"Głosuj Zdzisiu, głosuj...". Prezes PZPN domagał się od sekretarza generalnego, aby przeprowadził jak najszybciej wybór przewodniczącego obrad. Miało być - "pyk, pyk", jak to Lato obrazowo tłumaczył tuż przed początkiem spotkania. Lato liczył na szybkie rozstrzygnięcie, a tymczasem zaczęła się ponad godzinna procedura wyboru, z dwoma remisami 48-48. Na koniec przedstawiciel betonu Łazarczyk wygrał z Ostrowskim 55 do 49. Nie ma co ukrywać - to był wielki popis sekretarza generalnego. Kręcina koncertowo odegrał swoją rolę. Co ciekawe głosy liczyli członkowie obecnej komisji rewizyjnej, a nie przedstawiciele obu zwaśnionych stron! Mecenas Jacek Masiota zaznacza: "Na walnych zgromadzeniach akcjonariuszy, z udziałem 500, czy 600 ludzi, takie głosowania odbywają się błyskawicznie. Za pomocą specjalnych elektronicznych maszynek. Domagałem się ich przed tym walnym, ale bezskutecznie". Maszynki? Jakie maszynki, panie mecenasie! PZPN-owi potrzebny jest mistrz ceremonii Zdzisław Kręcina... PZPN dalej prezentuje się fatalnie. Nie pomogło, że komunikacją z mediami zajęły się dwie młode panie. Konferencja prasowa Franciszka Smudy pierwotnie miała się zacząć w piątek o godzinie 14.00. Jednak dzień przed spotkaniem PZPN poinformował, że "przyspiesza termin na godzinę 13.30, ze względu na konferencję prasową innego związku sportowego". Bardzo fajnie! Dziennikarze i fotoreporterzy gromadzili się od trzynastej, ale o trzynastej trzydzieści zobaczyli tylko czterech prawników, którzy z poważnymi minami wybiegli wydrukować ostateczną wersję umowy Smudy. O 13.30!!! Zanim wydrukowali, wrócili, jeszcze coś tam pomarudzili i konferencja zaczęła się o 14.00. W warunkach urągających zdrowemu rozsądkowi. Człowiek na człowieku, ścisk permanentny, komfort pracy żaden. Następnego dnia - 19. grudnia o godzinie 15.00 w "Sheratonie" zaczęła się gala z okazji 90-lecia związku. W TVP Info zobaczyłem relację z tej ceremonii, która ograniczyła się do kilkudziesięciu sekund. Oto treść: dwóch smutnych, spasionych ochroniarzy, bez genu uśmiechu. Próba wejścia ekipy TVP na galę, święto całego środowiska piłkarskiego w Polsce, spaliła na panewce. W końcu do reportera wychodzi wystrojona pani rzecznik PZPN, komunikując: "Nie macie wejścia". I słusznie! Po co zawracać sobie głowę mediami, a także kibicami, którzy czekali na relację ze święta polskiej piłki. To znaczy normalnie byłoby to święto. A tam odbyła się smutna ceremonia, w której kluczowym punktem programu było wręczenie odznak. A gdzie jedenastka 90-lecia? Gdzie wybór piłkarza 90-lecia (wcześniej z okazji okrągłych rocznic wybór zawodnika wszech czasów to była norma!). Gdzie bohaterowie tamtych dni? Gdzie telewizyjna transmisja, która przypomniałaby że współczesna piłka nożna w Polsce ma piękną historię... "Głosuj Zdzisiu, głosuj" - to przesłanie weekendu, a nie celebra, na której za sprawą Zbigniewa Bońka z pewnością pojawiłby się Michel Platini, a w pierwszym rzędzie powinien zasiąść Jan Tomaszewski. Ba, ja bym zaprosił nasze cudowne jedenastki - i tę z 1974 roku i tę z 1982! A także bohaterów z Monachium z 1972 roku, których zabrakło już dwa lata później podczas WM '74. To byłaby gratka dla wszystkich sympatyków futbolu. Lato jednak wolał się koncentrować na liczeniu głosów na Walne Zgromadzenie. Gratuluję! CZYTAJ RÓWNIEŻ: Jan Tomaszewskim: Życzę kibicom kuratora pod choinkę! Lato kontra Greń, czyli rozpaczliwe dylematy polskiej piłki Lato dostał absolutorium, ale opozycja nie śpi Takiej awantury w PZPN-ie jeszcze nie było! Nie obalą Laty. Zapis relacji na żywo ze zjazdu PZPN Lato: Obwinianie PZPN to nadużycie PZPN ograniczy wydatki? Listkiewicz: Dość kłótni przed Euro 2012 Greń czuje się oszukany