W środę kluczowe spotkanie dla Lecha Poznan i Sparty Praga w trzeciej rundzie kwalifikacji do Ligi Mistrzów. Zespół, który awansuje do kolejnej fazy, zapewni sobie co najmniej osiem dalszych spotkań w europejskich rozgrywkach, minimum dwa miliony euro premii i sporo punktów to rankingu UEFA, który może dać lepsze rozstawienie w kolejnych latach. Póki co w lepszej sytuacji jest Sparta, która wygrała pierwszy mecz 1-0. To oznacza, że goście mogą zagrać bardziej defensywnie, a Lech musi zaryzykować. - Dla mnie szanse są cały czas otwarte. Owszem, wygraliśmy 1-0 w Pradze, ale to dopiero połowa cyklu - twierdzi Chovanec i zapowiada, że jego drużyna nie zamierza się tylko bronić. - Będziemy aktywni od początku meczu - twierdzi. Chovanec był przed laty znakomitym piłkarzem, także i Sparty Praga, z którą w 1983 roku rywalizował w 1/16 finału Pucharu UEFA z Widzewem Łódź. W Łodzi Widzew wygrał 1-0, w Pradze lepsza była Sparta (3-0). - Pamiętam tamte mecze, mam miłe wspomnienia. Graliśmy przeciwko Smolarkowi i innym dobrym zawodnikom. A później daleko zaszliśmy w pucharze - opowiada menedżer Sparty. Dopiero w ćwierćfinale - po dogrywce - Spartę wyeliminował Hajduk Split. Dziś Czech cieszy się, że zagra w Poznaniu w bardzo dobrej atmosferze, choć doping kibiców będzie raczej przeciwko jego drużynie. - Nam to nie przeszkadza, w takiej atmosferze dobrze się gra. W Pradze kibice byli wspaniali, podobnie będzie i tutaj. Mistrz Czech przywiózł do Poznania 21 piłkarzy - nie wiadomo bowiem, czy będą mogli grać kontuzjowani ostatnio zawodnicy (Ondrej Kusnir, Kamil Vacer i Milos Lacny). - Decyzję podejmę przed meczem - twierdzi. Jeden z czeskich dziennikarzy zapytał Chovanca, czy nie przeszkadza mu, że mecz będzie się toczył "prawie na placu budowy". Menedżer Sparty odparł: - To nie jest budowa, ja widzę tu stadion. Byłbym bardzo wdzięczny, gdyby taki obiekt zbudowano w Czechach. Andrzej Grupa, Poznań