Mecz z "Kogutami" Skorża nazywał "walką o życie". Podbój Europy był celem numer "jeden" na ten sezon. Teraz Wisła jest już za burtą. - Na pewno teraz priorytetem będą rozgrywki ligowe, to przy nich będziemy teraz myślami. Żałujemy, że nie udało się awansować do fazy grupowej Pucharu UEFA - rozkładał ręce Skorża. Generalnie z postawy drużyny był zadowolony. - Nie musimy się wstydzić naszej gry. To był maksymalny poziom naszych umiejętności. Mogę mieć pretensję o początek meczu, że nie udało nam się ich stłamsić. Okazuje się jednak, że różnica między nami a zespołem z Premier League jest zbyt duża - tłumaczył szkoleniowiec mistrzów Polski. - Czy mogłem coś zmienić? Niewiele. Pewnie najlepiej byłoby wstawić drugiego napastnika. Zrobiłbym to, gdybym miał w rezerwie kogoś takiego, jak Paweł Brożek. Nie mam jednak drugiego Pawła Brożka - analizował. - Graliśmy długimi momentami dobrze, ale to za mało. To dla nas kolejna bolesna lekcja, nauczka na przyszłość - ma nadzieję Maciej Skorża. Wyjaśnił, że wpuścił do ataku Marcelo głównie dlatego, żeby zniwelować przewagę Tottenhamu w walce powietrznej. - Przez prawie 70 minut nie mogliśmy strzelić bramki. Przegrywaliśmy mnóstwo górnych piłek z Kingiem i innymi obrońcami. Marcelo pomógł nam zmienić tę sytuację - podkreślał Skorża. Żałował też kiepskiego początku. - Szczerze mówiąc otwarcie mieliśmy dużo lepsze w Londynie. Tam długo utrzymywaliśmy się przy piłce. Tutaj wykazaliśmy dla rywala zbyt dużo respektu - kręcił głową Skorża. Michał Białoński, Kraków