Szef związku będzie domagał się wyjaśnień od Holendra odnośnie objęcia przez niego funkcji doradcy technicznego w Feyenoordzie Rotterdam. Obaj panowie mieli okazję spotkać się w czwartkowy wieczór na poznańskim stadionie podczas spotkania Pucharu UEFA Lecha z Udinese Calcio (2:2). Rozmawiali krótko, ale nie na temat nowej pracy Beenhakkera. Lato zaprosił szkoleniowca na wtorek do siedziby PZPN na rozmowę. Holender zapowiedział, że zgodnie z prośbą prezesa, zjawi się w Warszawie. Objęcie przez Beenhakkera funkcji doradcy technicznego Feyenoordu wywołało spore zamieszanie w PZPN. Przeciwny decyzji Holendra jest Antoni Piechniczek, wiceprezes związku do spraw szkoleniowych. - Jak ktoś się uprze, to może podzielić te dwie funkcje. Ale ciężar gatunkowy sprawy, odpowiedzialność za naszą reprezentację, ambicja naszej federacji, a także wysokość kontraktu każdego trenera zobligowałoby do tego, aby tej pracy nie dzielić - zauważył Piechniczek. - Nie chcę wywoływać żadnej burzy, bo mógłbym wygłosić całą litanię obowiązków i zajęć, za które trener Beenhakker odpowiada w świetle kontraktu. Nie chcę tego robić publicznie, ale być może będę miał okazję wrócić do tego w życzliwej rozmowie. Bo ta rozmowa nie będzie na zasadzie "wszystko albo nic". To nie jest tak, że my za wszelką cenę chcemy pozbyć się Beenhakkera. Wręcz przeciwnie - chcemy stworzyć mu taki komfort psychiczny i komfort pracy, by jak najlepiej przygotował się do dwóch najbliższych spotkań eliminacyjnych do mistrzostw świata - podkreślił były trener polskiej reprezentacji. Zaznaczył również, że "nikt w Polskim Związku Piłki Nożnej nie kładzie trenerowi Beenhakkerowi kłód pod nogi". Zdaniem Piechniczka praca Holendra nie kończy się też na eliminacjach do mundialu. - Powinien też stworzyć podwaliny pod reprezentację, która zagra na Euro 2012. Tego czasu jest coraz mniej, pozostało zaledwie trzy i pół roku. Aż się prosi, aby piłkarze młodego pokolenia, którzy teoretycznie mają szansę zagrać w tych mistrzostwach, mieli rozpisany na trzy lata indywidualny harmonogram pracy. Młodzi zawodnicy powinni wiedzieć nad czym mają pracować, co doskonalić. To trzeba zrobić już dzisiaj. Nie wyobrażam sobie by nasza reprezentacja poszła śladami Austrii i Szwajcarii, które w mistrzostwach Europy nie wyszły z grupy, choć do turnieju przygotowywały się starannie - powiedział wiceprezes PZPN. Dodał, że nie można porównywać sytuacji Beenhakkera do Guusa Hiddinka, selekcjonera reprezentacji Rosji, który niedawno objął Chelsea Londyn. - Trzeba pamiętać, że zarówno w klubie jak i w reprezentacji Hiddinkowi płaci ta sama osoba czyli Roman Abramowicz. Każdy przypadek jest jednak inny, Rosjanie się zgodzili, my mamy prawo się nie zgodzić - stwierdził. Piechniczek krytycznie patrzy również na łączenie funkcji przez asystenta Beenhakkera Rafała Ulatowskiego, który pracuje również w PGE GKS Bełchatów. - Trener Ulatowski został przez PZPN zwolniony, nie ma etatu w związku, jest jedynie współpracownikiem na życzenie Leo Beenhakkera. Dzieli tę funkcję między klubem a reprezentacją. Uważam jednak, że trener Ulatowski dużo na tym traci, przede wszystkim na prestiżu. Każdy trener młodego pokolenia, a ja też takim byłem, mając do wybory pracę w utytułowanym, dobrym klubie a reprezentacją, wybiera to drugie. Dlatego bardzo dziwię się trenerowi Ulatowskiemu - przyznał Piechniczek. Zaprzeczył, że ma do Holendra mocno negatywny stosunek. - Napisano w jednej z gazet, że nienawidzę trenera Beenhakkera, co jest absolutna bzdurą. Można się z kimś nie zgadzać, można też mieć do kogoś chłodny dystans, ale między chłodnym dystansem a nienawiścią jest przepaść. Dalecy jesteśmy od tego, aby selekcjonera, który awansował do mistrzostw Europy, który został trenerem i człowiekiem roku w naszym kraju, traktować w tych kategoriach. Z ludzkiego punktu widzenia najchętniej powiedziałbym Beenhakkerowi: Słuchaj Leo, osiągnąłeś tak wiele, że ja życzę tobie, żebyś z naszego kraju na białym koniu wyjeżdżał kiedy ty zechcesz. Z otwartą przyłbicą i wysoko podniesioną głową - zakończył wypowiedź Piechniczek.