Na spotkaniu z dziennikarzami, które odbyło się w środę, premier Shinzo Abe stwierdził, że Japonia jest już gotowa do zorganizowania igrzysk. Prace na ostatnich obiektach są na ukończeniu, opracowany jest system ulepszający sieć transportu, budżet - choć wyższy niż planowano - spina się. Igrzyska w dwóch strefach Z ośmiu zaplanowanych zupełnie nowych obiektów sześć znajduje się jeszcze w budowie, w tym Olimpijski Stadion Narodowy na którym odbędą się zawody lekkoatletyczne i finał turnieju piłkarskiego. Dzięki temu już wiadomo, że organizatorzy unikną podobnych kłopotów co Brazylijczycy, przygotowując się do igrzysk w Rio. - Obiecuję wam, że wszystko będzie gotowe zgodnie z planem - powiedział Yuriko Koike, prezydent Tokio. Takie było założenie. Starając się o organizację igrzysk Japonia podkreślała fakt, że odbędą się głównie na obiektach istniejących a część z nich była areną zawodów olimpijskich w 1964 roku. Pozwoliło to oszczędzić czas i ograniczyć koszty. Igrzyska zaplanowano więc w dwóch strefach. Jedna to tzw. "Strefa Dziedzictwa" na północy miasta. Tam zaplanowano zawody lekkoatletyczne, w tenisie stołowym, judo, boksie, podnoszeniu ciężarów, start wyścigu ze startu wspólnego w kolarstwie szosowym, turniej piłkarski, w piłce ręcznej i rugby. Aż 20 obiektów znajduje się w "Strefie Zatoki Tokijskiej" w południowo-zachodniej części miasta, gdzie rozegrane zostaną chociażby regaty wioślarskie i w kajakarstwie, turniej siatkarski i tenisowy, konkurencje pływackie, jeździeckie w kajakarstwie górskim. Areny kilku dyscyplin zlokalizowane są w innych częściach miasta. Najdalej będą mieli kolarze torowi, którzy powalczą o medale na welodromie w Izu - 120 km od stolicy, a jeden z meczów baseballowych odbędzie się w odległej o 240 km Fukushimie. Natomiast wioska olimpijska zlokalizowana jest między dwiema głównymi strefami igrzysk. Medale z odpadów, roboty woluntariuszami Na pierwszy rzut oka Japończycy sprawnie poradzili sobie z infrastrukturą, ale nie wszystko złoto, co się świeci. Nawet oni mają problemy. Jedna z organizacji ogłosiła raport z którego wynika, że budowa obiektów odbyła się za cenę niskich, niemal głodowych płac pracowników, a robotnicy pracowali w "straszliwych warunkach" i dochodziło do przypadków przepracowania. Związane jest to z wysokim tempem prac. Japonia chciała zdążyć na czas. Kolejny problem to koszty. Organizatorzy znacznie przekroczyli budżet w porównaniu z pierwotnymi założeniami. A według deklaracji wobec MKOl miały to być igrzyska tanie. Tymczasem Komitet Organizacyjny podał, że wyda 11,3 mld euro zamiast planowanych siedmiu miliardów. Dla porównania budżet kolejnych igrzysk w Paryżu w 2024 roku na dziś wynosi 6,8 mld euro. Francuzi również opierają się na istniejącej infrastrukturze. Aby obniżyć koszty Japończycy zrezygnowali z budowy hali do koszykówki i do badmintona. Zawody w tych dyscyplinach odbędą się już w istniejących obiektach. Dzięki temu zaoszczędzą dwa miliardy euro. Są i inne kłopoty. Poważny problem, zdaniem specjalistów, dotyczy transportu. 38-milionowe Tokio jest zakorkowane do granic możliwości. I nic nie pomoże sprawnie funkcjonująca sieć komunikacji miejskiej. Inżynierowe ruchu cały czas pracują nad ograniczeniem ruchu w porze igrzysk. - Wielkie obawy wzbudza upał - mówi John Coates, członek IOC, były przedstawiciel Komitetu Organizacyjnego igrzysk w Sydney w 2000 roku. Na przełomie lipca i sierpnia temperatury przekraczają 30 stopni przy wysokiej wilgotności. Aby ułatwić życie sportowcom zmieniono godziny rozgrywania niektórych zawodów, a dla kibiców planuje się m.in. montaż kurtyn wodnych czy rozdawanie czapeczek i wentylatorów. Japończycy na każdym kroku, nie tylko walcząc z upałem, starają się być praktyczni. Na przykład medale będą wykonane z odpadów produkcyjnych a w niektórych przypadkach w rolę woluntariuszy wcielą się roboty. Kwalifikacje i polskie szanse na medale Od strony sportowej igrzyska w pewnym sensie się rozpoczęły. Od ubiegłego roku trwają kwalifikacje olimpijskie. Reprezentanci Polski mają na razie zagwarantowanych dziewięć kwalifikacji. W ubiegłym roku prawo do startu w igrzyskach w Tokio wywalczyli dla kraju: strzelec sportowy Tomasz Bartnik, żeglarze - Zofia Noceti-Klepacka (RS:X), Paweł Tarnowski (RS:X), Magdalena Kwaśna (Laser Radial). W tym roku kwalifikacje zdobyli: drużyna jeźdźców w WKKW, Klaudia Breś i Aleksandra Jarmolińska w strzelectwie sportowym oraz - na odbywających się właśnie w Gwangju mistrzostwach świata w pływaniu - męska i kobieca sztafeta 4x100 m w stylu dowolnym oraz sztafeta mieszana 4x100 m stylem zmiennym. Gdyby dziś zakończył się proces kwalifikacji w lekkiej atletyce to wyjazd do Tokio miałoby zapewnionych 22 polskich zawodników dzięki minimom olimpijskim plus trzech dzięki rankingowi. Trzeba przypomnieć, że najważniejsza tegoroczna impreza lekkoatletyczna - mistrzostwa świata - odbędzie się dopiero na przełomie września i października. To na niej sportowcy mają osiągnąć szczyt formy i zapewne będą poprawiać wyniki. W wielu sportach to nadchodzący miesiąc będzie ważnym czasem dla olimpijskich aspiracji. Turnieje kwalifikacyjne mają siatkarki i siatkarze. Rangę eliminacji do igrzysk mają mistrzostwa świata w wioślarstwie i kajakarstwie. Jak na rok przed igrzyskami ocenić szansę Polaków na medale? Na ostatnich trzech igrzyska olimpijskich - w Rio de Janeiro, Londynie, Pekinie - "Biało-Czerwoni" zdobywali po 11 medali. Minister sportu i turystyki Witold Bańka w licznych wypowiedziach twierdzi, że Polskę stać w Tokio na 15-20 medali. Byłby to znakomity wynik. Mocnych kandydatów do medali jest sporo. To przede wszystkim siatkarze, lekkoatleci - Anita Włodarczyk, Wojciech Nowicki, Paweł Fajdek (wszyscy rzut młotem), Piotr Lisek (skok o tyczce), Michał Haratyk, Konrad Bukowiecki (pchnięcie kulą) - wioślarki z czwórki podwójnej i wioślarze z czwórki podwójnej, kajakarki (Dorota Borowska, Marta Walczykiewicz), ciężarowiec Arkadiusz Michalski, zapaśnik Gevorg Sahakyan. Na liście kandydatów do medali wysoko znajdują się również kolarze, żeglarze, drużyna szpadzistek w szermierce, zawodniczki z taekwondo olimpijskiego i karate. Ale to są tylko szanse. Już za rok nastąpi ich weryfikacja. Olgierd Kwiatkowski