Gori, w wywiadzie przeprowadzonym za pomocą portalu społecznościowego, wskazał to spotkanie, które odbyło się 19 lutego, jako jedno z głównych źródeł wybuchu epidemii. "W tym czasie nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Pierwszy pacjent we Włoszech został zdiagnozowany 23 lutego. Jeśli wirus już się rozprzestrzeniał, to 40 000 ludzi, które przyszło na stadion, zostało zakażonych. Wiele osób oglądało mecz w grupach i dochodziło do kontaktów. Wirus mógł przemieszczać się od jednego do drugiego" - tłumaczył burmistrz Bergamo.Oczywiście Gori zdaje sobie sprawę, że przyczyn wybuchu epidemii było więcej."Mecz to jednak nie wszystko, iskra zaczęła się w szpitalu w Alzano Lombardo, gdzie był pacjent z niewykrytym zapaleniem płuc, który zaraził innych pacjentów, lekarzy, pielęgniarki. To jest centrum epidemii" - powiedział.Nic też dziwnego, że Valancia była pierwszym klubem w Primera Division, u którego piłkarza wykryto koronawirusa. W pierwszym zespole zachorowalność wyniosła 35 procent. Pierwszym przypadkiem był Ezequiel Garay, innymi są Jose Luis Gaya i Eliaquim Mangala, reszty nazwisk poszkodowanych klub nie podał.Tym bardziej, że w ogóle pierwszym przypadkiem zarażenia koronawirusem w Walencji był dziennikarz Enrique Mateu, który udał się do Mediolanu na mecz, a następnie spędził 25 dni w szpitalu, wychodząc przed kilkoma dniami.We wtorek poinformowano natomiast, że Marco Sportiello to pierwszy przypadek zarażenia w Atalancie. Rezerwowy bramkarz grał w wyjściowym składzie w rewanżowym meczu na Mestalla, który odbył się bez publiczności. Pawo