"Moje dzieci są zakochane w Leo Messim" - wyznaje John Terry mając jednak, co najmniej kilka ważniejszych powodów, by zatrzymać dziś małego Argentyńczyka. Liga Mistrzów to wielkie marzenie, które kapitan Chelsea dzieli z właścicielem klubu Romanem Abramowiczem. Przeżyli razem parę traumatycznych chwil w tych rozgrywkach, jak przestrzelony karny Terry'ego w finale w Moskwie w 2008 roku albo zabójcze uderzenie Andresa Iniesty 11 miesięcy później, gdy gracze Chelsea mieli już właściwie w garści finał w Rzymie. Wtedy wszystko się zaczęło Dla drużyny Pepa Guardioli wszystko się wtedy zaczęło. Właśnie 6 maja 2009 roku, kiedy Iniesta oddał strzał rozpaczy w końcówce rewanżu na Stamford Bridge. To uderzenie mające nawet swoją hiszpańską nazwę "iniestaso" (iniestyzm), jest w historii klubu z Katalonii tak samo ważne, jak zakończony zwycięską bramką rzut wolny wykonany przez Ronalda Koemana w 118. min finału na Webley. W 1992 roku Barca sięgnęła po swój pierwszy Puchar Europy. Ale nawet legendarny "Dream Team" dowodzony przez Johanna Cruyffa nie został europejskim hegemonem w takim stopniu jak drużyna Guardioli. Klub z Katalonii przeżywa swoje złote dni, w półfinale Champions League jest regularnie od pięciu sezonów. Triumfował w rozgrywkach w 2006 roku (z Frankiem Rijkaardem na ławce), 2009 i 2011. Po gładkim pokonaniu Manchesteru United na Wembley 11 miesięcy temu, wielu ekspertów uznało drużynę z Messim za najlepszą w historii. Urokowi dryblingów i goli Argentyńczyka uległy rzecz jasna nie tylko dzieci Terry'ego. "Fakt, mają najlepszego piłkarza świata i najlepszą drużynę" - przyznaje Didier Drogba. "Wyeliminowali nas w 2009 roku, ale ja wolę myśleć o jeszcze wcześniejszych meczach z nimi, było wśród nich kilka miłych wspomnień". To prawda: z ostatnich pięciu spotkań między tymi rywalami Chelsea wygrała raz i cztery razy remisowała. Kto w Europie ma dziś taki bilans z Barceloną? Mają swój plan Frank Lampard to trzeci z wielkiej trójki Chelsea, który napsuł krwi Katalończykom. Przyznaje, że Barca jest tym razem faworytem bardziej niż trzy lata temu, ale dodaje tajemniczo: "Mamy swój plan". Dla trzech muszkieterów ze Stamford Bridge, to prawdopodobnie ostatnia okazja, by spełnić swoje marzenie w Champions League. Po zmianie trenera, kiedy Roberto di Matteo zastąpił Andrego Villasa-Boasa, firmowe trio Chelsea zmartwychwstało. W niedzielę, w półfinale Pucharu Anglii przeciw Tottenhamowi, Drogba i Lampard zdobywali gole jak za najlepszych lat. Chelsea to uśpiony kolos. Drzemie w Premier League budząc się w rywalizacji pucharowej. Pobiła Napoli i Benficę w Lidze Mistrzów, z Barceloną nie jest bez szans. Zwłaszcza mając tak wielką przewagę w powietrzu. Nazwiska Drogby, Terry'ego i Lamparda budzą w Katalonii głęboką obawę, a jest jeszcze Fernando Torres, który w końcu musi zacząć spłacając Abramowiczowi 60-milionowy transfer. Już jako gracz Atletico Madryt "El Nino" miał sposób na Barcelonę. Jego szybkość była zabójcza dla zaślepionych atakiem Katalończyków. Co będzie, jeśli "odpali" dziś lub w rewanżu na Camp Nou? Chelsea ma wciąż dość atutów, by porwać się na każdego rywala. Wybitnego bramkarza (Petr Czech), doświadczoną obronę, pomoc i atak z kilkoma nowymi piłkarzami jak Torres, Juan Mata, czy Ramires. Stratą jest absencja Davida Luiza (kontuzja), którego zastąpi reprezentant Anglii Gary Cahill. Oni też są w stanie zbudzić kolosa. Tomy o atutach, rozdział o wadach O atutach Barcy można pisać tomy. Dołączając do nich mały rozdział o wadach. Cesc Fabregas nie okazał się dotąd graczem tak ważnym, jak wszyscy się spodziewali, a Alexis Sanchez nie zastąpił Davida Villi z jego najlepszych dni. Pedro Rodriguez rozpaczliwie szuka formy, Gerard Pique ledwo ją znalazł, doznał urazu i na Stamford Bridge jego gra może wyglądać różnie. Po stracie Erica Abidala Guardiola ma jednak w tyłach ograniczone pole manewru. Tradycyjnie siłą Barcy jest trio geniuszy Xavi, Messi, Iniesta wsparte Victorem Valdesem w bramce, Sergiem Busquetsem w pomocy oraz 34-letnim Carlesem Puyolem i Danim Alvesem w defensywie. W Primera Division Katalończycy wygrali 11 kolejnych meczów, ich bilans w Champions League to 8 zwycięstw i dwa remisy. Bardzo trudną przeszkodą w poprzedniej rundzie okazał się Milan, starzejący się tak samo szybko, jak Chelsea. Di Matteo gra o kontrakt na Stamford Bridge w przyszłym sezonie. Gdyby osiągnął sukces w Champions League, Abramowiczowi nie wypadałoby go zastąpić. Historia klubu pokazuje jednak, że największe sukcesy w Lidze Mistrzów odnosili trenerzy tymczasowi. Avram Grant był w finale, Guus Hiddink od niego o krok. Gdyby nie rozpaczliwy strzał Iniesty, historia wyglądałaby dziś inaczej. Katalończycy są świadomi, że czeka ich mordercza gra o finał na Allianz Arena. Do dziś czują w kościach dwumecz sprzed trzech lat pamiętając, ile mieli wtedy szczęścia. Dla nich pobicie Drogby, Lamparda, Terry'ego i Torresa nie będzie proste, choćby od strony psychologicznej. Nawet jeśli Barca nie ma kompleksu Chelsea, oczekuje skrajnie trudnego wyzwania. Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego Zobacz zestaw par półfinałowych Ligi Mistrzów