Na zgrupowanie reprezentacji Polski nie dojechali piłkarze Polonii Warszawa i teraz, by skompletować składy do gierki w rolę piłkarzy muszą wcielać się asystenci Franciszka Smudy - Jacek Zieliński i Tomasz Frankowski. Gra obronna to największa bolączka piłkarskiej reprezentacji Polski. Nad poprawą tego elementu koncentrowali się kadrowicze podczas wieczornego, godzinnego treningu na zgrupowaniu w Quinta do Lago w Portugalii. Z boku ich poczynaniom przyglądał się Jacek Bąk. Trening w miłym słońcu W przeciwieństwie do wcześniejszych zajęć w Quinta do Lago, selekcjoner zarządził gry taktyczne na dwie bramki. Jeden z zespołów stanowili obrońcy - Marcin Kikut (Lech Poznań), Piotr Celeban (Śląsk Wrocław), Grzegorz Wojtkowiak i Hubert Wołąkiewicz (obaj Lech), wsparci Cezarym Wilkiem (Wisła Kraków), Tomaszem Bandrowskim (Lech) i Arielem Borysiukiem (Legia Warszawa). W drugim - z konieczności na stoperze ustawiony był pomocnik Janusz Gol (GKS Bełchatów), a razem z nim występowali m.in. asystenci Franciszka Smudy - Jacek Zieliński i Tomasz Frankowski. Było o jednego więcej, później siły się wyrównały, gdy murawę opuścił najstarszy, 43-letni Zieliński. Trening rozpoczął się po godz. 17.00 czasu portugalskiego, gdy słońce jeszcze dość wysoko było na niebie, a jego promienie przyjemnie ogrzewały. Z każdą minutą robiło się zimniej, szybko zapadał zmrok, lecz selekcjoner nic sobie z tego nie robił i coraz częściej przerywał akcje swych podopiecznych. Franz Smuda wyraźnie był w swoim żywiole, gestykulował i sporo czasu poświęcał na tłumaczenie błędów. - Musisz być blisko za plecami kolegi, bo jeśli on przegra pojedynek, będziesz tuż za nim i mu pomożesz. To musi funkcjonować jak automat - pokrzykiwał. Najładniejszy gol Pawłowskiego Smuda ma w pamięci bramki, które "Biało-czerwoni" stracili w ubiegłym roku, często w dość łatwy sposób, dlatego mocno uczula na asekurację. Trener nie znosi prostych błędów. "Dyziu (do Wojtkowiaka), te twoje podania! Musisz je poprawić". Ale również chwalił, jeśli któryś z piłkarzy zasłużył. "Bardzo dobrze, Bandi" - krzyczał zadowolony do Bandrowskiego, a także innych graczy. Najładniejszą bramkę podczas treningu strzelił Szymon Pawłowski (Zagłębie Lubin), który najpierw wślizgiem zatrzymał akcję rywali, a następnie uderzeniem z kozłem pokonał Sebastiana Małkowskiego. - Wiele nie oczekuję, marzy mi się, aby w niedzielę przeciwko Mołdawii zagrać choć pięć minut - stwierdził debiutant z Lechii Gdańsk (Małkowski). Nie ukrywał, że jest lekko stremowany, podobnie jak jego konkurent do miejsca między słupkami - Grzegorz Sandomierski z Jagiellonii Białystok (jeden mecz w ekipie narodowej), któremu raz piłka wypadła z rąk, ale bez konsekwencji w postaci straty bramki. Prywatnie do Quinta do Lago w prowincji Algarve przyjechał Jacek Bąk, który w koszulce z Białym Orłem na piersi zagrał 96 razy. To niemal dwukrotnie więcej, niż ma na koncie (49) piętnastu powołanych na spotkanie z Mołdawią w Vila Real de Santo Antonio. Były stoper Lens mocno interesuje się reprezentacją kraju, mimo że już zakończył sportową karierę. Wcześniej był na grudniowym obozie w Turcji. Na papierze Arboleda i Perquis rozwiązują kłopot - Jest lekki problem ze środkiem defensywy, ale powoli sytuacja się klaruje, a mam na myśli występy Damiena Perquisa z Sochaux i Manuela Arboledy. Zawodnik Lecha Poznań jest najlepszym obrońcą w Polsce, oczywiście jeśli jest w formie i nie ma kontuzji. Perquis, który regularnie występuje w lidze francuskiej, też chce grać w polskiej kadrze, uczy się języka. Na papierze obaj rozwiązują kłopot, ale jak będzie, przekonamy się na boisku - powiedział Bąk. Polscy piłkarze przygotowują się do dwóch spotkań towarzyskich: z Mołdawią (6.2) i Norwegią (9.2). W tym drugim, na stadionie w Faro zbudowanym na mistrzostwa Europy 2004, zagrają piłkarze w zdecydowanej większości z klubów zagranicznych. Do Portugalii przyjadą w niedzielę i poniedziałek. W tym gronie są dwaj naturalizowani Polacy - Ludovic Obraniak (Lille) i Roger Guerreiro (AEK Ateny). Radosław Gielo, Quinta do Lago