- Gdyby moje dziecko okazało się kibicem Schalke, wysłałbym je do sierocińca - powiedział kiedyś Kevin Grosskreutz. W sobotę został ukarany za te słowa, jego pudło z karnego sprawiło, że lokalny rywal z Gelsenkirchen odebrał Borussii Dortmund Superpuchar Niemiec. Kosztem 22 mln euro reprezentant Niemiec Manuel Neuer jest już w Bayernie, ale w Schalke nic się nie zmienia. Znów bramkarz był bohaterem drużyny, tym razem jednak Ralf Fahrmann. Sprowadzony z Eintrachtu Frankfurt golkiper obronił dwie jedenastki graczy Borussii Dortmund i zdobywca Pucharu Niemiec wzbogacił się o pierwszy w historii klubu Superpuchar. Łukasz Piszczek, ani Robert Lewandowski do karnych nie podchodzili. "Lewemu" nie brakuje odwagi Lewandowski trochę tego żałował. Po meczu zapewniał, że odwagi mu nie brak. Karne są zresztą zmorą mistrzów Niemiec, którzy w poprzednim sezonie marnowali je na potęgę. Być może dlatego trener Juergen Klopp zdecydował, że jedną z jedenastek decydujących o Superpucharze będzie strzelał Ivan Perisic, ale Fahrmann wygrał pojedynek także z nowym graczem Borussii. I 50 tys. ludzi na Veltins Arena mogło świętować. Razem z nimi cieszył się były reprezentant Polski Tomasz Wałdoch, który ściskał kciuki za swój były klub, w którym dziś pracuje z młodzieżą. - Choćby w Borussii grało jedenasty Polaków, ja i tak byłbym za Schalke - wyznał. Cios dla fanów BVB Cios dla Grosskreutza, a także dla kilkunastu tysięcy fanów mistrza Niemiec. Żałował Łukasz Piszczek czując, że Borussia była przez 90 minut bezbramkowego spotkania drużyną lepszą. Polski prawy obrońca bardzo wiele wnosi do kombinacyjnej gry zespołu, który doczekał już przydomka "niemieckiej Barcelony". Wydaje się, że dzieła Kloppa nie osłabi przesadnie nawet transfer Nuri Sahina do Realu Madryt. Sprowadzony z Norymbergi inny Turek Ilkay Guendogan bez kłopotów przejął w sobotę rolę lidera środka pola. Razem z Mario Goetze, Kagawą, Grosskreutzem i Lewandowskim potrafili niemal bez przerwy zagrażać gospodarzom. W meczu o Superpuchar Niemiec Piszczek potwierdził opinię jednego z najlepszych prawych obrońców w Bundeslidze. Niektórzy komentatorzy cenią go teraz nawet wyżej niż Philippa Lahma z Bayernu. Piszczek na to się uśmiecha i mówi, że póki co on sam tych opinii wciąż nie podziela. Widać jednak po Polaku, pewność kogoś, kto wdarł się na europejski poziom. W każdej akcji oskrzydlającej wschodząca gwiazda niemieckiej piłki Goetze ogląda się na Polaka. Pozycji w zespole zazdroszczą mu i Lewandowski, i kapitan reprezentacji Kuba Błaszczykowski, który w Superpucharze nie grał z powodu niegroźnego urazu kolana. Kiedy Piszczek da tyle kadrze, co daje Borussi? Piszczek spuszcza głowę pytany o to, dlaczego w reprezentacji Polski nie zawsze potrafi grać tak jak w klubie? - To dwie różne drużyny, w każdej mam innych partnerów, ale sądzę, że tej kadrze mogę dać tyle, co Borussii. Nie jesteśmy z siebie zadowoleni, musimy lepiej organizować grę przez środkowych pomocników, ale idziemy do przodu - zapewnia. Mówił też o rozmowach, które toczą piłkarze ze Smudą, na temat sposobu gry drużyny narodowej. Piszczek nie myśli jeszcze o Euro 2012, nawet nie o debiucie w Lidze Mistrzów. To niewiarygodne, ale w najważniejszym sezonie w swoim życiu, zastanawia się wyłącznie nad najbliższym meczem. - Po to się trenuje całą karierę, by zaznać frajdy gry o najwyższe stawki. Nie mogę jednak robić ogólnych planów: ile wygram. Ważne, by skupić się na wykonywaniu dobrego każdego kolejnego kroku na drodze. A dopiero potem patrzeć, gdzie udało się dojść -mówi. Piszczek nie ukrywa frajdy, jaką sprawia mu gra w Dortmundzie. To samo Lewandowski. - Zbieramy wiele pochwał za styl i sami czujemy, że gramy ładnie. Przyjemność może jednak zabić porażka. Tak było z Schalke. Nie możemy marnować tylu okazji na gole. Ja jestem jednym z tych, którzy odpowiadają w tym klubie za zdobywanie bramek - mówi Lewandowski. Klopp szacuje możliwości Polaka na 20 goli w sezonie Sytuacja Polaka skomplikuje się bardzo, gdy Lucas Barrios wróci z Copa America. Paragwaj zagrał w Argentynie sześć meczów i osiągnął wielki sukces prezentując jednak zdecydowanie defensywny futbol. - Kibicowałem im, ale też jestem zadowolony, że sam okres przygotowawczy spędziłem w Borussii. Grałem dużo, jako wysunięty napastnik, bo Lucasa nie było. Będzie trudniej, gdy wróci, ale meczów jest wystarczająco dużo, byśmy wszyscy zrobili swoje dla drużyny. W pierwszym roku w Bundeslidze zdobyłem osiem bramek, a Juergen Klopp uważa, że jak na debiutanta, to dobry wynik. Dodał też, iż ocenia moje możliwości na 20 goli w sezonie - opowiada Lewandowski. Lewandowski ceni trenera Borussii za wsparcie, które od niego dostał. Kiedy czepiała się go bulwarowa prasa, Klopp potrafił wytłumaczyć Polakowi, żeby się nie przejmował. - Gdy napastnik nie zdobywa goli, sam czuje, że jest źle. Potrzebuje wtedy raczej wsparcia, niż wyrzutów - opowiada sugerując, że Franciszek Smuda nie zawsze tak robi. Po meczu z Grecją Smuda skrytykował go publicznie za zmarnowane sytuacje. - Wiadomo, że piłkarz woli słuchać uwag merytorycznych, niż docinków. Lepiej gdy trener mówi co zrobić, by następnym razem sytuację wykorzystać - stwierdza. Lewandowski cieszy się na perspektywę debiutu w Champions League, a także gry na Euro 2012, ale tak jak Piszczek wie, że na serio będzie kiedyś co wspominać, tylko w wypadku sukcesów. Chce zagrać na Old Trafford Obaj chcą w Lidze Mistrzów wielkich rywali. Piszczek od dziecka był fanem Manchesteru United, więc chciałby mieć przyjemność gry na Old Trafford. Lewandowski woli Real Madryt niż Barcelonę, bo Katalończycy wydają mu się w tej chwili jedynym rywalem poza zasięgiem Borussii. Obaj wierzą, że ich drużyna wypadnie lepiej niż w minionym sezonie w Lidze Europejskiej, gdzie przepadła w fazie grupowej. Do powtórzenia wyniku Schalke, czyli półfinału Champions League życzą sobie masę szczęścia. - Nawet jeśli uważamy się za zespół nie gorszy od nich, zrobić to, czego oni dokonali, będzie potwornie trudno - tłumaczy Lewandowski dodając, że poza jakimś z europejskich kolosów chciałby w grupie Wisłę Kraków. Lewandowski uśmiechnął się tylko na wieść, że w prognozach przed sezonem gracz FC Koeln Sławomir Peszko uznał go za najlepszego piłkarza Bundesligi. - Zawsze lepiej, gdy rodacy mówią o sobie dobrze, niż kiedy obrzucają się błotem - skomentował. Piszczek nie jest tak radykalny w sprawach kadry jak Peszko, który powiedział, że "woli przegrywać z Polakami niż zwyciężać z cudzoziemcami". - Trener decyduje, czy Arboleda i Perquins są w odpowiedniej formie, by grać dla Polski. Na razie tematu nie ma, bo nie mają obywatelstwa - stwierdza. Arboleda uczył go ostrej gry Lewandowski uważa, że Arboleda to bardzo dobry obrońca. Na treningach, stając przeciw Kolumbijczykowi uczył się ostrej gry po transferze ze Świtu do Lecha. Franciszek Smuda celowo ustawiał go "na Arboledę", by młody gracz się hartował. Lewandowski zaznacza jednak, iż wielu kolegów z polskiej ligi i reprezentacji ma zastrzeżenia nie do klasy, ale zachowania Arboledy. - Sam gra twardo, a gdy ktoś odpowie tym samym, przewraca się jak dziecko i biegnie na skargę do sędziego. Poza tym w Lechu kilka razy zachował się nie fair wobec drużyny. Po przegranych meczach mówił przy trenerze, kto gra źle, sugerując, że jest jedynym niewinnym. To było trochę chamskie - dodaje Lewandowski. Czy trio z Dortmundu czuje, że na jego barkach spoczywa duża część odpowiedzialności za wynik kadry na Euro 2012? - Ktoś tę odpowiedzialność udźwignąć musi - mówi Lewandowski. - Nie może być tak, że każdy sobie zagra, a za wynik niech rozliczą trenera. To nic dziwnego, że kibice będą wymagali od nas dużo. Po zdobyciu mistrzostwa Niemiec, ludzie chcą, byśmy osiągnęli też sukces z reprezentacją. Piszczek uważa, że on, Lewandowski i Błaszczykowski zrobili trochę reklamy polskim graczom, których znów zatrudnia się chętniej w Bundeslidze. Ale i według niego prawdziwym wyzwaniem jest kadra. - Wiemy ile możemy jej dać, i mamy zamiar dać wszystko. Tak jak w Champions League: nie sztuka w niej być, chciałoby się coś znaczyć, tak samo na Euro 2012. Byłoby nam głupio, jako gospodarzom, tylko statystować. Dariusz Wołowski, Dortmund