kwalifikacji Ligi Mistrzów można się było spodziewać właśnie takiego. Rozgrzewki się skończyły. W I i II rundzie eliminacji Legia grała z teoretycznie słabszymi zespołami, takimi jak norweskie Bodo i estońska Flora. Mogła w nich budować pewność siebie, ale zmarnowała czas. Osłupiałem kiedy po zwycięstwie 2-1 w Warszawie zobaczyłem jak mistrz Polski przez całą pierwszą połowę w Tallinie wyłącznie się broni. Piłkarze Legii byli sparaliżowani lękiem przed porażką. Jeśli coś się chce osiągnąć w rywalizacji w Europie nie można tak do meczu podchodzić. Puchary są świętem, w którym piłkarz ma pokazać pełnię możliwości. Lęki, obawy trzeba odrzucić, bo one wyłącznie przeszkadzają. W sezonie 2016-2017 czyli już pięć lat temu Legia ostatni raz przebrnęła kwalifikacje europejskich rozgrywek. Potem cztery razy je przegrywała, a to rodzi niepewność. - Powtórzę: nie można tak do tego podchodzić. Szkodzi się samemu sobie. Niestety Legia tego nie unika. Dominuje w niej minimalizm. Jeśli drużyna mistrza Polski w meczu o Superpuchar nie potrafi zdominować Rakowa Częstochowa to ja jestem mocno zaniepokojony. Jeśli w lidze przegrywa z Radomiakiem, to mój niepokój tylko wzrasta. Obawiam się, że te same uczucia przeważają w szatni Legii. Jeśli piłkarze i Czesław Michniewicz zabrali swój lęk i niepewność do Zagrzebia, to będzie bardzo ciężko o dobry wynik. Dinamo jest wystarczające silne, by najlepsza drużyna Ekstraklasy mu nie ułatwiała awansu. Porażki z Norwegami i Estończykami byłyby dla Legii kompromitacją. Może dlatego piłkarze Michniewicza grali te mecze z lękiem? W starciu z Dinamo minimalizm będzie można odrzucić odrzucić. - Wygląda mi to na zaklinanie rzeczywistości, ale niech będzie. Bardzo chciałbym zobaczyć Legię grającą odważnie, z charakterem, pokazującą umiejętności godne najlepszej drużyny w kraju. Ale po tym co dotąd pokazują Legioniści niewiele na to wskazuje. Niewiele, a właściwie to nic. Obawiam się, że w Zagrzebiu zobaczymy jedenastu piłkarzy mistrza Polski, którzy wyjdą na murawę po to, by się przekonać jak mocny jest ich przeciwnik. Czyli oddadzą pole i będą czekać na warunki, które postawi Dinamo. Ten minimalizm, brak odwagi polskich drużyn w europejskich rozgrywkach jest irytujący. I z roku na rok się pogłębia. Nasze zespoły czekają na błędy rywala, boją się zaproponować coś od siebie, przejąć inicjatywę. Żeby jeszcze takie podejście dawało jakiś efekt. Ale nie daje. Przed rokiem Lech Poznań przebił się do fazy grupowej Ligi Europy, ale zapłacił za to potem bardzo słabą grą w Ekstraklasie. - Czyli lepiej, żeby polskie kluby w europejskich pucharach w ogóle nie brały udziału? Przecież to nonsens. Wolę drużynę, która zagra jeden mecz znakomity, jeden zły, niż taką bez wyrazu utrzymującą się na równym, miernym poziomie. Nie ma nic gorszego niż gra na zero, unikanie błędów, poprawne przesuwanie się po boisku i szukanie szansy wyłącznie w kontratakach. Piłka nożna nie może być nudna skoro ma być rozrywką. Zbyt wielu trenerów w Ekstraklasie o tym zapomina. Rozmawiał Dariusz Wołowski