Jerzy Engel pełnomocnik Prezydium Zarządu PZPN ds. Szkolenia uważa, że w naszym kraju odrabia się wieloletnie opóźnienia w szkoleniu piłkarskiej młodzieży. - Jeżeli dzisiaj pojedzie się do Sulejówka, Pruszkowa, gdzie powstały znakomite ośrodki, to można się przekonać, że do późnych godzin wieczornych, przy sztucznym oświetleniu, na dobrych boiskach ćwiczą setki dzieci - twierdzi. INTERIA.PL. Kiedy według pana załamał się system szkolenia młodzieży w Polsce? Nie mamy zbyt wielu piłkarzy prezentujących międzynarodowy poziom i jest z tym coraz gorzej? JERZY ENGEL: - Było gorzej. W tej chwili zaczyna się proces odbudowy. Symptomem tego są choćby występy trzech naszych młodych piłkarzy w Borussii Dortmund. Zdobyli właśnie mistrzostwo Niemiec. Z przyjemnością się patrzy na ich postawę. - A wracając do pytania, to wszystko załamało się w latach 90. W naszym kraju nastąpiły przemiany polityczne i gospodarcze. Kluby musiały utrzymywać się same, gdyż zakłady pracy i resorty przestały je dotować. Nagle się okazało, że nie ma pieniędzy na szkolenie młodzieży i trenerów. Wtedy poginęły prawie wszystkie małe klubiki zajmujące się pracą z młodzieżą, a te wielkie skoncentrowały się tylko na utrzymaniu pierwszych zespołów. - Przestało istnieć wiele boisk. Przykładem może być choćby Warszawa, gdzie kiedyś w każdej dzielnicy były boiska, wiele klubów trzecioligowych. W tej chwili tego nie ma. Ziemia w miastach okazała się zbyt droga, wszystko poszło w ręce deweloperów. Zniknęli też szkoleniowcy. Dawniej byli oni zatrudniani w zakładach pracy i na pół etatu w klubach. To wystarczało na utrzymanie rodziny. W nowej sytuacji musieli zrezygnować z trenerki, aby utrzymać rodzinę. - To wszystko spowodowało, że nasz futbol młodzieżowy się załamał. Co zdolniejsi, nie widząc w Polsce przyszłości, wyjeżdżali za granicę i w ten sposób właściciele naszych klubów zaczęli rozglądać się za zagranicznymi zawodnikami, może nie wybitnymi, ale już gotowymi, i to oni wypełniali lukę, która powstała w szkoleniu w latach 90. Stwierdził pan, że dostrzega już pewien postęp. Kibice i sporo ludzi związanych z futbolem ma odmienne zdanie. Wciąż odstajemy nie tylko od piłkarskich potęg, ale też od naszych sąsiadów, takich jak Czechy, Słowacja, Ukraina czy Białoruś. - Nie zgodziłbym się z taką opinią. Byłem niedawno w Czechach. Przeżywają tam kolosalne problemy, takie jak my. Brakuje młodzieży, która zastępowałaby dawne gwiazdy. Gdy odszedł Jan Koller i nie gra Tomasz Rosicky, reprezentacja ma ogromne problemy, jak choćby w obecnych eliminacjach do mistrzostw Europy. To są nietrafione przykłady. - Nie ukrywam, natomiast, że wyraźnie odstajemy od bogatych krajów, które od dawna inwestowały w futbol dziecięcy i młodzieżowy, gdzie łoży się na ten cel ogromne środki finansowe. U nas dopiero to wszystko dopiero startuje. Nie było przecież żadnej infrastruktury, na której można by zająć się właściwym szkoleniem młodzieży. To ruszyło kilka lat temu. Powstają znakomite projekty. Nie wspominam już nawet o programie budowy "orlików", która dadzą nam ponad 2 tysiące boisk. - Jest program "Budujemy Sportową Polskę" - Gminny Projekt Infrastruktury Sportowej, w którym udział wzięło już ponad tysiąc gmin. To jest właśnie to, na co od lat sportowa, bo nie tylko piłkarska, Polska czekała. Na tej bazie zaczyna się odradzać sport dzieci i młodzieży. Jeżeli dzisiaj pojedzie się do Sulejówka, Pruszkowa, gdzie powstały znakomite ośrodki, to można się przekonać, że do późnych godzin wieczornych, przy sztucznym oświetleniu, na dobrych boiskach ćwiczą setki dzieci. Ale do odpowiedniej infrastruktury ktoś musi dołożyć odpowiednią metodologię pracy z młodzieżą i to jest zadanie dla PZPN. - Przez miniony rok wydziały piłkarstwa młodzieżowego i szkolenia pracowały nad tym, aby przygotować zmianę struktury rywalizacji dzieci do lat 12. To wisiało na stronie internetowej, każdy mógł nanosić poprawki do tego projektu. Otrzymali je koordynatorzy z 16 województw, odbywały się spotkania. Po półrocznej publicznej debacie projekt został zatwierdzony przez zarząd PZPN i przekazany do wojewódzkich związków piłki nożnej. Od kilku miesięcy jest już wdrażany. - Odeszliśmy od ligomanii, która wcześniej zabijała polski futbol dziecięcy, przechodząc na system małych gier, turniejów i selekcji najlepszych, a nie budowania zespołów nastawionych na sukcesy od najmłodszych lat. To zostało wdrożone i tego już się nie zatrzyma. Będzie to tylko uważnie monitorowane i nanoszone będą korekty, w miarę jak ten system będzie się rozwijał. - Oprócz tego w każdym województwie jest gimnazjum i liceum o profilu piłkarskim. Jest ono przez PZPN i Ministerstwo Sportu dotowane. Te gimnazja doszkalają w każdym województwie najlepszych piłkarzy w wieku od 13 do 16 lat. I mogę z pełną satysfakcją zauważyć, że prawie każdy klub Ekstraklasy, pierwszej i drugiej ligi, ma w swoich składach wychowanków tych właśnie szkół. A reprezentacje juniorskie w prawie 50 procentach tworzą zawodnicy, którzy byli i są doszkalani w tych gimnazjach i liceach. Ci piłkarze są cały czas pod naszą kontrolą. W wieku 17 lat w zasadzie decyduje się, czy chłopak może zostać profesjonalnym piłkarzem i tutaj chyba najwięcej tracimy. Niewielu młodych zawodników radzi sobie w zawodowych klubach. W tym sezonie w naszej Ekstraklasie pojawiło się może dwóch, trzech obiecujących zawodników. To chyba za mało. - Czy za mało... Popatrzmy na inne ligi, na przykład w Anglii są kluby, które wprowadzają wychowanków, ale są takie, które zupełnie tego nie robią. To nie jest takie proste, aby w sezonie wprowadzić do zespołu, dwóch trzech młodych zawodników w zawodowym zespoły. W Polsce też są kluby, których z przyjemnością się patrzy, na to jak promują młodych. Przykłady? - Choćby Legia. Grają tam Kucharczyk, Żyro, Rybus, Borysiuk. To jest właściwa droga. Dopiero do takich młodych należy dokładać grupę doświadczonych piłkarzy. W tym roku pojawiły się nowe zapisy licencyjne i kluby będą zmuszone do tego, aby poprawić własną infrastrukturę do szkolenia młodzieży. Będą musiały zatrudnić odpowiednią liczbę trenerów właściwie wyedukowanych i zwiększyć liczbę zespołów młodzieżowych. Kiedy konkretnie też ustalenia wejdą w życie? - Od następnego sezonu. Tego, który zacznie się w lipcu? Przecież prawie żaden klub nie wypełnia tych warunków. - Dlatego te maksymalne wymagania są rozciągnięte na lata. Robimy to w konsultacji z klubami. To nie jest tak, że PZPN wprowadza przepisy, które będą martwe. Co z tego, że sobie coś wymyślimy, skoro nikt tego nie będzie przestrzegał. Komisja PZPN pod przewodnictwem Janusza Matusiaka razem z Włodzimierzem Małowiejskim bierze cały czas udział w konsultacjach z Ekstraklasą SA i przygotowują odpowiednie zapisy dla naszej Komisji Licencyjnej. Kiedy ten proces zostanie zamknięty? Kiedy każdy klub w Ekstraklasie będzie musiał mieć odpowiednią liczbę boisk i grup młodzieżowych? - To do końca nie zależy od klubów, ale też od samorządów. Przyzwyczailiśmy się w Polsce, że za wszystko odpowiadają kluby. A tak nie jest. To samorząd ma zdecydować, czy chce mieć w swoim mieście klub odpowiedniej klasy. Jeśli zdecyduje, że tak, to musi zbudować infrastrukturę do szkolenia młodzieży, taką, aby spełniała wymogi licencyjne. Zaznaczam jednak, że to jest proces. Tego się nie da zrobić jednego dnia. Cieszę się, że kluby i Ekstraklasa też dostrzegły potrzebę wzmożenia pracy z młodzieżą. Czy jest pan zwolennikiem ograniczenia napływu do naszych klubów piłkarzy zagranicznych? - Kiedy prowadziłem Legię, to w zespole, który wychodził na boisko, było minimum siedmiu piłkarzy z Warszawy i województwa. Mimo to osiągaliśmy znakomite wyniki. To odpowiedź na to, co ja chciałbym, żeby działo się w polskich klubach. Zdaję sobie sprawę, że muszą wejść administracyjne ograniczenia. Jeśli Słowacy i Czesi potrafili to zrobić, mówię oczywiście o cudzoziemcach spoza Unii, to my też musimy wprowadzić takie same obostrzenia. Jakie widzi pan tutaj bariery? - Nie więcej niż trzech na boisku i nie więcej niż sześciu w kadrze zespołu. A może wzorem Anglii wprowadzić obostrzenia ze względu na klasę sportową tych piłkarzy? - O tym właśnie dyskutujemy z klubami. Była przecież propozycja FIFA, aby wprowadzić system 6 zawodników krajowych plus 5 zagranicznych. Przedstawiciele federacji przyjechali do Polski, objeździli cały świat i nie udało się osiągnąć porozumienia, bo kluby nie były zainteresowane tego typu regulacjami. Wobec tego każda federacja musi teraz sama zacząć dbać o swoje interesy. Bo nawet w Anglii trener Fabio Capello mówi, że do reprezentacji może selekcjonować z grupy tylko 90 piłkarzy. Więcej klasowych zawodników tam po prostu nie ma. W Niemczech 10 lat temu przeprowadzono rachunek sumienia, uznano, że trzeba zmienić system szkolenia, zmuszono kluby do inwestycji w akademie piłkarskie. Określono jednocześnie profil, w jakim kierunku ma się szkolić piłkarza, tak aby prezentowali ciekawy, ofensywny styl. Kiedyś mówiono, że gwiazdy rodziły się na podwórkach, hasiokach. Teraz z kolei pojawiło się pojęcie produkcji zawodników o określonych cechach. Czy my powinniśmy też opracować taki teoretyczny wzorzec polskiego piłkarza i w tym kierunku ustawić szkolenie? - Niemcy otworzyli się na świat. Dzisiaj każdą reprezentację tego kraju tworzą piłkarze, którzy nie mają niemieckich korzeni. Zdali sobie sprawę, że futbol poszedł w takim kierunku, w którym oni nie byli w stanie nadążyć. Niemcy jednak mieli zawsze znakomitych trenerów, jeśli chodzi o szkolenie młodzieży. Nasze uczelnie nigdy nie szkoliły trenerów , którzy umieliby pracować z dziećmi od 4 do 12 lat w sposób prawidłowy. - Podpisaliśmy umowę z DFB na szkolenie trenerów dla grup dziecięcych. Przeszło je już ponad stu trenerów. Za to płaci PZPN i Ministerstwo Sportu. Ci trenerzy, a jest po dwóch z każdego województwa, po ukończeniu kursu otrzymują dyplom UEFA B i mają za zadanie brać udział w konferencjach i przekazywać to, czego sami się nauczyli na tych niemieckich kursach. Mają pomagać w przekształceniu naszego systemu na niemiecki. Obecnie wielu byłych znakomitych piłkarzy, jak Roman Kosecki, Mirosław Szymkowiak czy Sylwester Czereszewski, założyło szkółki piłkarskie dla dzieci. Jak pan ocenia te działania? - Jest to wspaniała inicjatywa, bo nie ma nic lepszego dla młodych ludzi, jak trenowanie pod kierunkiem były idoli, znakomitych piłkarzy. Należy im się za to wielki ukłon.