Jan Urban, trener gospodarzy, przed spotkaniem mówił, że spodziewa się trudnej przeprawy, ale na pewno po cichu liczył na zwycięstwo. Stało się jednak inaczej, bo legioniści nie mieli w swoim składzie nikogo, kto potrafiłby skierować piłkę do siatki. - Jestem zadowolony z postawy drużyny - stwierdził jednak tuż po meczu szkoleniowiec warszawian. - Cieszy mnie to, że drużyna wytrzymała mecz pod względem fizycznym. Szkoda, że nie potrafiliśmy wykorzystać sytuacji, które sobie stworzyliśmy. W rewanżu będziemy już w lepszej formie - dodał. Gospodarze grali wolno, ich akcjom brakowało tempa, a im bliżej bramki rywali także dokładności. Groźnych spięć na przedpolu Igora Łogwinowa było jak na lekarstwo. Z kolei rywale z Białorusi myśleli wyłącznie o obronie. W 6. i 11. minucie precyzji zabrakło Miroslavowi Radoviciowi i Aleksandarowi Vukoviciowi. W 21. minucie zbyt lekko strzelił Piotr Giza. Największą atrakcję dla kibiców w pierwszej połowie stanowił puszczony z trybun papierowy samolot, który po długim locie wylądował tuż przy linii bocznej boiska. W 53. minucie kibice gwizdami wyrazili swoją dezaprobatę wobec nieporadności Piotra Gizy i Macieja Rybusa, którzy z bliska nie potrafili umieścić piłki w bramce ekipy z Homla. Pięć minut później po raz pierwszy groźnie zaatakowali goście - po zagraniu Rusłana Kondraszuka, który kilka lat temu grał w Świcie Nowy Dwór Maz., Stanisław Drahun ograł Wojciecha Szalę i będąc sam przed Janem Muchą spudłował z dziesięciu metrów. Po godzinie gry Jan Urban sięgnął po dwa swoje asy, które z racji ich późniejszego powrotu z wakacji trzymał na początku w rękawie. Pojawienie się na boisku Rogera Guerreiro i Takesure'a Chinyamy owacyjnie przyjęli kibice, ale obraz nie uległ zmianie. W Legii zadebiutowali w czwartek Maciej Iwański, Piotr Rocki (przyjęty gwizdami przez kibiców) i Hiszpan Mikel Arruabarrena, ale nie wyróżnili się niczym szczególnym, a z ławki rezerwowych obserwował poczynania kolegów inny nowy piłkarz stołecznej drużyny Macedończyk Pance Kumbev. Nic nie zmieniło się natomiast na trybunach warszawskiego stadionu - kibice nadal nie doszli do porozumienia z władzami Legii i zamiast dopingować piłkarzy obrażali właścicieli klubu. Pierwszy występ Legii w nowym sezonie ściągnął za to na trybuny wiele piłkarskich gwiazd, na czele z selekcjonerem reprezentacji Polski Leo Beenhakkerem, któremu towarzyszył nowy asystent Rafał Ulatowski. Oprócz nich, mecz obserwowali byli zawodnicy i szkoleniowcy Legii Paweł Janas oraz Jacek Zieliński, a także piłkarze Maciej Szczęsny, Wojciech Kowalczyk, Marek Citko, Mariusz Piekarski czy Tomasz Sokołowski. Po meczu powiedzieli: Jan Urban (trener Legii): - Jesteśmy rozczarowani wynikiem. Wiedzieliśmy, że forma jeszcze nie jest najwyższa, ale mimo wszystko liczyliśmy, że wygramy. Inaczej by wszystko wyglądało, gdybyśmy zdobyli choć jednego gola. Były okazje, ale skuteczność zawiodła. Rywal skupił się na obronie i osiągnął swój cel. Nam potrzeba jeszcze trochę czasu i liczę, że już w rewanżu na Białorusi Legia będzie w lepszej dyspozycji. Anatolij Jurewicz (trener FK Homel): - Po losowaniu cieszyłem się, że zagramy z Legią, bo pamiętam czasy, kiedy polska piłka miała wielkie gwiazdy, jak Deyna, Lato, Szarmach czy Boniek. Mam wiele szacunku dla polskiego futbolu i wierzę, że ma przed sobą wielką przyszłość. A prawdziwa gra o awans do następnej rundy Pucharu UEFA jeszcze się nie zaczęła. Wszystko rozstrzygnie się w Homlu. Legia Warszawa - FK Homel 0:0 Legia: Jan Mucha - Jakub Rzeźniczak, Wojciech Szala, Dickson Choto, Tomasz Kiełbowicz - Miroslav Radović, Aleksandar Vukovic, Maciej Iwański (77. Piotr Rocki), Piotr Giza (61. Roger Guerreiro), Maciej Rybus - Mikel Arruabarrena (61. Takesure Chinyama). FK Homel: Igor Łogwinow - Witalij Nadzijewski, Richard Bohomo, Paweł Rybak, Aghwan Mkrtczjan - Rusłan Kondraszuk, Andrej Baranok, Renan Bressan (78. Armen Tigranjan), Andrej Misiuk, Maicon Calijuri (41. Siarhej Matwiejczuk) - Stanisław Drahun (80. Andrej Daszuk). Sędziował Firat Aydinus (Turcja). Żółte kartki: Chinyama - Bohomo, Baranok. Widzów: 7000.