Dla Jacka Bąka będzie to wyjątkowe spotkanie. W czwartek przyjdzie mu zagrać przeciwko Lechowi, w którym grał przez trzy sezony, a w 1993 roku zdobył mistrzostwo kraju. "Kolejorz" to jest już zupełnie inny zespół niż ten z lat 90. Jednym piłkarzem, którego Bąk pamięta ze wspólnej gry w Poznaniu to napastnik Piotr Reiss. To jednak nie będzie pierwsze spotkanie Bąka z Lechem. Przed trzema laty, jeszcze w barwach RC Lens, grał przeciwko Lechowi w Pucharze Intertoto. Francuzi wygrali wówczas dwukrotnie - 2:1 u siebie i 1:0 w Poznaniu. Bąk nie krył zadowolenia z faktu, że przyjdzie mu grać z poznańska drużyną. - Przed losowaniem przewidziałem, że trafimy na Lecha i tak się stało. Cieszę się, że znów przyjadę do Poznania, ale z drugiej strony wiem, że Lech dysponuje bardzo dobrym składem - przyznał 96-krotny reprezentant Polski. Szkoleniowiec Austriaków Karl Daxbacher obserwował ostatni mecz poznaniaków z Wisłą w Krakowie (Lech wygrał 4:1) i był pod ogromnym wrażeniem gry podopiecznych Franciszka Smudy. Obrońca wiedeńczyków Jacek Bąk uważa, że taki wynik musi budzić respekt. - Lechowi wyszedł mecz i to musi rodzić obawy. Mają bardzo mocną siłę w ofensywie. Myślę, że nie tylko na Lewandowskiego musimy zwrócić uwagę, ale przede wszystkim na Murawskiegio i Stilicia, bo to jest cały napęd Lecha - podkreślił. Jego zdaniem w jego zespole nie ma wielkich gwiazd, a siłą Austrii jest kolektyw. - Skład jest bardzo wyrównany. Taka mieszanka rutyny z młodością - ocenił. Bąk jest optymistą przed pierwszym meczem (początek, godz. 19.30), który w czwartek rozegrany zostanie na kameralnym stadionie Franza Horra. - Uważam że stać nas na zwycięstwo. 2:0 będzie dobrą dla nas zaliczką przed rewanżem. Ważne też, żeby nie stracić bramki. Jest u nas duża presja na awans do rozgrywek grupowych Pucharu UEFA, ale sądzę, w Lechu jest podobnie - podsumował były obrońca reprezentacji Polski. Z Wiednia Marcin Pawlicki (PAP)