Trener Maaskant postanowił chronić swojego piłkarza przed burzą medialną, jaką wywołała wtorkowa informacja przekazana na oficjalnej stronie PZPN, że Maor Melikson zdecydował się grać dla reprezentacji Polski i dlatego Holender w zastępstwie Maora stawił się na spotkanie z dziennikarzami. "Maor podjął decyzję, ale zdecydowaliśmy, że na ten temat wypowie się, kiedy wróci z Izraela z obchodów święta Jom Kippur (przypada na 8 października) - zapewnił Maaskant. "To nie była łatwa decyzja dla niego. To trudny czas dla niego. Teraz chce się skupić tylko na Wiśle. Dlatego, zamiast niego, ja tutaj jestem" - uzasadnił Holender, który zdaje sobie sprawę, że decyzja, jaką podjął Melikson może budzić sporo wątpliwości. "Rozmawiał dużo na ten temat z rodzicami i bratem, z którym jest blisko. Cały czas o tym myśli. Jeśli postawicie się w takiej sytuacji, to zgodzicie się z nim, że to nigdy nie będzie łatwe. Wybór klubu jest trudny, a co dopiero mówić o reprezentacji" - mówił dziennikarzom Maaskant. Jak zauważył trener, Maor przez kilka lat był pomijany przez selekcjonera reprezentacji Izraela przy powołaniach do kadry. Dopiero kiedy Polacy wyrazili nim zainteresowanie, również Izraelczycy przypomnieli sobie o piłkarzu. "Kiedy Maor zaczął grać w Wiśle, to wszyscy się obudzili. On nadal ma wybór, bo nie grał nigdy w oficjalnym meczu w barwach Izraela" - podkreślał. "Rozmawialiśmy o tym, co będzie lepsze dla jego kariery. Nie można wymazać tego, że ktoś całe życie mieszkał w Izraelu, a po przyjeździe do Polski może grać dla reprezentacji, z którą wcześniej nie miał za wiele wspólnego. On czuje się Izraelczykiem, ale jest też w połowie Polakiem. To jest tak jak w przypadku piłkarzy z reprezentacji Niemiec, którzy maja polskie korzenie, ale nie grają tutaj. Wiele osób jest dumnych z tego faktu, że ludzie, w żyłach których płynie polska krew, dobrze się tam spisują. I tak samo może być w przypadku Maora dla ludzi z Izraela. Niektórzy mogą być źli, ale jeśli będzie grał dobrze, to wszyscy będą z niego dumni" - powiedział Robert Maaskant.