Po remisie 0-0 w Liverpoolu Bayern musiał wygrać na własnym boisku, by zameldować się w ćwierćfinale. To jednak "The Reds" dominowali na murawie w Monachium i zostają w grze. - To nie był nasz mecz. Wydaje mi się, że za mało graliśmy do przodu w pierwszym i drugim meczu - ocenił Lewandowski w rozmowie z Mateuszem Borkiem na antenie Polsatu Sport. "Lewy" nie ukrywał, że Bayern nie postawił wszystkiego na jedną kartę w rywalizacji z drużyną Juergena Kloppa. - W Lidze Mistrzów trzeba czasem ryzykować, a nam tego zabrakło - mówił kapitan reprezentacji Polski. - Zabrakło pressingu, podejścia większą liczną zawodników, próby odebrania piłki tak jak gramy w Bundeslidze - analizował snajper Bayernu. - Graliśmy asekuracyjnie i wyszło nam to bokiem. Z przodu nie mieliśmy zdecydowanie argumentów, żeby wygrać mecz, nie stwarzaliśmy sytuacji - podkreślił Lewandowski. - Wiele rzeczy nie funkcjonowało - dodał. Na początku spotkania Lewandowski padł w polu karnym po starciu z Virgilem van Dijkiem. - Chyba karnego nie było, czekałem na jakiś kontakt. To nie był karny - przyznał polski napastnik. Lewandowski po spotkaniu z Liverpoolem był mocno zmartwiony. - Sezon cały czas trwa. W Lidze Mistrzów czegoś nam zabrakło. Grając z takimi drużynami jak Liverpool, nie można się bać. A my za bardzo się baliśmy - zaznaczył "Lewy". Brak celnego strzału? - To też pokazuje, jak nie powinniśmy grać - stwierdził. W przyszłym tygodniu Lewandowski stawi się na zgrupowaniu reprezentacji Polski przed meczami eliminacji Euro 2020 z Austrią i Łotwą. Selekcjoner Jerzy Brzęczek oglądał występ Polaka w Monachium. - Kontakt z selekcjonerem jest częstszy niż tylko na meczach. O wielu rzeczach rozmawialiśmy. Skład? Ja gram w piłkę, a nie bawię się w trenera. Trzeba szybko się otrząsnąć. Porażka będzie bolała, ale tę złość trzeba przełożyć na te dobre strony - podsumował Lewandowski. WS