Piłkarze z Pragi walczyli o swój pierwszy ćwierćfinał w europejskich pucharach od 19 lat, a także o 40 mln koron, czyli ok. 6,7 mln złotych, bo na tyle wyceniony jest awans do 1/4 Europa League. Szanse były spore, bo przed tygodniem na Ramon Sanchez Pizjuan niespodziewanie udało się zremisować 2-2. - Rewanż u nas będzie jednak trudniejszy - przestrzegał Alex Kral, środkowy pomocnik lidera czeskiej Fortuna: Liga. Przed meczem na telebimie Eden Areny przypomniano największe triumfy Slavii, przed drugą wojną jednego z najlepszych klubów w Europie, w którym grali tacy legendarni piłkarze, jak doskonały bramkarz Frantiszek Planiczka czy wyborny napastnik Antoni Puc, obaj wicemistrzowie świata z 1934 roku. "Červenobílí" do 1947 roku zdobyli 13 tytułów mistrza Czechosłowacji. Od 2015 roku właścicielem klubu ze stolicy Pragi jest CEFC China Energy Company. - Slavia jest wieczna - kończyła się krótka prezentacja dokonań Slavii. Gospodarze zaczęli z animuszem, bo już w 2. minucie na bramkę czeskiego bramkarza jedenastki z Andaluzji Tomasza Vaclika uderzał Tomasz Souczek, a w chwilę później efektowną akcję lewą stroną przeprowadził Miroslav Stoch. Miejscowi przeważali w środku pola i częściej byli w posiadaniu piłki. Bliżej zdobycia bramki byli jednak przyjezdni. W 8. minucie po mocnym strzale z dystansu w wykonaniu Quincy Promesa piłka o centymetry minęła słupek bramki "Czerwono-Białych". Tymczasem po niespełna kwadransie było 1-0 dla Slavii! Po kolejnym ataku w swoim wykonaniu prażanie wywalczyli rzut rożny. Mocno bita przez Stocha piłka trafiła na głowę Milana Szkody. Kapitan gospodarzy zagrał ją do środka, a tam z kilku metrów do siatki pod poprzeczkę skierował ją Kameruńczyk Michael Ngadeu-Ngadeu. Szał na trybunach i wielka radość piłkarzy jedenastki z Pragi. Sevilla zawodziła. Z przodu starał się tylko Promes. Odcięci od podań byli Wissam Ben Yedder czy Munir. To drużyna prowadzona przez Jindrzicha Trpiszovskiego, która w poprzedniej rundzie rozbiła belgijski Genk, dyktowała warunki na murawie. W 23. minucie dał o sobie znać reprezentant Argentyny Ever Banega, uderzył zza pola karnego, ale piłka wylądowała tylko na bocznej siatce. Cztery minuty później bardzo dobrą interwencją popisał się Ondrzej Kolarz, wybijając piłkę ręką spod nóg rozpędzonego Promesa. Goście, nie mający nic do stracenia, musieli rzucić na szalę wszystkie siły. Z czasem przewaga pięciokrotnego triumfatora Europa League zaczęła rosnąć. Sevilla zamknęła przeciwnika na swojej połowie. W 30. minucie w poprzeczkę z kilku metrów trafił wszędobylski Promes. Skrzydłowy z Holandii starał się jak mógł. Hiszpanom nie udawało się jednak posłać piłki w światło bramki. W 39. minucie z wolnego próbował Banega, ale futbolówka przeleciała nad poprzeczką. W odpowiedzi obok bramki Sevilli uderzał Stoch. Kiedy wydawało się, że gospodarze utrzymają prowadzenie do przerwy, przydarzył im się fatalny błąd w defensywie. Ondrzej Koudela niepotrzebnie przepuścił piłką nad głową, pobiegł za nią Promes, który po starciu z Kolarzem przewrócił się. Sędzia z Białorusi początkowo nie zareagował, ale po sygnale od sędziów technicznych wskazał na jedenasty metr. Karnego pewnie wykorzystał Ben Yedder i do przerwy było 1-1. Druga połowa rozpoczęła się od skutecznego ataku prażan. Szarżujący Jan Borzil został powstrzymany w polu karnym przez źle interweniującego Jesusa Navasa. W tej sytuacji Aleksiej Kułbakow od razu wskazał na karnego! Była 15. sekunda drugiej części. "Jedenastkę" na bramkę pewnie zmienił Souczek. W chwilę później Slavia znowu popełniła błąd w tyłach. Kolarz wybiegł z bramki, ale po uderzeniu Munira piłka minęła cel. W 54. minucie hiszpański napastnik nie pomylił się. Huknął pod poprzeczkę i wyrównał losy dramatycznej rywalizacji. W 65. minucie świetną interwencją popisał się Ngadeu-Ngadeu, wybijając piłkę sprzed swojej bramki. "Slavia do toho!" skandowało 19 tysięcy fanów na Eden Arena, która w dzisiejszy wieczór była wyprzedana do ostatniego miejsca. Z czasem zaczęła się uwidaczniać przewaga gości. Sevilla miała przewagę w środku pola i atakował. Czesi zaciekle się jednak bronili i starali się wyprowadzać kontrataki. W końcówce oba zespoły nie forsowały już tempa, bojąc się popełnienia błędu, który kosztowałby koniec pucharowej przygody. Nie znaczy to jednak, że na boisku nie było ciekawie. Dalej trwała zaciekła walka o każdy metr boiska. W 85. minucie wszystko mógł przesądzić Sergio Gomez. Obrońca Sevilli uderzył celnie głową z kilku metrów, ale kapitalną interwencją popisał się Kolarz, parując piłkę. W końcówce zrobiło się nerwowo, bo po kilku decyzjach sędziego na niekorzyść miejscowych, wściekli kibice gospodarzy zaczęli rzucać na boisko plastikowe butelki. Ostatecznie w regulaminowym czasie mecz, podobnie jak tydzień temu w Sevilli, zakończył się remisem 2-2. W tej sytuacji potrzebna była dogrywka. W niej dobrą okazję miał w 94. minucie Souczek, ale nie trafił piłki stojąc kilka metrów od hiszpańskiej bramki. W zespole gospodarzy rozegra się ledwie 20-letni Kral, reprezentant czeskiej młodzieżówki napędzał ataki swojego zespołu. Czesi atakowali, ale to rywal trafił do siatki. Najlepszy na boisku Quincy Promes dokładnie dośrodkował z lewej strony na głowę rezerwowego Franco Vazqueza. Ten uprzedził Ngadeu-Ngadeu i pięknym uderzeniem zaskoczył bezradnego bramkarza Slavii. W tym momencie gospodarze potrzebowali dwóch bramek, żeby awansować dalej. Koniec emocji? Gdzie tam! W 102. minucie kibice na Eden Arena widzieli już szóstą bramkę tego wieczoru czy raczej nocy. Lider czeskiej ekstraklasy przeprowadził koronkową akcję, gdzie piłka wędrowała jak po sznurku od zawodnika do zawodnika. Ostatecznie Souczek zagrał do Micka van Burena, a holenderski piłkarz uderzył płasko i celnie, tak, że futbolówka wylądowała w siatce. Znowu gospodarze dyktowali warunki na boisku. W 108. minucie van Buren dobrze wrzucił w pole karne na głowę Souczka, ale dobrze interweniował Vaclik, niemiłosiernie wygwizdywany na Eden Arena. Zaraz potem Souczek zobaczył żółtą kartkę za próbę wymuszenia karnego. Slavia, niesiona dopingiem kibiców zaciekle atakowała, dążąc za wszelką cenę do zdobycia gola, który dałby upragniony awans. Sevilla umiejętnie się jednak broniła. Tak było do 119. minuty. Miejscowi wykonywali wolnego. Jaromir Zmrhal trafił w mur, potem piłka znalazła się w polu karnym Sevilli, dopadł do niej Ibrahim Traore i uderzeniem z kilku merów skierował do siatki! 4-3 i szał radości na trybunach. To był decydujący moment spotkania, który dał awans Slavii w niesamowitym meczu i w niesamowitych okolicznościach! Po ostatnim gwizdu sędziego na trybunach wybuchła olbrzymia radość. Slavia gra dalej! Z Pragi Michał Zichlarz 1/8 finału Ligi Europy: Slavia Praga - Sevilla FC 4-3 po dogrywce (1-1, 2-2) Bramki: 1-0 Ngadeu-Ngade (14.), 1-1 Wissam Ben Yedder (44. z karnego), 2-1 Tomasz Souczek (46. z karnego), 2-2 Munir (54.), 2-3 Franco Vazquez (98.), 3-3 Mick van Buren (102.), 4-3 Ibrahim Traore (120.) Żółte kartki: Ondrzej Kolarz, Alex Kral, Peter Olayinka, Tomasz Souczek - Slavia. Franco Vazquez - Sevilla. Sędziował: Aleksiej Kułbakow (Białoruś). Widzów: 19 020 Slavia: Ondrzej Kolarz - Ondrzej Kudela, Michael Ngadeu-Ngadeu, Simon Deli, Jan Borzil - Lukasz Masopust (90. Jaromir Zmrhal), Tomasz Souczek, Alex Kral (106. Michael Frydrych), Ibrahim Benjanim Traore, Miroslav Stoch (93. Mick van Buren) - Milan Szkoda (76. Peter Olayinka). Sevilla: Tomasz Vaclik - Daniel Carrico, Simon Kjaer, Sergi Gomez - Jesus Navas, Roque Mesa (74. Maxime Gonalons), Pablo Sarabia (80. Andre Silva), Ever Banega, Quincy Proomes - Wissam Ben Yedder (104. Marco Rog), Munir (90. Franco Vazquez). Pierwszy mecz: 2-2. Awans Slavii. <a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-P-liga-europejska-1-8-finalu,cid,637" target="_blank">Liga Europejska: wyniki, strzelcy, terminarz</a>