O powołaniu Małecki dowiedział się od kolegów z drużyny, którzy po kolei podchodzili do niego i składali mu gratulacje. "Długo na to czekałem, ale podchodzę do tego ze spokojem, bo wierzę, że we wtorek jest mój najważniejszy mecz w moim życiu. Bardzo się cieszę z powołania, ale na razie mam inny cel, a tym celem jest pojedynek z APOEL-em" - przyznał Małecki. "Nie patrzę w ogóle na powołania, bo wiem, że tam mnie na pewno nie będzie. A tu taka miła niespodzianka. Jeszcze Czarek Wilk sprawdził i zobaczył, że jestem powołany jako napastnik. Zobaczymy, czy dostanę szansę na grę" - dodał wiślak. Ostatni raz Patryk Małecki w reprezentacji zagrał w maju ubiegłego roku w towarzyskim meczu Polski z Finlandią w Kielcach. Od tamtego czasu Franciszek Smuda pomijał wyróżniającego się zawodnika "Białej Gwiazdy" przy wysyłaniu powołań. Czy wpływ na zmianę decyzji miał gol, jaki Małecki strzelił APOEL-owi w meczu 4. rundy kwalifikacji do Ligi Mistrzów? "Nie wierzę, żeby po jednym meczu trener mnie powołał. Może czekał na odpowiedni moment, może właśnie w tych meczach chce mi dać szansę . Na wcześniejsze spotkania ze słabszymi rywalami nie dostawałem powołań, a tutaj na taki dwumecz je otrzymałem. Cieszę się ogromnie" - stwierdził Małecki. Na pojawiające się w prasie słowa selekcjonera, który wytyka "Małemu" błędy w grze obronnej, piłkarz odpowiedział: "Jestem takim zawodnikiem, przed którym jeszcze sporo pracy. Nie jestem jedynym, który woli grać bardziej ofensywnie niż defensywnie, ale były takie mecze, że nie udzielałem się w ofensywie, byłem schowany bardziej z tyłu. Będę musiał pokazać trenerowi na treningach, że to zmieniłem, i że gram tak, jak on by chciał" - podkreślił Małecki.