Interia.pl: Jaka atmosfera panuje w drużynie? Leo Beenhakker: Normalna, jak po przegranym meczu. Nikt nie jest szczęśliwy. Jesteśmy zawiedzeni, bo przegraliśmy mecz. To typowy "dzień po" ("The day after"). Myślę, że to samo jest dziś w obozie Niemców. Wczoraj dwukrotnie podkreślał Pan, że wypadliśmy już z turnieju. Tymczasem ciągle mamy teoretyczne szanse na awans. Dlaczego tak Pan powiedział? - Wczoraj miałem na myśli to, że stało się najgorsze, co może być w sporcie: nasz los nie leży w naszych rękach. Teraz jesteśmy uzależnieni od Austriaków, od tego czy pokonają Niemców. Nawet jeśli to się stanie, to będziemy musieli wygrać trzema, czy czterema golami z Chorwatami. Dlatego nasze szanse są małe, bardzo małe. Ciągle jednak wierzymy w zespół. Dlaczego tuż po meczu z Austrią wyszedł Pan na murawę? - Nie poszedłem do sędziego. Pojawiłem się tam tylko po to, żeby zapobiec ewentualnemu atakowi zawodników na sędziego. Wiem, że byli do niego agresywnie nastawieni, mogli się na niego rzucić. Powiedziałem wczoraj, że sędzia absolutnie się pomylił dyktując "jedenastkę". Niektórzy ludzie mówią mi, że pomylił się też, uznając nam bramkę, bo był spalony. Ja odpowiadam, że w takim razie pomylił się dwukrotnie. Natomiast sytuację z rzutem karnym w nocy obejrzałem 35-krotnie i jestem pewny, że arbiter popełnił błąd, dając karnego. Przed turniejem UEFA zorganizowała nam szkolenie odnośnie sędziowania na Euro. Mieliśmy szkolenie UEFA w sprawie sędziowania przed Euro. Boli mnie najbardziej to, że sędzia postąpił wbrew tym instrukcjom. Nasz mecz był dwunastym na Euro. Wszystkie wcześniejsze widziałem. Gdyby w każdym meczu sędziowie byli równie drobiazgowi, to mielibyśmy piętnaście, a nie dwa karne i mnóstwo żółtych kartek. Najgorsze jest to, że sędzia z wczorajszego meczu zachował się całkowicie niekonsekwentnie. W wielu wcześniejszych sytuacjach puścił grę pod obiema bramkami, gdy dochodziło do takich samych przepychanek. Roger był najlepszym wśród Polaków. Dlaczego inni nie grają równie dobrze? - Roger jest typem zawodnika, który może dać zespołowi przewagę nad przeciwnikiem. Ale na początku spotkania on również miał problemy z agresywnie grającym przeciwnikiem. Dopiero później, gdy cały zespół zaczął grać dobrze, on mu dawał jeszcze coś ekstra. Tak bywa w futbolu. Kilka lat temu, jeśli Francja grała na wysokim poziomie, to błyszczał również Zinedine Zidane. Wracając do Rogera - on jest z innej kultury piłkarskiej. Zaczął grać jako sześciolatek i to w dobrych warunkach klimatycznych do uprawiania futbolu. Jest świetny indywidualnie, pożyteczny w obronie i w ataku. Ma 23 lata, więc pewnie gra od 17 lat w dobrych warunkach. Poza tym korzystne dla niego jest to, że zaczyna się lato. To Brazylijczyk. Nie śmiejscie się. Pracowałem długo z Brazylijczykami. Zimą mają kłopoty. A począwszy od wiosny rozwijają skrzydła. Lewandowski zagrał słabiej. Miał kłopoty z kostką? - Lewandowski fizycznie był przygotowany do gry na sto procent. Wspaniale się czuł po ostatnim treningu. Jego słabsza dyspozycja musiała mieć inne przyczyny. Mamy problem taki, że w porównaniu do eliminacji brakuje nam trzech ważnych zawodników, przez co na jakości traci cały zespół. Mam na myśli Błaszczykowskiego, Żurawskiego i Bronowickiego. Smolarek i Krzynowiek nie są tak groźni, jak w eliminacjach, gdzie byli liderami z prawdziwego zdarzenia. Co może być powodem? - Na treningach obaj robią co mogą. Są też skoncentrowani podczas meczów, ale czasem się zdarza, że nie grasz tak, jak chcesz. Ballack w Chelsea czasem jest absolutnie fantastyczny, a w innym wypadku w reprezentacji Niemiec nie występuje tak dobrze. Jak każdy, jest tylko człowiekiem. Skąd się biorą kłopoty z defensywą? Wziął Pan na turniej Kokoszkę, którzy może być tylko rezerwowym. - Gdy rozsyłałem powołania wiedziłem, że Kokoszka, to Kokoszka. Wymieńcie mi trzech albo czterech polskich obrońców, których mogłem tu zabrać? Na przykład Arkadiusz Głowacki z Wisły. - Nie. Jest za wolny, nie ma wystarczająco wielu kontaktów z futbolem na tym poziomie, nie wystarczająco szybko biega i podejmuje decyzke. Chcę być szczery - szanuję Głowackiego i to bardzo za to, co robi w klubie, ale biega zbyt wolno i myśli zbyt wolno jak na poziom międzynarodowy. Na dodatek ma ten sam problem, co Błaszczykowski: dopóki mecz toczy się na jego poziomie, on czuje się OK. Jeśli jednak mecz zaczyna być grany na wyższym poziomie, zwłaszcza co do szybkości, Głowacki staje się podatny na kontuzje. Wyrażam się chyba wystarczająco klarownie. Nie traktujcie tego, jak ujmę, czy dyshonor dla Głowackiego, bo szanuję tego piłkarza. Mówię tylko o tym, że on nie nadaje się na ten poziom. A Radomski? - Nie grał rok przez kontuzję. Byliśmy oglądać go w Wiedniu kilka razy. Po raz ostatni tuż przed ustaleniem listy, na meczu Austrii Wiedeń, kjtóry był dla nich ostatnią szansa na wywalczenie miejsca w Pucharze UEFA. I co zobaczyłem? Że Radomski jest nie przygotowany, bo miał zbyt długą przerwę. Grał w pomocy, miał dobre panowanie nad piłkę bla, bla bla. Wiemy to wszystko! Ale nie byłby w stanie odrobić zaległości w grze, by móc wznieść się na tak wysoki poziom. Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę z przepaści, jaka dzieli polską lige od Euro? Porównajcie np. Lech Poznań, Odrę Wodzisław do tego, co się gra tutaj! Dlatego poznałem dobrze wszystkich polskich piłkarzy i na moją listę wybrałem tylko tych, którzy są w stanie sprostać wyzwaniom, jakie stawia przed nimi poziom piłki międzynarodowej. Oczywiście nie ma żadnej gwarancji, że w każdym meczu zagrają dobrze, ale dają na to nadzieję. Następnie szukałem młodszych zawodników, którzy znajdą się tuż za podstawową "jedenastką". OK, wczoraj nie zagrał zbyt dobrze MUrawski, ale to młody piłkarz. Przyszłość należy do niego. Ponawiam jednak pytanie: Wymieńcie mi czterech polskich obrońców będących w stanie zagrać na międzynarodowym poziomie, których tu nie zabrałem. Macie z tym kłopot? Jak myślicie, dlaczego 60 procent obrońców w polskiej ekstraklasie, to obcokrajowcy?! Dlaczego w meczu z Niemcami wpuścił Pan Piszczka, a nie Zahorskiego? - Bo potrzebowałem kogoś na prawą pomoc, a w mojej opinii Piszczek bardziej się tam nadaje. Wpuścicie Ebiego na prawą stronę, a straci około 40 procent swoich możliwości. Obserwują Ebiego od dziecka i wiem, że jeśli już musisz przesunąć go do boku, to daj mu grać na lewej stronie. Tam sobie o wiele lepiej poradzi. Są tacy zawodnicy, którzy nadają się na jedno skrzydło, jak np. Schweinsteiger. Zahorski również jest perfekcyjny, ale na lewej stronie. Taki miałem wybór. Z kolei Łobodziński to facet, który lubi biegać bardziej z przodu, a Błaszczykowski bardziej w pomocy. Błaszczykowski nam wypadł, Łobodziński w drugiej połowie potrzebował zmiany, więc wybrałem Piszczka, który często gra na prawym skrzydle w Herthcie. W meczu z Austrią dał pan szansę Mariuszowi Jopowi i musiał pan być rozczarowany jego grą? - Po pierwsze to nie tak, że dałem szansę Mariuszowi. Ja nie muszę mu dawać szansy, bo dobrze znam zarówno jego, jak i jego umiejętności. Rozegrał wspaniałe mecze w kwalifikacjach. Skład ustalam zawsze na podstawie tego, co wiedzę każdego dnia podczas treningów. Nie miałem problemów ze stoperami. Roszada w obronie na mecz z Austrią była spowodowana tym, że po meczu z Niemcami nie byłem zbytnio zadowolony z tego, co pokazaliśmy na lewej stronie defensywy. Dlatego postanowiłem spróbować rozwiązania z Michałem Żewłakowem na lewej i Jopem na środku. Podczads pierwszej połowy okazało się jednak, że po słabszym początku cały zespół podnosi się, gra coraz lepiej, a Mariusz nie może złapać rytmu, wygląda na mało skoncentrowanego. Dlaczego? - Nie wiem. Może dlatego, że jest człowiekiem, a nie komputerem, którego wystarczy kliknąć, by wszystko wiedzieć. Z ludźmi jest jednak tak, że czasem grają fantastycznie, a innym razem kiepściutko. Zrozumcie i uszanujcie to. Czy wy każdy dzień macie wspaniały? Zapewniam was, że gdybyśmy teraz siedzieli tu po wygranej z Austrią 1:0, bo sędzia nie dałby tego karnego, to zadawalibyście zupełnie inne pytania. Już 40 lat użeram się z takimi jak wy. W futbolu wszystko jest zależne od wyniku i ja to rozumiem i szanuję. Bądźcie szczerzy i przyznajcie to, że nie atakowalibyście mnie tak bardzo, gdybyśmy w meczu z Austrią zdobyli trzy punkty i teraz awans do ćwierćfinału leżałby w naszych, a nie przeciwnika rękach. By liczyć na awans musielibyśmy pokonać Chorwację 3:0. Jesteśmy w stanie? - Nie wiem. Zależy którą Chorwację. Tę z meczu z Niemcami, czy z drugiej połowy spotkania z Austrią. Nie zadzwonię przecież do Bilicia i nie poproszę go o to, żeby w meczu z nami wstawił do ataku swoją teściową. Nie mam żadnego wpływu na Bilicia i Chorwację. Mogę za to postarać się, by moja drużyna wyglądała jak najlepiej, a czasem gramy bardzo dobrze, a innym razem średnio. Przeciwko Niemcom graliśmy fantastycznie, a w pierwszej połowie z Austrią słabo. Zatem jedyne, co mogę zrobić, to przygotować zespół do rozegrania jak najlepszego, ale ciężkiego meczu. Nic więcej nie jestem w stanie zrobić. Ale dlaczego w pierwszej połowie daliśmy się zdominować Austrii, której potencjał piłkarski na pewno nie jest wyższy od naszego? - Reprezentacyjny futbol jest nieobliczalny. Jednego dnia Malta pokona Węgry, a następnego Węgry ograją Grecję. Widzieliście Albanię. Reprezentacja gra całkiem, całkiem. Małe kraje nie są już słabeuszami. Wszystko dzięki temu, że piłkarze uczą się piłki w innych ligach, do reprezentacji zatrudnia się zagranicznych trenerów, którzy wprowadzają nowoczesne metody trenowania i przygotowywania. Mieliśmy nadzieje, że jesteśmy lepsi do Austrii, która nie musiała przebić się przez kwalifikacje. Nie zwracalibyśmy uwagi na karnego, gdybyśmy wykorzystali choć jedną szansę do strzelenia gola na 2:0, jakie mieliśmy w drugiej połowie. - Wiem. Nie przeceniam wagi tego rzutu karnego, ale powinniście zrozumieć to, że ta decyzja sędziego zaje... nas zraniła. To bardzo bolesne, gdy jeden fałszywy gwizdek obrócił wniwecz cały nasz trud włożony w trzytygodniowe przygotowania. Wiem, że gdybyśmy prowadzili 3:0 i Austriacy dostaliby tego karnego, to nie byłoby to warte nawet splunięcia, bo nikt by się tym nie przejął. Tak samo, gdyby oni prowadzili 3:0, bo wykorzystaliby szanse z pierwszej połowy, powiedziałbym "Cóż, tak bywa, straciliśmy trzy gole". Byłbym oczywiście rozczarowany, ale zniósłbym to o wiele lepiej, potrafiłbym z tym żyć. Ale z tym karnym nie mogę się pogodzić, bo to nie była prawidłowa, uczciwa decyzja. To był naprawdę poważny błąd sędziego. Notował w Bad Waltersdor: Michał Białoński