Artur Gac, Interia: Gdzie i w jakich warunkach oglądał pan pierwszy mecz, zakończony jednobramkowym zwycięstwem "Jagi" w Gruzji, po golu Cilliana Sheridana? Rafał Grzyb, kapitan Jagiellonii Białystok: - Cóż, jak wszyscy, musiałem włączyć transmisję w internecie, bo nie było innej alternatywy. Niestety żadna polska telewizja nie pokazywała tego spotkania, dlatego rozsiadłem się w domu przed komputerem. Momentami delikatnie rwało przekaz, ale z płynnością oglądania generalnie nie było problemów. Brak transmisji w telewizji, gdy mowa o europejskich pucharach, przyjął pan z niesmakiem? - No tak, ale z drugiej strony trzeba zdać sobie sprawę, że zorganizowanie tego wszystkiego nie jest wcale proste. To, że przyszło nam grać z Dinamem Batumi, stało się jasne półtora tygodnia wcześniej, więc tak naprawdę sam klub czekało wyzwanie logistyczne, żeby zorganizować wyjazd. Poza tym telewizja mogła uznać, że ten rywal nie jest wystarczająco atrakcyjny, by ponosić niemałe koszty przedsięwzięcia. Wiadomo, że każda wygrana na wyjeździe, bez straconej bramki jest dobra, ale patrząc przez pryzmat przebiegu meczu, możecie żałować, że tak niską zaliczkę wywieźliście z Gruzji. - Biorąc pod uwagę to, jakie mieliśmy sytuacje, choćby zmarnowany rzut karny, to myślę, że bilans bramkowy powinien być trochę okazalszy. Wówczas mielibyśmy większy spokój w rewanżu. W każdym razie byliśmy zespołem lepszym, stwarzaliśmy groźniejsze sytuacje i uważam, że mecz u nas powinien być tylko formalnością. Czyli, mimo możliwie najskromniejszego rozmiaru zwycięstwa, ten wynik daje drużynie komfort? - O komforcie mówilibyśmy wtedy, gdyby udało się zdobyć trzy lub cztery bramki. Teraz jedna bramka dla gości może zupełnie odmienić losy spotkania, ale jak wspomniałem, patrząc przez pryzmat pierwszego meczu, byliśmy zespołem na pewno lepszym i bardziej dojrzałym. Dlatego myślę, że Dinamo nie powinno stwarzać w Białymstoku niebezpieczeństw pod naszą bramką. Nieskuteczność zespołu zrzuciłby pan na karb wprawdzie krótkiej, ale jednak przerwy po minionym sezonie, czy bardziej stawki i świadomości rangi meczu? - Myślę, że jedno i drugie. W jakimś stopniu nie jesteśmy do tego sezonu jeszcze odpowiednio przygotowani. Każdy, we własnym zakresie, nieco zdołał wypocząć, a ponadto wciąż nie jesteśmy w komplecie, choćby z powodu kontuzji. Poza tym, dla niektórych chłopaków, był to pierwszy start w eliminacjach Ligi Europy, co zapewne odbiło się na ich dyspozycji. Czas działa na naszą korzyść, będziemy coraz bardziej zgrani, niwelując przewagę osłabionego, ale będącego w trakcie sezonu Dinama. Co ważne, udany debiut w roli szkoleniowca zespołu zaliczył trener Ireneusz Mamrot. - Wiadomo, w jak trudnym okresie dla siebie związał się z nami trener Mamrot. Przyszedł z zespołu pierwszej ligi do drużyny, który jest wicemistrzem Polski, wobec czego od początku ciążą na nim duże oczekiwania. Ważne będą pierwsze mecze, zarówno pod kątem mentalności zespołu, jak również weryfikacją trenera. W tym sensie, czy kierunek, który obieramy na treningach, będzie prowadził nas do celu, przynosząc efekty w postaci zwycięstw i awansu do kolejnej rundy Ligi Europy. W jaki sposób szatnia przyjęła byłego trenera Chrobrego Głogów? - Wpierw byliśmy zaskoczeni, bo to nazwisko nie było wymieniane wśród trenerów, którzy mogliby objąć posadę w Jagiellonii. Natomiast w tej chwili jeszcze nie chciałbym oceniać pracy trenera Mamrota, jest na to zdecydowanie zbyt wcześnie, ledwie po kilku tygodniach zajęć. Każdy szkoleniowiec ma swój sposób przygotowania zespołu, nazywany warsztatem, dlatego potrzeba czasu, by można było osądzić, w którym kierunku to zmierza. Co jest konikiem trenera Mamrota, na co kładzie największy nacisk? - Myślę, że natężenie ćwiczeń, praca na wysokiej intensywności. A czy wyjdzie nam to na dobre, to się dopiero okaże. Charakterologicznie jest zupełnym przeciwieństwem poprzednika, Michała Probierza? - Jeszcze nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Trener Probierz generalnie pasował do takiego modelu szkoleniowca, który ma wzbudzać uczucia między strachem, a uwielbieniem. - Nawet sam trener kiedyś w ten sposób się wypowiedział i używał takich słów. Trener Probierz był charyzmatycznym szkoleniowcem, który jasno stawiał sobie cele i próbował je wprowadzać w życie, czasem kosztem rzeczy, które może były ważne dla drużyny... W każdym razie konsekwentnie szedł w takim kierunku, jaki sobie obrał. A, póki co, jakim człowiekiem jest trener Mamrot? Jakie sprawia wrażenie? - Na tę chwilę bardziej poznaje środowisko, jest spokojny i stara się przyjmować do wiadomości nasze uwagi, a nawet prośby, dotyczące jakichkolwiek zmian. Reaguje z wyczuciem, aby w pierwszej kolejności poznać zespół. Czyli jest wnikliwym obserwatorem? - Dokładnie, celnie pan to ujął. Ale powtarzam, w piłce potrzeba kilka miesięcy, aby poczuć odciśnięte piętno trenera. A wracając do trenera Probierza. Jest pan zaskoczony decyzją waszego poprzedniego szkoleniowca, który miał udać się w kierunku zagranicznym i, mówiąc kolokwialnie, rozhulać karierę? Tymczasem zakotwiczył w specyficznej Cracovii, która raz gra o wysokie cele, by za chwilę drżeć o utrzymanie. - Już wiele decyzji trenera mnie zaskakiwało, dlatego na pewno nie jestem zszokowany (śmiech). Oczywiście każdy liczył na to, że trener wybierze się w kierunku zagranicznym, ale że lubi sobie wyznaczać cele, które są trudne do zrealizowania, stąd pewnie ten wybór. Trafnie pan zauważył, że Cracovia jest takim klubem, który ma ciągłe sinusoidy. To wyzwanie przed szkoleniowcem, by sprostać charyzmatycznemu prezesowi klubu, który ma swoje wymagania i naprowadzić drużynę na lepsze tory, by klub się ustabilizował. Oczyma wyobraźni już widzę pan ten niesamowity smaczek, towarzyszący najbliższemu meczowi Jagiellonii z Cracovią? - Z pewnością będzie ciekawie, zarówno na trybunach, jak również na boisku. Odejście Konstantina Wasiljewa to duży cios dla "Jagi"? - Konstantin był dla naszego zespołu bardzo wartościowym zawodnikiem, ale bez niego również radziliśmy sobie na boisku. Oczywiście wielka szkoda, że takiego zawodnika już z nami nie ma, ale są inni zawodnicy, którzy będą chcieli wykorzystać szansę, jaka się przed nimi pojawiła. Jaki uraz panu dolega? - Mam lekko naciągnięty mięsień w lewej nodze. Niedługo wrócę do pełnych obciążeń treningowych. Na rewanż nie będzie pan gotowy? - Nie, występ w rewanżu odpada. Chciałbym być gotowy na inaugurację ligi i jeśli mi się uda, to tak naprawdę na styk. Rozmawiał Artur Gac