Wiele wskazuje na to, że toczy się wokół niego niezwykła gra. To gra na skończenie Franciszka Smudy? Jerzy Engel zapomniał go zaprosić na konferencję trenerów, prezes PZPN-u Grzegorz Lato zadaje dziwne pytania, a na posadę dyrektora sportowego szykowany jest Jacek Bąk, a nie Grzegorz Mielcarski, którego wnioskuje trener kadry. Szef szkolenia PZPN, Jerzego Engela nie wysłał Smudzie zaproszenia na konferencję trenerską, która odbędzie się w Warszawie - 30 maja. Smuda mówi: "Pamiętam, że na taką konferencję zaproszenie dostawałem już miesiąc wcześniej. Było przysyłane na adres domowy". Kilka dni temu Engel spotkał współpracującego z selekcjonerem Huberta Małowiejskiego, pytając się o obecność Smudy na konferencji. Smuda mówi: "Oczywiście, że będę! Może Engel myślał, że nie przyjadę, co zostanie źle odebrane". Kiedy w październiku 2009 roku Franciszek Smuda obejmował posadę w PZPN-ie, mógł podyktować nadzwyczajne warunki. Trwał bojkot kibiców, a Franz miał nawet 70 procentowe poparcie (sonda INTERIA.PL). Jednak Smuda zadowolił się pensją 130 tysięcy złotych, co było zaledwie jedną trzecią poborów Leo Beenhakkera w eliminacjach mundialu w RPA. Co więcej, nie zadbał o właściwych współpracowników. Od razu przystał też na wyprawę do Tajlandii, co pokazywało, że będzie zgodnie współpracował z PZPN i firmą SportFive. Myślał, że sielanka będzie trwała do finałów mistrzostw Europy w czerwcu 2012 roku... Teraz chciałby nadrobić zaniedbania - domaga się zatrudnienia dyrektora sportowego, a w tej roli widzi Grzegorza Mielcarskiego. Jednak najświeższa informacja jest następująca: Andrzej Placzyński (Sport Five) i Krzysztof Odliwański (Nike) przymierzają do tej funkcji Jacka Bąka. Warto zwrócić uwagę, że Bąk już prywatnie jeździł za kadrą - między innymi w lutym do Portugalii. Wtajemniczeni mówią, że analizował zajęcia taktyczne Smudy, a jego wnioski miały być druzgocące... Smuda ostatnio przebudził się i przymierzał do roli dyrektora sportowego kadry Grzegorza Mielcarskiego. Były dyrektor sportowy Wisły Kraków, obecnie ekspert telewizyjny, dopytywał się jednak o kompetencje, a z tym już było krucho. O kompetencje swego czasu dopytywał się także Marek Koźmiński, wymieniany w roli dyrektora kadry w pierwszych tygodniach pracy Smudy. Również szybko zaniechano z nim rozmów. Smuda wolał pracownika Sport Five, Konrada Paśniewskiego. Do dziś chwali Paśniewskiego, ale chciałby obok siebie też kogoś, kto wspomógłby go w zakresie sportowym, a nie tylko logistycznym - stąd rozmowy z Włodzimierzem Lubańskim, a także Mielcarskim. Kilka dni temu w "Fakcie" ukazała się informacja, że Smuda dostanie wilczy bilet po meczach z Argentyną (5 czerwca) i Francją (9 czerwca). Rozmowa z prezesem PZPN-u, Grzegorzem Lato po tej publikacji wyglądała dziwnie. Smuda mówi: "Grzesiu pytał mnie, który z moich ludzi głosi takie rzeczy". Smuda przyznaje: "Coś czuję, że jeszcze nigdy nie byłem tak blisko utraty posady selekcjonera, jak teraz". Dyskutuj na blogu Romana Kołtonia