Na budowie stadionu przy ulicy Stryjskiej we Lwowie pozornie trwają prace, ale robotnicy rozkładają ręce - "Dogonić harmonogram? Nie ma o czym mówić" - pisze gazeta. Korespondentka Wysokiego Zamku odwiedziła budowę, gdzie rozmawiała z pracownikami, bowiem dyrektor nie znalazł dla niej czasu. "Tymczasem w miejskim departamencie ds. Euro 2012 usłyszałam, iż obiekt zwiedzają głównie dziennikarze zagranicznych mediów" - pisze. "Na stadionie słychać pogłoski, że planowane jest "zamrożenie" prac, by wszystkie siły przerzucić na przebudowę lotniska. Na placu budowy prawie nie ma ukraińskich pracowników. "Bal wiodą" Turcy" - pisze lwowski dziennik. Według informatorów gazety, ukraińscy pracownicy od września do końca listopada nie dostali pensji, a miejscowych robotników niechętnie przyjmują tu do pracy. "Według dyrektora do spraw budowy stadionu we Lwowie Witalija Sułymy, główny wykonawca prac (spółka Azowinteks) ma prawo wybierać sobie podwykonawców. Jak powiedział umowa podpisana została z ukraińsko-turecką firmą, posiadającą wymagane licencje" - pisze gazeta. Dyrektor firmy Azowinteks Igor Semionow, który po wielu próbach zgodził się telefonicznie odpowiedzieć na pytania dziennika, zarzucił dziennikarce "WZ", że jej pytania "są prowokacyjne" i że "grzebie w cudzej bieliźnie". "Igor Semionow zaprzeczył, że firma miała jakieś problemy z płacami. Ale zapytany o tureckich robotników, zaczął się denerwować..." - pisze WZ.