Jak uzdrowić polski futbol? Co zrobić, by kluby nie żegnały się z pucharami wtedy, gdy przedstawiciele najlepszych dopiero udział w nich zaczynają? Legendarny trener kilku klubów, obecnie Cracovii - Orest Lenczyk apeluje w rozmowie z INTERIA.PL: - Przyszedł czas, aby zrozumieć, że siłę klubów trzeba budować w oparciu o polskich zawodników! Trudno się nie zgodzić z trenerem "Pasów". W niedzielę złożona wyłącznie z Polaków Cracovia po raz pierwszy od pół wieku ograła w ekstraklasowych derbach Wisłę na jej terenie. Połowa wyjściowego składu "Białej Gwiazdy" to obcokrajowcy (Andraż Kirm, Pablo Alvarez, Marcelo, Tomasz Jirsak, Junior Diaz) i to nie dlatego, że wiślacy chcieli zbudować zespół taniej niż Cracovia. Wręcz przeciwnie. Opieranie składów na obcokrajowcach to tendencja, która obowiązuje nie tylko w Wiśle, ale też w pozostałych czołowych zespołach: w Lechu i w Legii. Efekt jest taki, że selekcjoner Franciszek Smuda, chcąc mieć klasowego lewego obrońcę, musi odbijać Niemcom urodzonego w Polsce Sebastiana Boenischa. Czy polska piłka ślepo zmierza w kierunku, który zniszczył polską koszykówkę? W Polskiej Lidze Koszykówki miejsce Polaków zajęli przeciętni obcokrajowcy, przez co reprezentacja przestała się liczyć. INTERIA.PL. Reprezentacja nie awansowała do finałów mistrzostw świata, kluby zupełnie nie liczą się w pucharowej rywalizacji, nasi zawodnicy nie grają w liczących się klubach. Skąd się wzięła taka zapaść w polskim futbolu? OREST LENCZYK, trener Cracovii:- Nie ma na to prostej odpowiedzi. Za nami są lata, w których duża część młodych, polskich piłkarzy wyjeżdżała za granicę. Wielu z nich nie robiło tam kariery. W kraju natomiast zespoły, które walczą o mistrzostwo Polski, wzmacniały skład zawodnikami zagranicznymi. Coraz mniej korzystały z Polaków, dlatego można postawić tezę, że gdyby nagle zabrać im podstawowych piłkarzy zagranicznych, to zaczęłyby dołować. I to jest odpowiedź na pytanie, gdzie jest polska piłka. - Jeśli w danym klubie liczy się tylko to, aby zdobyć mistrzostwo Polski, a nie to, jakimi zawodnikami należy to zrobić, to mamy taką sytuację, jaka jest. Na naszą ligę to wystarcza, a w konfrontacji międzynarodowej już nie. A zdarzają się raz na jakiś czas rodzynki, jak Robert Lewandowski czy Sławek Peszko, którzy grali w niższych klasach i trafili do reprezentacji. To jest dowód, że jest z czego czerpać. Czy czuje się pan częściowo odpowiedzialny za ten kryzys? - Każdy trener musi się czuć współwinny. Jeżeli jednak popatrzę na to, co robiłem w ostatnich dwóch, trzech latach, to nie jest ze mną tak źle. Potrafiłem w Bełchatowie przygotować kilku zawodników, którzy odgrywali decydujące role nie tylko w lidze, ale też w reprezentacji. Uważam, że właśnie taki, długofalowy sposób pracy w klubach może przysłużyć się reprezentacji. Jak można pana zdaniem poprawić sytuację? - Przyszedł czas, aby zrozumieć, że siłę klubów trzeba budować na polskich zawodnikach. W każdym klubie musi być dopracowany do perfekcji system, w którym dzisiaj będzie wiadomo, co zdarzy się za rok, za dwa, żeby nie wprowadzać do zespołu zawodników z łapanki, nieprzygotowanych do gry w ekstraklasie. Problem leży również na linii właściciele klubów - trenerzy - baza szkoleniowa. Nowy trener reprezentacji ma budować drużynę na finały EURO 2012. Czy powinien budować zespół pod tym kątem, czy nadal korzystać z piłkarzy, którzy do tej imprezy mogą nie dotrwać ze względu na wiek, takich jak Michał Żewłakow, Mariusz Lewandowski czy Kamil Kosowski? - Jest czas, aby w najbliższych miesiącach stworzyć ranking piłkarzy na wszystkich pozycjach. Należy poświęcić dużo uwagi młodszym zawodnikom, którzy mogą grać w reprezentacji, ale cały czas trzeba brać pod uwagę tych, którzy do tej pory grali. To nie może być drużyna sierot, która nie ma się od kogo uczyć. Ci młodsi mają być odpowiednio wkomponowani. Zwalanie wszystkiego na PZPN, mówienie, że winien jest trener, że piłkarzom brakuje ambicji jest dobre na minutę po meczu, żeby jeszcze zdołować tych chłopaków. - Jestem absolutnie przekonany, że mamy wielu zdolnych piłkarzy, którym potrzebny jest bardzo dobry trener, aby ich odpowiednio przygotował, i aby mieli od początku do końca jasność, w jaki sposób mają grać na każdej pozycji. To będzie dla tych chłopaków ogromna szansa. Jak pan sobie wyobraża współpracę z nowym trenerem reprezentacji? - Kolejni selekcjonerzy, którzy okopywali się w PZPN, tworząc tam różne dziwactwa typu departament reprezentacji, tym, co robiło się w klubie, nie za bardzo się interesowali. Czas najwyższy, aby spotkali się wszyscy, nie tylko z ekstraklasy, ale i z pierwszej ligi, którzy odpowiadają za przygotowanie fizyczne, i w końcu się dogadali. Widzę, że od wielu lat panuje w tym względzie partyzantka i nie wiadomo, w jakim miejscu jest to przygotowanie. Do tej pory to wygląda tak - mecz, miesiąc przerwy i znowu powoływanie zawodników. I bardzo często powołuje się "nazwiska", a nie tych, którzy są w najlepszej formie.