- Przed turniejem byłem zdania, że stać nas na grę w ćwierćfinale, ale coś nie wypaliło. Uważam, że awans przegraliśmy już w meczu otwarcia z Grekami. Trzeba wykorzystywać takie sytuacje, gdy prowadzi się i dodatkowo gra z przewagą jednego zawodnika - powiedział Szarmach. Jak dodał, pochopna pewność co do występu w 1/8 finału zgubiła także grupowych rywali "Biało-czerwonych" - Rosjan. - Nie byłem wewnątrz tej drużyny i nie znałem ich założeń taktycznych, więc trudno mi wskazywać przyczyny. Wydaje mi się jednak, że po wysokiej wygranej w spotkaniu z Czechami uwierzyli w siebie, a przed ostatnim spotkaniem chyba myśleli, że awans mają już w kieszeni - analizował. Były zawodnik m.in. Górnika Zabrze i Stali Mielec przyznał, że żadna drużyna nie zachwyciła go jak na razie prezentowanym podczas mistrzostw stylem, ale wyróżnił podopiecznych Joachima Loewa. - Na razie Niemcy, bez wątpienia, radzą sobie dobrze. Jako jedyni wygrali wszystkie trzy spotkania. To jedna z tych ekip, które praktycznie zawsze w tego typu turniejach zachodzą daleko. Udowadniają więc, że system przygotowań, który stosują od lat, sprawdza się - stwierdził. Jak podkreślił, ma problem z jednoznaczną oceną gry Francji. - W czasie ostatnich mistrzostw świata w tej drużynie był wielki bałagan. Doszło do wielu zmian, zarówno na stanowisku trenera, jak i wśród zawodników. Byłem przekonany, że teraz jest to ekipa skazana na sukces. Potwierdził to pierwszy mecz, w którym zagrali świetnie, w drugim było dobrze, ale trzeci był w ich wykonaniu bardzo słaby. Trener zdecydował się na wprowadzenie nowych zawodników, choć nie byli przecież jeszcze pewni awansu do dalszej rywalizacji. Zobaczymy, co pokażą w ćwierćfinale - podsumował. Były piłkarz Auxerre, Guingamp i Clermont Foot nie trzyma jednak kciuków za drużynę Laurenta Blanca. - Sercem byłem za Polską. Po jej odpadnięciu spokojnie oglądam kolejne spotkania i chcę, aby turniej wygrał najlepszy zespół - dodał. Szarmach potwierdził też pozytywne opinie zagranicznych gości na temat organizacji turnieju w Polsce. - Staram się być na wszystkich stadionach i obserwuję przebieg turnieju w naszym kraju. My możemy to oceniać z innej perspektywy, ale najważniejsze, że zagraniczni kibice, z którymi rozmawiałem, są zadowoleni z organizacji i zachwyceni polską gościnnością. Sami możemy się chwalić, te osoby zaś nie mają w tym żadnego interesu. Zapewniały mnie, że przyjechały tu pierwszy raz i zamierzają wrócić - zaznaczył jeden z ambasadorów Euro 2012.