W sezonie 2003/2004 klub z małego wielkopolskiego miasteczka zrobił furorę w Pucharze UEFA, eliminując nie tylko Manchester City, ale także Herthę Berlin. Odpadł dopiero w 3. rundzie, ulegając dwukrotnie francuskiemu Girondins Bordeuaux (0-1 i 1-4). Mecz z Manchesterem City był wyjątkowym wydarzeniem dla Groclinu. Angielski klub wówczas do potentatów finansowych Premier League, ale w swoim składzie miał reprezentantów wielu krajów. O jego sile stanowili m.in. David Seaman, Shaun Wright-Philips, Steve McManaman, Nicolas Anelka i Robbie Fowler, a trenerem był znakomity przed laty piłkarz i selekcjoner angielskiej kadry Kevin Keegan. - Potencjału nie ma co porównywać, bo wyglądało to mniej więcej jak 1:10. Poziom piłkarski ligi angielskiej i polskiej, umiejętności piłkarzy są skrajnie różne - powiedział właściciel drużyny z Grodziska Zbigniew Drzymała. Pierwsze spotkanie w Manchesterze zakończyło się wynikiem 1-1, a w rewanżu padł bezbramkowy remis, który dał awans Groclinowi. - Dla moich piłkarzy była to okazja, by się pokazać w Europie, a taki utytułowany przeciwnik na pewno dodatkowo mobilizował. A rywale - no cóż, dla nich był to mecz z anonimowym klubem, z anonimowymi zawodnikami. I nas zlekceważyli, a piłka lubi niespodzianki. Żeby jednak osiągnąć korzystny wynik z renomowanym przeciwnikiem, musi nastąpić zbieg wielu korzystnych sytuacji. Tak jak to miało miejsce w przypadku meczu Lecha z Juventusem (3-3), gdzie Rudnevs oddał w ostatniej minucie "strzał życia". Przypomnę, że w Manchesterze podobnym uderzeniem popisał się Sebastian Mila, który uratował nam remis. W Grodzisku zagraliśmy bardzo przyzwoity mecz i awansowaliśmy. Mieliśmy wtedy naprawdę mocny skład, kilku reprezentantów Polski, a w defensywie brylował Chorwat Ivica Kriżanac, który później przeszedł do Zenitu St Petersburg. To był piłkarz europejskiego formatu - wspomina Drzymała, który przed dwoma laty zrezygnował z finansowania klubu, a zespół został przeniesiony do Warszawy, łącząc się z tamtejszą Polonią. Za trzy dni poznański Lech zagra na wyjeździe z Manchesterem City o kolejne punkty w Lidze Europejskiej. Mistrzowie Polski do tej pory zdobyli ich cztery i prowadzą w grupie A, wyprzedzając lepszym bilansem bramek najbliższego rywala. Tymczasem na krajowym podwórku podopieczni trenera Jacka Zielińskiego zawodzą. W sobotę przegrali trzeci ligowy mecz z rzędu i zajmują dopiero 14. miejsce w tabeli. - Mecze pucharowe pokazały, że Lecha stać na znacznie lepszą grę, niż obecnie w lidze. Moim zdaniem istnieje problem z mobilizacją. Trudno jest piłkarzom skupić się na meczach ekstraklasy. Widziałem to również w Grodzisku - po spotkaniach z Herthą czy Manchesterem City ciężko było się sprężyć na mecz np. ze Świtem Nowy Dwór Maz. Dla polskich zawodników konfrontacje z europejskimi, znanymi markami wciąż są wielkim wydarzeniem, czymś nadzwyczajnym - uważa wielkopolski biznesmen. Jego zdaniem, mimo ostatnich niepowodzeń, poznaniacy nie stoją na straconej pozycji. - Lech, podobnie jak inne zespoły z naszej ligi, mają kłopot z atakiem pozycyjnym. Było to widać choćby w ostatnim meczu przeciwko Zagłębiu Lubin (0-1). W Anglii będzie jednak odwrotnie. Poznaniacy powinni przygotować solidną defensywę i liczyć na kontry, które są ich atutem. Może też znów komuś wyjdzie "strzał życia", ale z drugiej strony ile razy można liczyć na takie okoliczności - przyznał. Jak dodał, dużym problemem polskich klubów jest brak szerokiej kadry i wartościowych zmienników, którzy pozwalaliby na równą grę na dwóch czy nawet trzech frontach. - Klubów nie stać na takie wydatki, bo dysponują zbyt skromnymi budżetami - zaznaczył Drzymała.