Miliard euro, które wpompował Roman Abramowicz w londyński klub dostarczyło mu zapewne masę rozrywki. Do szeregu szlagierowych meczów, drużyna ze Stamford Bridge dorzuciła wczoraj kolejny. Pojedynek Chelsea - Napoli to był jedyny przypadek w 1/8 finału Champions League, po którym można było poczuć naprawdę głęboki żal wobec pokonanych. Zespół z Neapolu z Lavezzim, Cavanim, Hamsikiem wniósł do rozgrywek coś istotnego. Tym większa chwała dla Chelsea: za charakter i wiarę do końca. Za wzniesienie się na poziom, którego po drużynie ze Stamford Bridge spodziewali się już chyba wyłącznie jej kibice. Wczorajszy mecz pokazuje jednak jak trudny jest proces odmładzania zespołu. Misja Andre Villasa-Boasa udać się raczej nie mogła. Gole Napoli wbijali Didier Drogba, John Terry, Frank Lampard i Branislav Ivanović - czyli ci sami piłkarze, którzy decydowali o losach zespołu już cztery lata temu. Aż siedmiu graczy Chelsea z wczorajszego meczu grało w moskiewskim finale Champions League 2008 roku. Od tego czasu Abramowicz wydał przecież na nowych bajońskie sumy. Piłkarska zmiana warty w klubie ze Stamford Bridge dokonuje się opornie. Być może jednak sztucznie nie należy jej przyspieszać? Drogba skończył 34 lata, Lampard skończy za pół roku, Terry ma 31 lat - szczególnie dwaj pierwsi nie są już w stanie rozegrać 50 równych meczów w sezonie, ale wciąż mogą "pociągnąć" drużynę w tych najważniejszych. Takich jak wczorajszy. Piąte miejsce w Premier League to dowód, że drużyna nie jest w normalnym stanie. Gdyby jednak odniosła sukces w Champions League, właściciel darowałby to swoim piłkarzom. Po to w 2003 roku kupował klub ze Stamford, by spełnić marzenie o Pucharze Europy. Czy stać na to jego obecny zespół? Nawet po wczorajszym meczu większość w to wątpi. Chelsea uratowała sezon Anglikom. Gdyby nie charakter Drogby, Lamparda i Terry'ego, nie byłoby w ćwierćfinale Champions League reprezentanta najsilniejszej ligi świata. Przed zespołem ze Stamford więksi rywale od Napoli: Milan, Bayern, Barcelona i Real Madryt. Czy drużyna weteranów jest w stanie z nimi walczyć? Jeśli wczorajszy mecz z Napoli wyznaczył górną granicę możliwości obecnej Chelsea, o zwycięstwie 19 maja na Allianz Arena trudno marzyć. Być może był on jednak przełomem? Może weteranów wciąż stać na najwyższe cele, a piąte miejsce w Premier League za plecami nie tylko pary z Manchesteru, ale nawet Tottenhamu i Arsenalu jest tylko efektem nieudanych eksperymentów Villasa-Boasa? W takim przypadku nazwę "Chelsea" trzeba przywrócić na listę faworytów. Tak jak było zawsze od 2003 roku. Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego Zobacz wyniki 1/8 finału Ligi Mistrzów