Dla ekipy Franciszka Smudy będzie to najważniejszy występ tej jesieni. Tylko zwycięstwo przedłuży bowiem szansę poznaniaków na awans do dalszej fazy rozgrywek. Mecze z hiszpańskimi drużynami to niezwykle ważna karta w historii poznańskiego klubu. W 1983 roku "Kolejorz" sięgnął po mistrzostwo kraju i reprezentował Polskę w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych. Los nie był łaskawy dla poznaniaków, trafili na mistrza Hiszpanii - Athletic Bilbao. <a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/lech-poznan-deportivo-la-coruna,618" target="_blank">Zapraszamy na relację na żywo w INTERIA.PL!!</a> W pierwszym spotkaniu na własnym boisku lechici odnieśli sensacyjne zwycięstwo 2:0. Dwubramkowa zaliczka okazała się jednak niewystarczająca, w rewanżu w Kraju Basków Lech przegrał 0:4. Doskonale oba mecze z Athletic pamięta Czesław Jakołcewicz, wówczas filar defensywy Lecha, który po zakończeniu kariery zajął się pracą trenerską. - Szkoda tego pierwszego meczu, wygranego 2:0 w Poznaniu. Stworzyliśmy dużo sytuacji i mogliśmy wygrać znacznie wyżej. A przypomnę, że graliśmy przeciwko mistrzowi Hiszpanii - wspomina. - Najprościej powiedzieć, że Hiszpanie nas wówczas zlekceważyli. Trzeba pamiętać jakie były wtedy czasy, inny system, a nasz kraj, nie tylko pod kątem sportowym nie traktowano chyba zbyt poważnie. Z drugiej strony zagraliśmy naprawdę bardzo dobre spotkanie. Niestety w rewanżu nie poszło po naszej myśli. Być może trochę się wystraszyliśmy, na mnie ogromne wrażenie zrobił wówczas ten wspaniały stadion z prawie 60-tysięczna publicznością. Szybko straciliśmy dwie bramki, a do tego z powodu kontuzji już w pierwszej połowie zszedł z boiska nasz lider, Henryk Miłoszewicz. Hiszpanie zagrali z ogromnym pressingiem, z którym sobie nie poradziliśmy - dodaje Jakołcewicz. Na kolejny przyjazd hiszpańskiej drużyny kibice w Poznaniu czekali pięć lat. W sezonie 1988/89 w drugiej rundzie Pucharu Zdobywców Pucharów do stolicy Wielkopolski zawitała słynna Barcelona z Gary Linkerem, Jose Marią Bakero i trenerem Johanem Cruyffem. Pierwszy mecz w Barcelonie zakończył się remisem 1:1, taki sam rezultat padł w Poznaniu. O awansie zadecydowały rzuty karne, które Katalończycy wygrali 5:4. - Szczęście było blisko, wystarczyło, żeby Boguś Pachelski wykorzystał karnego i wówczas my byśmy grali dalej. Co by się wówczas wydarzyło, tego się nigdy nie dowiemy. Niedawno, w 20. rocznicę tego spotkania spotkałem się kolegami z Lecha i była okazja powspominać i jeszcze raz obejrzeć ten mecz. Barcelona może była piłkarsko lepsza, ale były momenty, kiedy my dominowaliśmy na boisku. Na nasze pocieszenie pozostał fakt, że Barcelona zdobyła wówczas puchar, a my okazaliśmy się dla niej najtrudniejszą przeszkodą - stwierdził Jakołcewicz. Były trener m.in. Lecha Poznań, Kujawiaka Włocławek, Wisły Płock, a ostatnio GKP Gorzów uważa, że podopieczni Franciszka Smudy nie stoją na straconej pozycji w meczu przeciwko Deportivo. - Koncentracja od pierwszej minuty i wiara w swoje umiejętności to klucz do sukcesu. Z optymizmem patrzę na czwartkowy mecz pod warunkiem, że Lech nie przestraszy się rywala. Nie ma co liczyć, że Hiszpanie zlekceważą "Kolejorza", tak jak to było 25 lat temu. Oni znają już siłę Lecha, wiedzą, że w Moskwie zrobił lepszy rezultat od nich. Wprawdzie najlepsze lata na razie mają za sobą, dziś zajmują nieco odległe miejsce. Ale byli kiedyś na szczycie, zostawili tam swoje korzenie i na pewno będą chcieli szybko tam powrócić - podsumował Jakołcewicz. Pytany na ile zmienił się hiszpański futbol przez ostatnie 25 lat, Jakołcewicz odparł: - Cały futbol na świecie mocno się zmienił. Hiszpanie już wtedy imponowali techniką, ale nie grali tak szybko jak dziś. Lech Poznań - Deportivo La Coruna, czwartek godzina 20.45 Przewidywane składy: Lech: Turina - Wojtkowiak, Tanevski, Arboleda, Djurdjević - Murawski, Bandrowski, Wilk - Peszko, Rengifo, Stilić Deportivo: Aranzubia - Piscu, Lopo, Colotto, Filipe - Lafita, De Guzman, Sergio, Guardado - Valeron - Riki