Zwycięstwo z RB Lipsk, a potem rozbicie Hannoveru rozwiały obawy o to, czy młody zespół nie zatnie się po zimowej przerwie. Remis z Eintrachtem Frankfurt nie był jeszcze wynikiem, po którym włączyłyby się syreny ostrzegawcze, ale z dzisiejszej perspektywy można się zastanawiać, czy nie rozpoczął serii zdarzeń, która będzie kosztować Borussię porażkę na wszystkich trzech frontach: w Pucharze Niemiec, Lidze Mistrzów i Bundeslidze. 2 lutego Borussia straciła dwa punkty z Eintrachtem, trzy dni później odpadła z Pucharu Niemiec z Werderem, 9 lutego pozwoliła odebrać sobie trzybramkową zaliczkę i dwa punkty w meczu z Hoffenheim, a 13 lutego praktycznie pozbawiła się szans na awans do 1/4 finału Ligi Mistrzów. Czy to przypadek, że Borussia straciła aż dziewięć goli w trzech meczach z rzędu po raz pierwszy od dziewięciu lat? Jej bramkarz - Roman Buerki nie ma złudzeń. Gdyby nie był pewien, że to nie przypadek, to nie ryzykowałby bury od trenera, kary finansowej od szefów i tego, że część jego kolegów, przynajmniej w najbliższych dniach, nie będzie chciała z nim rozmawiać. - Kiedy gramy przeciwko silnym zespołom, mamy problemy i nie możemy się postawić. Od kilku tygodni tracimy gole po stałych fragmentach gry i krzyżowych podaniach. Nie bronimy dobrze. Nie dajemy rady, nie umiemy iść dalej. Musimy mieć żelazną obronę, a to zaczyna się już na treningach. Zdecydowanie musimy się poprawić - wypalił tuż po laniu w Londynie. To mocna krytyka zarówno piłkarzy, jak i trenera, ale trzeba przyznać, że jego analiza problemów Borussii robi wrażenie. Zwłaszcza jeśli zestawić ją z przemyśleniami trenera. - Wcale się tym nie martwię - powiedział Favre, mając na myśli serię czterech spotkań bez zwycięstwa. Jeśli ktoś oczekiwał od niego merytorycznej analizy, to się zawiódł. - Bywają okresy, w których jest ciężko i sprawy nie idą po twojej myśli - słowa Szwajcara wyglądają na bezradne rozkładanie rąk, a tymczasem sezon nabiera tempa. Nie przez przypadek Buerki zaapelował o większą dyscyplinę. Ta boiskowa przecież nie bierze się znikąd, tymczasem o tym, że nie jest z nią najlepiej w Borussii, świadczą choćby okoliczności lotu na mecz w Londynie. Odlot trzeba było przełożyć, bo Jadon Sancho i Abdoi Diallo zapomnieli dokumentów i musieli po nie wracać do domów, a Omar Toprak zgubił na lotnisku kartę pokładową. Na takie wpadki nie ma miejsca w profesjonalnym klubie, bo jeśli toleruje się beztroskie podejście, to jak później wymagać dyscypliny na boisku? Kolejny mecz czeka Borussię dopiero w poniedziałek. Teoretycznie problemów nie powinna mieć żadnych, bo FC Nuernberg wygrał tylko dwa mecze w obecnym sezonie i jedną nogą jest już w 2. Bundeslidze. Piłkarze Borussii będą jednak pod większą presją, zwłaszcza, że już w piątek ich zaliczka nad drugim w tabeli Bayernem może stopnieć do zaledwie dwóch punktów. Ze słabszymi Borussia radzi sobie jednak świetnie i trudno oczekiwać od beniaminka, aby zaskoczył ją taką intensywnością gry jak choćby Werder, ale kolejny mecz z rozpędzonym Bayerem (24 lutego) będzie już dla BVB prawdziwą próbą ognia. Jeśli Favre nie zacznie szybko wyciągać konstruktywnych wniosków, to tego dnia Borussia nie będzie już graczem, który rozdaje karty w wyścigu o tytuł. Mirosław Ząbkiewicz Bundesliga: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy