W tegorocznym sezonie (wiosna-jesień) norweski zespół wygrał z 11 meczów u siebie tylko pięć, tyle samo zremisował i doznał jednej porażki. "Coś w tym musi być, że przed własną publicznością nie potrafimy wygrywać, a przecież stadion Lerkendal z ryczącymi trybunami jeszcze niedawno nazywany był przez rywali magicznym i przez wiele lat ich paraliżował. Ta sytuacja zaczyna działać na nas psychicznie, a kibice nazywają ją klątwą" - powiedział kapitan Rosenborga Mikael Dorsin. W ostatnim meczu norweskiej ligi 26 sierpnia z Vikingiem Stavanger (1-1) Dorsin strzelił wyrównującą bramkę dopiero w czwartej minucie doliczonego czasu, kiedy na trybunach Lerkendal panowala już kompletna cisza. Trener Jan Joensson podkreślił, że w meczu z Legią jego piłkarze muszą grać inaczej. "W niedzielę wyraźnie było widać przemęczenie, powolność i brak koncentracji. Dostali polecenie, aby maksymalnie wypoczęli. W czwartek drużyna musi być jak nowa i nie możemy dać się pogrzebać na własnym boisku". Według informacji klubu do Trondheim wybiera się 700 kibiców Legii. Pierwszy mecz w Warszawie oglądało z trybun trzech norweskich policjantów, którzy przygotowywali się do przyjęcia polskich fanów w Trondheim. Inspektor Hakon Joergensen ocenił warszawską publiczność jako... wspaniałą. "Takiego fantastycznego nastroju na trybunach dawno nie oglądałem, a kiedy już się wydawało, że doping osiągnął maksymalną skalę głośności, to jeszcze wzrósł. Poza kilkoma petardami nic się szczególnego nie działo". W czwartek norweska policja zabezpieczy dodatkowo stadion Lerkendal lecz Joergensen podkreślił, że nie spodziewa się poważniejszych incydentów. "Nie można dramatyzować. Po tym co widziałem w Warszawie to raczej będzie spokojnie. Z drugiej strony kibice Legii posiadają swoją reputację z meczów wyjazdowych i nie wiemy, którzy z nich przyjadą do Trondheim" - wspomniał trener.