Po pierwszym meczu zakończonym bezbramkowym remisem, w rewanżu Atletico wygrało 3-1 na Stamford Bridge. I choć prowadzenie w środowym spotkaniu objęli gospodarze, do siatki trafił Fernando Torres, wychowanek klubu z Madrytu, to potem gole strzelali już tylko przyjezdni. - Bramka wyrównująca była kluczowa. Zespół uspokoił grę i opanował środek boiska. W pełni zasłużyliśmy na awans - stwierdził Simeone. Atletico było już raz w finale najważniejszego z europejskich pucharów. 40 lat temu nie sprostało jednak Bayernowi Monachium. W tym sezonie Bawarczycy, którzy bronili trofeum, odpadli w półfinale po klęsce w dwumeczu z Realem Madryt. - Choć przegrywaliśmy, to nie załamaliśmy się. Walczyliśmy do końca i zwyciężyliśmy. W finale przyjdzie nam się zmierzyć z najlepszą obecnie drużyną w Europie. Podejdziemy do tego meczu z pokorą. Na razie jednak najważniejszym dla nas spotkaniem jest niedzielna, ligowa konfrontacja z Levante - powiedział mający polskie korzenie obrońca Felipe Luis Kasmirski. "Los Colchoneros" mają szansę nie tylko na Puchar Europy, ale także na wygranie Primera Division. Do zrealizowania tego celu potrzebują sześciu punktów w trzech ostatnich meczach. - To jest jak sen. Mamy wspaniały zespół, bo ze sobą współpracujemy. Jesteśmy w finale i marzenie może stać się rzeczywistością. Wiedzieliśmy, że w Londynie nie gra się łatwo. Spodziewaliśmy się, że Chelsea zaatakuje. Po golu wyrównującym nabraliśmy pewności i wiary w awans. Wiemy, że Real to wspaniały zespół z wielkimi graczami, ale w ubiegłym roku pokonaliśmy ich na Santiago Bernabeu w finale Pucharu Króla. Dlatego wierzymy w siebie - dodał pomocnik Tiago Mendes. Z kolei Chelsea może pozostać z pustymi rękami. Po odpadnięciu z Ligi Mistrzów, pozostaje "The Blues" tylko walka o mistrzostwo Anglii, ale na dwie kolejki przed końcem nie są zależni tylko od siebie - muszą też liczyć na potknięcia Liverpool FC i Manchesteru City. - Do rzutu karnego (gol na 2-1 - przyp. red.) Atletico nie było lepszą drużyną. Kontrolowaliśmy przebieg gry, a ten moment okazał się krytyczny. Od tego momentu goście kompletnie zdominowali wydarzenia na boisku. Wygrali zasłużenie, gratuluję im. Czasami do finału dociera drużyna, na którą nikt wcześniej nie stawia. W pełni jednak na to zasłużyli i niech cieszą się tą chwilą - ocenił Jose Mourinho, szkoleniowiec Chelsea.